Wioleta Klinkosz
Witajcie kochani miłego dnia😘
Dzień, w którym przyszedł na świat Kacperek. Miało być tak pięknie - wyczekiwany syn i braciszek! Po trzech dniach od porodu miał być już z nami w domu. Nikt się nie spodziewał, że wszystko może potoczyć się inaczej...
Ciąża i poród przebiegały prawidłowo. Kacperek urodził się o godzinie 22:10 w szpitalu w Kartuzach. Pierwsze słowa położnej to: ,,Urodziła Pani zdrowego syna o wadze 4100 i 58cm długości. Dostał 10 punktów w skali Apgar". Niesamowita radość! Od razu zadzwoniłam do męża i najbliższej rodziny, z wiadomością, że Kacperek już jest z nami. Ale nasza radość niestety nie trwała długo.
Synek został przebadany przez pediatrę i okazało się że jest chory. Po godzinie od narodzin przyszła do nas Pani doktor i powiedziała, że podejrzewa u niego wrodzona wadę kardiologiczną, bo słychać u niego głośny i narastający szmer nad sercem. Kacperek miał też lekkie duszności, dlatego musiał zostać w inkubatorze na obserwacji jeszcze do następnego poranka.
Płacz, szlochanie i niepewność. Ciągłe zadawanie sobie pytania: co dalej? Dlaczego ja? Następnego dnia dowiedzieliśmy się, że dziecko zostanie przewiezione pogotowiem do specjalistycznego szpitala w Gdańsku na badania. Po długim oczekiwaniu na informacje z Gdańska, dotarły do nas niestety złe wiadomości - synek ma rzadką, wrodzona wadę serca i na razie musi zostać w Gdańsku na kardiologii.
Lekarze z Gdańska niestety potwierdzili tę miażdżącą diagnozę, a po rozmowie z Panią ordynator dowiedzieliśmy się, co tak naprawdę jeszcze przed nami.
Syn ma rzadką wadę serca: TUNEL AORTY LV. Co to takiego? Ordynator tłumaczyła nam wszystko cierpliwie i poinformowała nas, że dziecko musi mieć wstawiona łatkę i zaszycie ujścia. Nic z tego niestety nie rozumiałam, dla mnie to czarna magia, ale czułam, że sprawa jest poważna. Pani doktor zaproponowała klinikę w Łodzi i pomoc profesora Mola. Na miejsce, na oddziale w Łodzi czekaliśmy dwa tygodnie, po czym zostaliśmy przetransportowani pogotowiem lotniczym do kliniki. Tam czekaliśmy jeszcze tydzień do operacji, w ciągłej niepewności, zastanawiając się co będzie dalej.
O godzinie 9 Kacperek został zabrany na blok operacyjny. Przed operacją synek został ochrzczony przez księdza, który służy w klinice. Był płacz i trudne żegnanie się z synem przed drzwiami sali operacyjnej. To wszystko było tak ciężkie do przejścia, ale nie poddawaliśmy się.
Spędziliśmy przed drzwiami bloku operacyjnego całe, długie 5 godzin, bijąc się z myślami. Zdawało nam się, że to oczekiwanie to wieczność. W końcu z sali operacyjnej wyszedł Profesor - pierwsze słowa, jakie do niego skierowałam, brzmiały: czy wszystko się udało? Usłyszałam, że serce podjęło pracę (syn był operowany na otwartym sercu, w krążeniu pozaustrojowym, była mu też przetaczana krew).
Mogłam wejść do syna po godzinie od operacji i nigdy tego nie zapomnę! Taki malutki chłpczyk, popodłączany do tak wielu maszyn, z każdej części ciała wychodziły mu rurki i kabelki - łamiący serce widok. Od pielęgniarki usłyszałem, że decydujące są następne trzy doby, a jego stan jest ciężki ale stabilny.
Po trzech dniach trafiliśmy na kardiochirurgię.
Na kardiochirurgii dochodziliśmy do siebie jeszcze przez dwa tygodnie. Z dnia na dzień stan Kacperka się poprawiał. Po trzech dniach od operacji syn został uwolniony od cewnika i drenów. Potem zaczęto stopniowo zmniejszać mu dawki leków, przeprowadzać badania pooperacyjne, itd. Okazało się, że Kacperek ma też alergię pokarmową.
Dzień przed wigilią, 23 grudnia, wróciliśmy z synem do domu. Po dwóch miesiącach spędzonych w szpitalach.
Syn przyjmuje trzy razy dziennie silne leki nasercowe, by mógł w miarę dobrze funkcjonować. Jego stan nie poprawia się od operacji, dlatego też Kacperek musi być tak często monitorowany na wizytach kardiologicznych. Syn ma też niską odporność i często choruje na infekcje górnych dróg oddechowych. Jeździmy z nim na kontrole kardiologiczne, do przychodni w Łodzi, co dwa miesiące.
W przyszłości Kacperek będzie potrzebował jeszcze jednej operacji, a po niej rehabilitacji.
Kochani, nie zbieram na zabawki, tylko na dalsze leczenie dla syna, aby mógł normalnie żyć.
Pieniądze ze zbiórki przeznaczymy na leki, mleko i dojazdy z dzieckiem na kontrole kardiologiczne, które wyamagają od nas pokonywania 400 km, co każde dwa miesiące. Mleko też jest bardzo drogie, bo, jak już pisałam, syn jest alergikiem i pije bebilon pepti 2.
Wydatki przy chorym dziecku są ogromne! Dlatego właśnie proszę Was o pomoc. Pomóżcie mojemu synowi normalnie żyć!
Z góry dziękujemy za okazane nam wsparcie!
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Ka
Kilka złotóweczek..
Wioleta Klinkosz - Organizator zbiórki
Dziękuje bardzo za wsparcie.