Mam na imię Anna. Mam prawie 60 lat. Mąż (jest prawnikiem) rozwiódł się ze mną po 25 latach małżeństwa. Wymienił mnie na młodszą, elegancką panią. Teraz sprzedajemy nasz dom. Pani z biura sprzedaży wyceniał go na 450 tys. zl. Suma ta, po podzieleniu na dwa, opłacie prowizji biura oraz spłacie kredytu hipotecznego nie zapewni mi mieszkania. Mieszka ze mną mój dorosły syn, ale on też nie ma żadnych oszczędności, żeby dorzucić się do mieszkania. Moim marzeniem jest kupno własnego kąta na starość i urządzenie go tak, żeby czuć się w nim dobrze i bezpiecznie. Były mąż stwierdził, że można kupić za dwieście tysięcy mieszkanie. Owszem, można - klitkę w ruderze w menelskiej dzielnicy na ostatnim piętrze. Ja marzę o miejscu w którym mieszkają moi bliscy i przyjaciele, no i na parterze, bo biodro i kręgosłup boli jak chodzę. Nie na moje siły jest wchodzenie tak wysoko. Wydaje mi się, że on chce mnie upokorzyć wpędzając w nędzę. Takie jest prawo, że współwłasność dzieli się na połowę. I nie ma znaczenia, czy ta połowa jest dla kogoś wszystkim, czy też jest to drobny dodatek do bardzo wysokiej, prawniczej pensji.
W lutym przyszłego roku kończę 60 lat i przechodzę na emeryturę. Z uwagi na pracę w budżetówce, nie bę
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!