Ela Czumałowska
Od niemal miesiąca jesteśmy już na obserwacji, czujemy się świetnie i znowu jesteśmy potworem spod łóżka ;-)
To jest Klusek… Towarzysz Klusek, najbardziej wesoły i łagodny dziki kot, jakiego poznaliśmy. Urodził się w wiejskim tymczasowym garażu razem z gromadką innych kotków i pomimo, że jego kontakt z człowiekiem był wtedy znikomy, to bardzo tego kontaktu pragnął.
To on wybrał nas. Pewnego dnia z uśmiechem na pyszczku i iskierką zadziorności w oczach po prostu stanął przy oknie tarasowym. Po jego otwarciu wszedł do środka, jakby zwyczajnie wrócił ze spaceru. Kolejnego dnia też przyszedł i następnego, i jeszcze następnego. Każdego dnia zostawał dłużej. Mieliśmy wtedy i mamy nadal jeszcze sześć innych kotów… dwie siostry Aferę i Wandalinę - przygarnięte 9 lat temu z pewnej firmy, w której okociła się ich bezdomna matka, Łatkę - kocią babcię z nowotworem, której wiek szacujemy na jakieś 18-19 lat (bo nikt już nie pamięta, jak do nas trafiła), jej dwie córki Misię i Kropkę oraz Bzika – kawalera zgarniętego z drogi i leczonego przez nas po tym, jak rozjechało go auto i zostawiło na pastwę losu. Mamy też Szantę - 13-letnią suczkę husky, przygarniętą 12 lat temu ze schroniska.
Do takiego towarzystwa dołączył Klusek i odnalazł się w nim świetnie. Z Bzikiem zostali najlepszymi kumplami ganiającymi na okrągło za laserkiem albo zabawką.
Aż pewnego dnia przyszedł i od razu można było dostrzec zmianę w jego zachowaniu. Utykał na jedną łapkę, a w oczach zamiast radości był strach. Zabraliśmy go od razu do weterynarza. Okazało się, że został pogryziony przez agresywnego kota naszych sąsiadów. Wyleczyliśmy łapkę, ale to już nie był ten sam kot. Wulkan radości i energii stał się powolny, osowiały i nieskory do zabawy. Szukaliśmy przyczyn. Z czasem jego stan się pogarszał. Coraz mniej się ruszał, słabł, a dawny blask w jego oczach gasł.
Zaniepokoił nas też spadek jego wagi i powiększający się brzuszek. Wykonaliśmy badanie krwi, USG i badanie płynu z jamy brzusznej. Diagnoza była jak wyrok… wirusowe zapalenie otrzewnej z wysiękiem, dodatkowo żółtaczka i prawie anemia. Jeszcze niedawno byłby to wyrok śmierci, dziś są szanse na uratowanie kociego życia. Samo leczenie jest jednak niewyobrażalnie kosztowne i niestety bolesne, ale czy moglibyśmy spojrzeć w te miodowe oczy i powiedzieć „Nie będziemy próbować cię ratować”? Musieliśmy podjąć walkę… na początku było trudno…nawet bardzo… codzienne wizyty u weterynarza, kroplówki, zastrzyki, pogarszający się stan, problemy z oddychaniem, zwiększenie dawki, ból i osłabienie po każdym zastrzyku, ciągłe czuwanie, łzy i ta dręcząca myśl, czy to aby nie będzie dzień pożegnania… I w końcu przełamanie złej passy, w końcu dobre wiadomości…płyn w brzuszku zaczyna się wchłaniać, waga rośnie, lek działa… Dziś jesteśmy w 35 dniu kuracji, do końca pozostało minimum 49… Klusek czuje się coraz lepiej, przybiera na wadze, chętniej się bawi, znów przychodzi na mizianie, jego spojrzenie odzyskuje dawny blask.
Długo dawaliśmy radę sami finansować zakup leku. Niestety przyszedł moment, kiedy musimy prosić o wsparcie… Dawka leku jest duża i będzie coraz większa wraz ze wzrostem wagi, do tego regularne badania i wizyty u weterynarza, ale nie możemy teraz przerwać leczenia. Nie możemy też zaniedbywać reszty naszej kocio-psiej gromadki, a brakuje nam już funduszy ☹
Prosimy, pomóżcie… Będziemy wdzięczni za każdą wpłaconą złotówkę, bo ona przybliży naszego Towarzysza do pełni zdrowia…
Od niemal miesiąca jesteśmy już na obserwacji, czujemy się świetnie i znowu jesteśmy potworem spod łóżka ;-)
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Sławek i Asia Z
Powodzenia ♥️
Ela Czumałowska - Organizator zbiórki
Klusek baaardzo dziękuje i cały czas dzielnie walczy :-)