Jestem Luna - mam raka

Hej, jestem Lunka i mam raka. Nie wiem, co to znaczy, ale mame mówi, że to poważna sprawa i potrzebujemy Waszej pomocy... Mam prawie 9 lat i najbardziej w życiu to lubię gryźć patyki i tarzać się w trawie. No i jestem też łasuchem strasznym, kiedyś zjadłam folijkę po parówce, ale to historia na inny czas...

Głównym moim zajęciem na co dzień jest uszczęśliwianie mojej mame (i wszystkich do okoła też) i dbanie, żeby nie zwariowała. Można powiedzieć, że znamy się jak łyse konie - ona ratowała mnie, kiedy miałam sraczkę, a ja ją, kiedy było jej ciężko wstać z łóżka. 

Mam na nodze guza. Nie przeszkadza mi wcale w bieganiu, więc nie wiem, czemu się wszyscy martwią! Pan weterynarz powiedział, że jest średnio fajny i jeszcze trochę będę musiała go poodwiedzać (chyba mnie bardzo polubił...). Trzeba guza wyciąć, żebym mogła dalej robić to, co robię najlepiej - być oczkiem w głowie mame.

Jak już go wytniemy, to potem go zbadamy, i też inne różne rzeczy też (np. wątróbkę, chyba tak to się mówi). On jest podobno złośliwy, ale nie wiem jak to możliwe, bo przecież ja nigdy taka nie byłam!

Dziś mame prosi naszych wspólnych przyjaciół, żeby pomogli nam zapłacić za operację i późniejsze badania. Chcemy bardzo, żeby nie było chemio- czy radioterapii, ale Pan weterynarz nie był nam w stanie tego obiecać. To jak, pomożecie?