Żebyśmy mogli zostać razem

Starałam się nigdy nie prosić o pomoc, radzić sobie sama, mało tego przez bardzo długi czas sama na własną rękę i bez żadnego wsparcia wylapywalam wolnozyjace koty, aby je wyleczyc, wykastrowac i znaleźć im niesamowite domy, przgarnialam psy z problemami behawioralnymi, żeby choć trochę (na ile moje umiejętności pozwalały) zniwelować ich traumy i wypracować panowanie nad emocjami, żeby miały szansę na swoje własne domy.

Kilka miesięcy temu zmarł mój dziadek, w ten sam dzień zostałam zwolniona z pracy, ponieważ według pracodawcy śmierć członka rodziny nie była wystarczająca, aby zgłosić nieobecności w pracy. Tego samego dnia,  w sumie przez przypadek, dowiedziałam się o problemie zdrowotnym, który sprawił, że na cały okres czasu, aż do teraz, nie byłam w stanie podjąć pracy. Próbowałam łapać się jakiś pracy typu inwentaryzacja, czy rozwożenie pizzy, ale niestety moje samopoczucie pogarszało się nawet po tym. .. Zostałam odcięta od jakichkolwiek dochodów, przez co pojawił się problem z utrzymaniem siebie i swoich zwierząt. 

Aktualnie mój stan zdrowia powoli normuje się, więc moja sytuacja powinna niedługo wrócić do normy,  ale niestety posiadam aktualnie zadłużenie na prawie 6 tysięcy w wynajmowanym mieszkaniu i został mi tydzień... Albo to opłacę, albo będę musiała się wyprowadzić. 

Zdołowana zaczęłam szukać domu dla moich ukochanych kotów, żeby chociaż je uchronić przed bezdomnością, wtedy jedna dobra dusza podsunęła mi pomysł o założeniu zbiórki. 

Nie mam już nic do stracenia, więc próbuje, wszystkiego, żebyśmy mogli zostać razem, bo serce mi krwawi, że musiałabym rozstać się z moimi kotami.

Furia ma 6 lat i od maleńkości jest przy moim boku, Aslan to znajda, której nikt nigdy nie szukał, był dziki i nadal boi się wielu rzeczy, ale po dwóch latach razem przekonał się, że ludzi nie trzeba się bać 

Chciałabym opłacić zaległość i móc zostać z moimi siersciuchami w naszym domu, bo przecież nie tak miało być, to okropnie boli, że rozdzielić nas mogą pieniądze 😔