Dzisiaj wieczorem (ok 20:05) przeżyliśmy moment tragiczny (koszmar, bo nasze psy są członkami rodziny) i szokujący dla nas wszystkich... Ja, mój partner, Puma (drugi pies), a przede wszystkim ten On (Corgy, Basset Hound, 17 miesięcy) który doświadczył okropnego ataku, prawdopodobnie padaczki jak stwierdził Pan doktor po rozmowie telefonicznej w której opisałam objawy. Pies przyszedł do mnie przerażony, ja? Jeszcze bardziej, bo kompletnie nie wiedziałam co się dzieje... Atak ok 5 minut, od razu telefon do kliniki, Pan doktor zapytał czy to pierwszy raz, pozostał ze mną w kontakcie, pomimo, że klinika była już zamknięta. Atak minął, pies dostał leki na uspokojenie (na szczeście były w domu). Ale potrzeba zdiagnozować przyczynę, dlatego proszę o pomoc... Zanim przygarnęłam Corgy'ego straciłam majątek na ratowanie Lucky (moja najsłodsza, dla niej nie było już ratunku, rak w takich miejscach, że najbardziej humanitarnym rozwiązaniem była eutanazja). Więc błagam Was o pomoc, żeby i On nie musiał tracić życia jeżeli ma szanse...
'Mama' i opiekunka Corgy'ego
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!