Ominę wstępną część historii, zacznę od momentu, kiedy przyjeżdżam na jedną z pomorskich wiosek i zastaję biegającą, chudziuteńką sunię i jej opiekuna prowadzącego mnie do maluchów.
Wiecie jakie to uczucie zobaczyć pod wiatą, na pełnym mrozie, 5 dygoczących z zimna, leżących na przymarzniętej szmacie bezbronnych szczeniąt? :(
Dach nad głową miały, więc tyle dobrego, że nie leżały w śniegu, ale przy panujących ujemnych temperaturach trzęsły się tak przerażająco i były tak skostniałe, że słabo się poruszały (wtedy jeszcze o tym nie wiedziałam, myślałam, że po prostu dobrze nie chodzą).
Opowieść o jakimś panu, który pomagał w pracach polowych drugiemu panu a w międzyczasie przygarnął psa i się wyprowadził psa zostawiając, już niekoniecznie mnie interesowała. Myślałam tylko o tym, żeby jak najszybciej zawinąć maluchy w koc i zapakować do ciepłego samochodu.
Mamę też zabrałam, ona akurat się nie trzęsła, była tylko bardzo wychudzona. Całą rodzinkę oddano mi bez problemu, kogo w końcu interesują wiejskie kundle, przecież warte są tam tyle co nic.
A to życie, takie życie jak każde, do tego jeszcze malutkie, bezbronne, w pełni zależne od człowieka i jego działań. :(
Cudowne to uczucie wracać do domu z sześcioma psami w samochodzie i świadomością, że nie masz co z nimi zrobić. :(
Po drodze wymyśliliśmy z Tomkiem, że awaryjnie, dopóki się coś nie znajdzie, przetrzymamy je w piwnicy. Wyłożyłam podłogę kartonami, kocami, kołdrami, podusiami i ulokowałam tam całe towarzystwo. Miałam straszne wyrzuty sumienia, bo w piwnicy nie było za ciepło, chociaż i tak ktoś, komu wysłałam filmik, napisał mi, że w porównaniu do tego co było, to teraz mają Hilton.
No może... ale świadomość, że moje psy są w ciepłym domu, a tamte w zimnej piwnicy, a to przecież takie same psy (więc dlaczego mają mieć gorzej?) sprawiła, że już po półtorej godziny lecieliśmy do domu, do piwnicy, w której były ulokowane, aby zabrać je stamtąd do ciepłego mieszkania.
Tomek (silna alergia!) nie oponował, bo było mu ich tak samo żal, chociaż oboje wiedzieliśmy, że skończy się to standardowo, jak zawsze.
No, ale na "chwilę"...
Ad rem- cała rodzinka jest jeszcze u mnie w domu (mam 9 psów, okryste), do adopcji będzie gotowa nie wcześniej niż za miesiąc.
Kluski w domu się rozgrzały, najadły, przespały całą noc, po czym okazało się, że z prawie nieruchomych szczeniąt przeobraziły się w takie ledwo chodzące, a po kolejnej nocy- że już całkiem dobrze trzymają się na łapkach i poruszają bardzo sprawnie.
Wydaje mi się, że kolejnej nocy na mrozie już by nie przeżyły. Uważnie obserwuję, czy nie mają odmrożeń, nie mam doświadczenia w tej kwestii.
Nie chcą jeść starterków, zatem króluje indyk, właśnie się wszystko ugotowało, zaraz będziemy blendować i karmić całe towarzystwo.
Chciałam wczoraj wykąpać maluchy, ale któreś tam kichały i trochę się przestraszyłam, że są przeziębione. Obserwuję, dziś słyszałam mniej prychania, może to była reakcja na Drontal, bo je wczoraj odrobaczyłam. Słabo by teraz było z weterynarzem, bo nie mam na to funduszy.
I teraz, Kochani, POMOCY.
Standardowo i jak zawsze- profilaktyka przeciwpasożytnicza, szczepienia, karma sucha, starterki, pewnie przez jakiś czas jeszcze gotowany indyk z dodatkami, sterylka suni, morfologia, biochemia i cała reszta związana z posiadaniem szczeniąt w domu i przygotowaniem ich do adopcji.
Sama, chociażby nie wiadomo co, nie dam rady.
Przyjechało do nas również 7 Łaciatków, na które nawet, z powodu ilości przyjętych w ostatnim czasie psiaków, nie zdążyłam zrobić zbiórki. Część już pojechała do domków, część jeszcze jest, nie wiadomo w co ręce wsadzić i jak nadążyć ze wszystkim.Do tego jeszcze 2 maluchy u Basi, jeden u Pauliny, jeden u Magdy, jeden u Karoliny, kolejny u drugiej Magdy, Kora u Grażynki, psiaki starsze- ogólnie mam obecnie pod opieką ponad 20 psów oraz ponad 20 szczeniąt czekających na przyjazd z Podlasia.
W dodatku ciągle jeszcze nie możemy korzystać z naszego zaprzyjaźnionego gabinetu weterynaryjnego, co powoduje, że koszty są zdecydowanie większe niż wcześniej.
No to prosimy i czekamy na pomoc, bo chyba znowu "uratowałam za dużo". :(
PS W kolejnym poście napiszę w czym pomogły 2 nadwyżki zebrane w poprzednich zbiórkach.
Mam ciągle tak mało czasu, a tak dużo do przekazania.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Bogna
Podziwiam takie osoby jak Ty❤❤❤
Anonimowy Darczyńca
Dziękujemy