Droga Czytelniczko / Czytelniku!
Nazywam się Jarosław Schramel, mam 38 lat i mieszkam wraz z żoną oraz córkami (5 l i 2 l.) w Katowicach.
Na początek chciałbym napisać, że zdaję sobie sprawę, iż czasy są ciężkie, a zbiórki powinny być organizowane przede wszystkim dla naprawdę potrzebujących, zwłaszcza ludzi starszych, niezamożnych i chorych, ale bez Waszej pomocy nie uda mi się spełnić swojego marzenia: pełnego odkrycia rodzinnej historii.
Od ponad roku zajmuję się historią i genealogią rodziny ze strony ojca, Krzysztofa, syna Kazimierza. Mój dziadek był synem Stanisława (1890-1969), urzędnika z Chrzanowa, którego ojcem był Ludwik Schramel (1850-1896). Ten ostatni był oficerem i podkomendantem straży pożarnej w Tarnowie, a zmarł na początku września 1896 r., w następstwie obrażeń, jakich doznał w czasie akcji pożarowej w Starym Sączu. Potwierdza to treść listu, jaki Stanisław napisał w listopadzie 1953 r. w odpowiedzi na pytania mojego dziadka, Kazimierza, o swoich przodków.
I teraz dochodzimy do sedna: ojcem Ludwika Schramel był Maciej - adwokat i radca prawny - który wspierał materialnie powstańców styczniowych (1863 r.). Po upadku powstania Maciej musiał znosić prześladowania ze strony władz zaborczych, aż w końcu postanowił wraz z żoną udać się do USA, a później sprowadzić tam syna (Ludwika) i córkę. Wg moich szacunków miało to miejsce pomiędzy 1864 a 1865 rokiem.
Maciej Schramel wsiadł wraz z żoną na statek wypływający z portu w Bremie i razem popłynęli za ocean, wysyłając wcześnie do rodziny kartkę z informacją, że ruszają w drogę. I tutaj w zasadzie sprawy się komplikują, a trop urywa... Maciej nigdy więcej nie nawiązał kontaktu z krewnymi z dzisiejszej Polski, a dopiero informacja uzyskana od powracającego ze Stanów znajomego pozwoliła rodzinie poznać prawdę: Maciej z żoną zamieszkali gdzieś na zachodzie USA, gdzie mieli własną fermę. Tylko tyle.
Usiłowałem na własną rękę namierzyć dokumenty potwierdzające fakt bytności Macieja Schramel w Stanach, ale niestety mi się to nie udało. Należało zwrócić się o pomoc do specjalistów.
Jako zarejestrowany i czynny członek wirtualnej strony MyHeritage dowiedziałem się mailowo, że koszt poszukiwania przodków przez profesjonalnych badaczy wynosi ok. 6000 dolarów (czyli w zaokrągleniu 24 000 PLN). Ta kwota zdecydowanie przerasta moje możliwości finansowe, dlatego postanowiłem zwrócić się do Ciebie.
Jeśli uważasz, że ta sprawa nie jest tylko moją fanaberią oraz że warto dopisać ostatni rozdział tej historii, zwracam się do Ciebie z prośbą o pomoc pieniężną. Ze swojej strony obiecuję informowanie Cię na bieżąco (najlepiej drogą mailową) o poniesiownych przeze mnie wydatkach i postępach w sprawie. Chętnie też udostępnię Ci materiały (zdjęcia, artykuły itp.), które udało mi się zgromadzić do tej pory. Jednym z nich jest skan zdjęcia z księgi chrztów z 1850 roku, w której widnieje wpis dotyczący mojego prapradziadka Ludwika, syna Macieja, który jest tam wpisany jako ojciec Ludwika - fragment tego skanu zamieściłem jako "wizytówkę" tej zbiórki.
Liczę na Waszą pomoc, za którą z góry dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
Jarosław Schramel, prapraprawnuk Macieja (ok. 1820-? w USA)
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Basia
Powodzenia!
Jarosław Schramel - Organizator zbiórki
Dziękuję:)