Pomóż Gilbertowi odzyskać dzieci

Cześć.

Kilka lat temu poznałem Gilberta na jednej z chrześcijańskich grup fejsbukowych. Przez pierwszy rok wymienialiśmy wiadomości na temat naszych krajów, rodzin, kościołów itp. Po jakimś czasie Gilbert opowiedział mi o sąsiadce Lilian, której mąż umarł na "ból brzucha" zostawiając ją i szóstkę dzieci w rozpadającym się szałasie z gliny i gałęzi. Zaproponowałem, żebyśmy wspólnie pomogli Lilian. Ja zebrałem fundusze, a Gilbert zakupił materiały i zwołał cała wioskę, żeby wybudować dla niej dom. Dziś Lilian mieszka w przyzwoitym (jak na kenijskie warunki) domu i jest szczęśliwa, bo jak sama powiedziała - nie spodziewała się, że kiedykolwiek będzie miała dom z blaszanym dachem, z którego nie cieknie.

Później, w kolejnych kilku latach,  Gilbert znalazł jeszcze parę osób, którym w podobny sposób udało nam się pomóc. 

Dziś sam Gilbert jest w potrzebie. Przy zawieraniu małżeństwa zobowiązał się w określonym czasie przekazać kilka kóz i krów swoim teściom (takie zwyczaje są w Kenii) w zamian za rękę Clary. Termin "spłaty" należności był nieokreślony, ale kilka miesięcy temu, kiedy Gilbert wrócił wieczorem do domu po jego żonie i dwójce synów nie było śladu. Zniknęły również wszystkie przedmioty osobiste z domu. Od sąsiadów dowiedział się, że Clarę z Amosem i Ivanem zabrali teściowie i wywieźli do kuzyna. Dopóki Gilbert nie zapłaci rodzina do niego nie wróci.

W międzyczasie okazało się, że żona Gilberta "przyzwyczaiła się" do życia z kuzynem i już nie chce do niego wracać, ale dzieci chętnie mu odda, o ile zapłaci.

Gilbert wziął sprawy w swoje ręce. Przyjechał do Polski z zamiarem zarobienia 30-40 tys. złotych, aby wykupić synów oraz kupić kawałek ziemi, wybudować dla nich dom i żyć z uprawy fasoli i innych roślin.

Wspólnie ze znajomymi chcemy mu pomóc w tej zbiórce, dlatego zapraszam Cię, jeśli jeszcze to czytasz, abyś zrezygnował dziś z pączka/snikersa/kawy i wspomógł Gilberta w jego misji.