WAKACJE.
I KOLEJNY rozpaczliwy post na fb dotyczący wyrzuconej suki prawdopodobnie w ciąży, która koczuje na dalekiej wsi, na skrzyżowaniu ulic, koło paru kamieni, od kilku dni w jednym miejscu...
Wywoływane pod postem kolejne osoby, fundacje, stowarzyszenia. Brak reakcji, brak jakiejkolwiek pomocy. 100 durnych pytań jak piesek do innych piesków ( a skąd ktoś to ma wiedzieć ), jak zawsze komentarze w stylu '' wzięłabym ale za daleko...'', '' czy suczka zabezpieczona...'' , '' ludzie ratujta...'' itd.
Zostałam wywołana pod postem i ja. I nie powiem, zdenerwowałam się tym bo co zobaczyłam to już nie dałam rady odzobaczyć. I choć powinnam zamknąć oczy i odwrócić głowę ze względu na ogromne długi w hotelu i w lecznicach to nie potrafiłam cholera jasna! Bo złamałam się w momencie kiedy dowiedziałam się, że brak jest jakiejkolwiek pomocy a suczydło przeganiane jest przez sąsiada ...PETARDAMI!
Ubłagałam koleżankę i późno wieczorem po pracy i swoich obowiązkach w przepełnionym zwierzętami domu pojechałyśmy poza Łódź kompletnie bez żadnego planu za to zdeterminowane aby choć sukę zabezpieczyć a potem...a potem nie wiem co...
Na miejscu dowiedziałyśmy się, że Gmina, która ma ustawowy obowiązek opieki nad bezdomnymi zwierzętami powiedziała żeby psa tam zostawić bo pewnie przyszedł za suczkami. Tylko tych suczek w cieczce było brak w miejscu gdzie pies wytrwale siedział i pilnował kamieni.
I że swój obowiązek wypełnią i owszem ale za....3 tygodnie.
Byłoby nawet śmiesznie gdyby nie chodziło o żywe stworzenie...
Dalej było nie lepiej. Pies złapany, zapakowany do pożyczonego transportera, ruszamy w drogę powrotną już po ciemku.
Nagle słyszymy dziwne głosy dochodzące z bagażnika. Podnosimy klapę i naszym oczom ukazuje się dziura w klatce i już wysunięty pysk gotowy do czmychnięcia. Bagażnik natychmiast w dół, ale co zrobić dalej. Już drugi raz nie otworzymy bo bida czmychnie na 100%, w perspektywie już mamy obraz latającego po samochodzie psa a do domu kawał drogi. Co zrobić?
I tutaj z pomocą bezdomnemu psu i nam po raz nie wiem który przyszedł Hotel CENTRUM ZWIERZAK na ulicy Iglastej :)
Pani Monika wpuściła nas na swój zamknięty teren w nocy gdzie pomogła nam a w zasadzie wdobyła to warczące ladaco z samochodu i zabezpieczyła na noc.
Nie możemy jednak pogłębiać dalej hotelowych długów i pchać tam coraz więcej zwierząt. Okres wakacyjny i brak miejsc. Musimy biegiem wpłacić co najmniej 2 tys na pokrycie zaległości. Liczymy na cud, że uda nam się to zebrać i pies będzie mógł w hotelu pozostać bo schronisko nie wchodzi w grę. W Łodzi psa spoza Łodzi nie przyjmą a Gmina, która tak wypełnia swoje obowiązki nie łudźmy się, że ma podpisaną umowę z dobrym schroniskiem...
Pożyczony transporter zjedzony a pies w stanie takim jak widać na zdjęciach....
Czipa brak. Do zrobienia wszystko. Jeśli miał dom to nie był raczej normalny dom.
Ja zrobiłam co mogłam. Mam nadzieję, że nie zostawicie mnie z tym dalej samej....Błagam!
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Aleksandra
🐕