Zuzanna Dziewulska
Kajtek przebył całe leczenie i ponad rok później jest cały i zdrowy i ma się świetnie! Wszystkim darczyńcom dziękuję z całego serca za wsparcie :)
Cześć!
Jestem Zuza i zbieram na leczenie mojego kota - Kajtka.
To my :)
Na początku grudnia 2022 otrzymaliśmy straszną diagnozę - ciężka, neurologiczna postać choroby. Wtedy o tym nie wiedziałam praktycznie nic, ale Pani doktor z kliniki, w której w szpitalu przebywał Kajtek, skierowała mnie na odpowiednią grupę na FB, gdzie dowiedziałam się, iż da się to skutecznie leczyć.
Kajtek, jako tak młody kociak (obecnie ma około 8 miesięcy), już bardzo dużo przeszedł. Chciałam dać mu możliwość zaznania normalnego życia, w dobrym i ciepłym domu, gdzie nie trzeba się martwić o jedzenie. Dlatego nie było innej możliwości jak zawalczyć o jego życie i zdrowie.
Historia Kajtka
W sierpniu 2022, będąc z przyjaciółką w Katanii we Włoszech, znalazłyśmy malutkiego, zagłodzonego kotka. Przychodził do nas przez 3 dni, po których udało nam się go złapać na łososia (kto by się nie skusił? :)). Wzięłyśmy go do siebie i do końca naszego pobytu mieszkał z nami.
Postanowiłyśmy zawalczyć o to maleństwo, sumienie nie pozwalało pozostawić go tam samego na pewną śmierć. Nazwałyśmy go Kajtek (Kai), zabrałyśmy go do weta, zrobiłyśmy mu czip. Jednak wciąż nie miałyśmy długoterminowego rozwiązania dla niego, a w końcu kiedyś musiałyśmy wrócić do domu.
Cudem, dzięki Pani T., dzień przed wyjazdem powrotnym, udało nam się znaleźć mu dom tymczasowy. Kajtek został u Pani E., która prowadzi w Katanii schronisko dla kotów i psów. Nie mógł jednak zostać tam na zawsze, ponieważ Pani prowadzi schronisko z własnych funduszy, a jest ono i tak już przepełnione. Umówiłyśmy się, iż wrócę po Kajtka gdy tylko będzie odpowiednio duży (minimum 3 miesiące) oraz będzie miał wszystkie wymagane badania i szczepienia. Przez 1,5 miesiąca od powrotu do domu, Kajtkiem zajmowała się Pani E. Zadbała o niego, zabierała go do weta, zrobiła mu wymagane szczepienia.
Wróciłam po Kajtka 2 miesiące później. Było to możliwe tylko dzięki ogromnemu wsparciu dobrych ludzi, którzy wpłacili na zrzutkę, i dzięki którym udało się opłacić bilety lotnicze. Za co jestem bardzo wdzięczna.
Nowy dom
W podróży:
16 października Kajtek był już ze mną w Warszawie.
Na początku dobrze się zaklimatyzował, dużo jadł, przytył, bardzo dużo bawił się. Pokazał swój charakter - kochany, przytulaśny, ale zarazem zwariowany rozbójnik :)
Choroba
Niestety około miesiąc po przyjeździe Kajtek zaczął się gorzej czuć, zaczął być apatyczny i przestał jeść.
Jego stan się dramatycznie pogarszał, w bardzo krótkim czasie Kajtek schudł aż pół kilo, czyli 1/4 swojej masy.
Zaczęły się prawie codziennie wizyty u weterynarza i diagnostyka. Przez ponad 2 tygodnie nie mogliśmy dojść co mu dolega.
Zaczęły się u niego objawy neurologiczne - chwiał się, upadał, zarzucał dupką na jedną stronę. Padło podejrzenie toksoplazmozy, został przebadany wzdłuż i wszerz, ale wszystkie wyniki wychodziły ujemne.
Diagnoza
Gdy 5 grudnia Kajtek nie mógł już ustać o własnych siłach, zawiozłam go na hospitalizację. Tam zostały ponownie wykonane badania, wraz z tomografią komputerową. Kajtek ma ciężką, neurologiczną postać choroby...
Wtedy nie wiedziałam o tym praktycznie nic, ale Pani doktor z kliniki, w której w szpitalu przebywał Kajtek, skierowała mnie na odpowiednią grupę gdzie otrzymałam informacje jak to leczyć.
Kajtek leżał w szpitalu pod tlenem, nie ruszał się i już nawet nie przełykał pokarmu. Trzeba było działać szybko.
Leczenie
Dzięki pomocy dobrych ludzi, udało mi się praktycznie natychmiastowo zorganizować dla Kajtka lek. Pierwszą dawkę dostał w tym samym dniu, w którym padła diagnoza.
W stanie, w którym był Kajtuś, już nikt nie wierzył, że on się z tego podniesie. I choć przyjeżdżałam do niego codziennie po pracy, to i moja wiara w działanie leku zaczęła się załamywać pod presją komentarzy, iż kotek cierpi i być może lepiej byłoby skrócić mu to cierpienie... Jednak dzięki wsparciu jednej dobrej duszy, zdecydowałam się poczekać kilka dni, z nadzieją iż Kajcio ruszy.
Najwidoczniej jest w nim ogromna wola życia i walki, bo po 2 dawkach powrócił mu odruch przełykania, zaczął próbować samodzielnie jeść oraz zaczął poruszać głową i łapkami. Po tylu traumatycznych przeżyciach Kajtek nadal bardzo chciał żyć.
Kajtek zareagował na leczenie niesamowicie szybko i zaczął wracać do normalnego funkcjonowania oraz przybierać na wadze. Po kilku zastrzykach został wypisany do domu, gdzie dalej podawaniem leku, monitorowaniem jego czynności życiowych, zajmowałam się już sama.
Niespodzianka
A z hospitalizacji Kajtka powróciłam do domu już z dwoma kotkami :)
Dziunia jest kotką odłowioną przez gminę, została wysterylizowana w lecznicy, w której leżał Kajtek, i miała być wypuszczona w z powrotem w miejscu bytowania, ponieważ nikt nie zgłosił się do jej adopcji. Dziunia jest niesamowicie przyjazną kotką i po prostu nie mogłam pozwolić by w środku zimy, w minusowych temperaturach, została wypuszczona i skazana na bezdomność. Dziunia niestety też choruje, co finansowo nie ułatwia mi zadania :(
Obecnie
Z dniem 12.02.2023 mija 68 dzień leczenia Kajtka.
Stan zdrowia Kajcia uległ ogromnej poprawie, prawie wszystkie objawy uległy remisji, przytył do 3 kg (waży o połowę więcej niż 2 miesiące temu).
Oto Kajtek teraz:
Niestety pozostały u Kajcia nadal, choć w znacznie mniejszym nasileniu, oczopląs oraz "zjeżdżanie" głowy na jedną stronę. W związku z tym, przed zakończeniem leczenia, Kajtek musi mieć zrobiony rezonans. Trzeba potwierdzić, czy te objawy są wynikiem jeszcze aktywnej choroby w strukturach układu nerwowego, czy są to objawy przetrwałe, które zostaną z nim (prawdopodobnie) na zawsze. Po wynikach rezonansu będziemy musieli dostosować leczenie - jeśli okaże się iż Kajtek nadal choruje, będziemy musieli dołożyć mu drugi lek i prowadzić przez jakiś czas terapię skojarzoną.
Koszta
Jak pewnie zdajecie sobie sprawę, koszta leczenia takiej choroby są ogromne. Nam na leczenie poszło już około 9 tysięcy za same wizyty i badania + około 4 tysięcy za leki. Przed nami jeszcze rezonans, który będzie kosztować nas około 2 tysięcy. Mamy przed sobą jeszcze co najmniej miesiąc leczenia, co wyniesie co najmniej 1 tysiąc.
Podsumowując, za nami już ok. 13 tysięcy, a przed nami co najmniej 3 tysiące.
Kochani, bardzo was proszę o wsparcie w walce z tą okropną chorobą. W Kajtku jest ogromna wola życia i myślę, że zasłużył on na normalne i spokojne życie, po tym wszystkim co przeszedł (i nadal przechodzi) jako kociak.
Jednocześnie dziękuję wam za dotychczasowe wsparcie. Bez tego by nam się nie udało :)
Pozdrawiamy Was wszystkich ciepło,
Kajtek, Zuza i Dziunia :)
Kajtek przebył całe leczenie i ponad rok później jest cały i zdrowy i ma się świetnie! Wszystkim darczyńcom dziękuję z całego serca za wsparcie :)
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!