Mam taką myśl, że osoba współuzależniona, trwając w wieloletnim związku, traci więcej niż alkoholik. Gdy po wielu latach odważy się wyjść z tego piekła, poszuka pomocy, przepracuje swoje doświadczenia na terapii, co nieraz trwa kilka lat, i zacznie myśleć, że wszystko wraca do normy, będzie musiała się jeszcze zmierzyć z żalem dorosłych dzieci. One zapominają o ojcu-alkoholiku, ale i tak mierzą się z DDA, z deficytami, które powstały w życiu rodzinnym u jego boku. Nie ma ojca-oprawcy, ale pozostaje żal i gniew wobec matki, że nic z tym nie zrobiła albo zaczęła działać zbyt późno.
Ta matka próbuje żyć inaczej – wie, że to wszystko było chore, ale nie cofnie czasu. Być może się podda, bo nie ma siły przebicia, dręczą ją wyrzuty sumienia. Prawda, w której stanęła, jest trudna, bo współuzależnienie, w odróżnieniu od alkoholizmu, nie jest chorobą, a więc trudniej szukać dla niego usprawiedliwień.
Dlatego chcę wydać książkę o tym co mnie spotkało, być nadzieją dla innych kobiet, zwyczajnych jak ja. Chcę aby wiedziały, że nie są same, że jest nas więcej. Że każdą z nas stać na wyjście z zaklętego kręgu i uratowania siebie i dzieci.
Nie jestem pisarką, nie mam wykształcenia psychologicznego, ale wiem, że moje słowa mogą dać nadzieję i otuchę. Dlatego oddaję Wam kawałek siebie.
Proszę was wszystkich – rodziny, przyjaciół, znajomych: nie odwracajcie się. W was siła nas wszystkich. Współuzależnienie to prawdziwe piekło dla osoby, która chce żyć normalnie.
Łatwo jest oceniać, ale pomóc jest o wiele trudniej.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!