Zbiórka zgubić za sobą ból, gorycz i żal - miniaturka zdjęcia

zgubić za sobą ból, gorycz i żal Jak założyć taką zbiórkę?

Zbiórka zgubić za sobą ból, gorycz i żal - zdjęcie główne

zgubić za sobą ból, gorycz i żal

9 638 zł  z 9 999 zł (Cel)
Wpłaciły 84 osoby w ciągu 7 dni.
Wpłać terazUdostępnij
 
Maja Kowalczyk - awatar

Maja Kowalczyk

Organizator zbiórki

Dzień dobry, jestem Maja. Mieszkam na wsi i w internecie. Za dużo gadam. Mam zwykłą, nudną, słabo płatną pracę. Wmawiali mi kiedyś, że będę znana i genialna, tylko zapomnieli zadbać, żebym urodziła się wśród elit. Na co dzień jestem więc raczej kłębkiem nerwów.

Z reguły sama zajmuję się pomaganiem osobom takim jak ja w ramach Funduszu Solidarnościowego im. Milo Mazurkiewicz. Pomagania w tym, czego sama odmawiam sobie od lat. Zbieram pieniądze na coś, co nazywa się tranzycją. Przejściem z jednego stanu, pełnego bólu i cierpienia, do stanu, w którym tego bólu i cierpienia będzie przypuszczalnie mniej.

Bardzo proszę was o pomoc, jeśli tylko macie cokolwiek wolnego. Nie narzucam się. Ale bez tej pomocy spędzę kolejne lata na biciu się ze sobą. Nie jestem w stanie zgromadzić sama nawet tyle, o ile proszę – a z pewnością w dłuższej perspektywie będę potrzebować więcej. 

---


Nawet nie wiecie jak trudno mi to napisać. Zbieram się do tego chyba z miesiąc. Zwykle łatwo mi narzekać w przestrzeń, albo snuć długie wywody – ale nie szczerze prosić o pomoc.

Nie wiem nawet co miałabym wam powiedzieć o tym, jaki jest cel tej zbiórki. Większość pisze "na tranzycję". Albo "na bycie sobą". Ktoś kiedyś ukradł mi pomysł, bo napisał "by przestać się bać i zacząć żyć". Ale co to właściwie znaczy dla kogoś, kto nigdy nie przeżył czegoś podobnego? Kto nie dorastał przez lata w poczuciu, że coś z nim jest nie tak, ale nie wiedział do końca co? Jak to w ogóle wyjaśnić?

Jest wiele narracji o tym, jak to człowiek "rodzi się w niewłaściwym ciele". Takie ułomne próby opowiedzenia tego, czego nie da się opowiedzieć słowami. Bo jak opowiedzieć o tym, że w wieku lat nastu przestraszyłam się zarostu pojawiającego się na mojej twarzy? Albo włosów na ciele, które były ciemne, gęste, które zabierały mi coraz więcej powierzchni skóry na którą nie mogłam już patrzeć bez obrzydzenia? Nawet teraz czuję się brudna kiedy o tym piszę. I ciągle mam w głowie głos który mówi mi "przestań, ludzie mają poważniejsze problemy".

Bo mają. Takie osoby jak ja nie mają zresztą ostatnio dobrej prasy. Panika, że "chłop przebrany za babę" wejdzie do twojej łazienki i zrobi ci krzywdę zahacza ostatnio o taki absurd, że jedna z tak zwanych feministek w Anglii namawiała mężczyzn noszących broń (!) do patrolowania damskich toalet. Normalni ludzie pukają się w głowę kiedy słyszą takie rzeczy, albo wykłócają się z tymi mniej normalnymi. Ale kiedy zaczyna cię to dotyczyć osobiście, to optyka kompletnie się zmienia. Najpierw pojawia się wściekłość, potem lęk. A potem zwątpienie w siebie.

Typowa osoba cis nie zadaje sobie tylu trudnych pytań dziennie co osoby transpłciowe: a właściwie po co mi to? Co mi z tego przychodzi? Nie lepiej żyć sobie jak dotąd, udając że dobrze ci nie tylko w twoim przyrodzonym ciele, ale też z faktem, że wszyscy traktują cię jak kogoś, kim nie jesteś?

Wiem co mówię. Spędziłam zdecydowanie za dużo czasu wypierając to, kim jestem. Wmawiałam sobie na przykład przez lata, że w ogóle nie mam płci. Albo że życie i tak jest dla mnie wystarczająco trudne, żebym jeszcze dokładała sobie zmartwień.

Mam 36 lat. W lutym stuknie mi 37. Kiedy byłam mała, nie miałam w ogóle pojęcia że istnieje coś takiego jak transpłciowość. Tak, bawiłam się czasem lalkami i czytałam książki Astrid Lindgren, ale brałam też do zabawy resoraki i oglądałam Power Rangers. Przestawałam częściej z dziewczynkami niż z chłopcami, ale rodzina uważała że to dlatego, że chłopców się bałam, i że to takie "rozwojowe problemy". Poza tym no dajcie spokój, chłopaki, nigdy nie graliście w gumę ani w klasy? Nie? Dziwni jesteście.

Dojrzewanie jest dziwnym czasem, a dojrzewanie w wewnętrznym wyparciu tego, co otoczenie zaczyna wkładać ci do głowy i ciągłe szamotanie się ze sobą, jest jeszcze dziwniejsze. Wszystko wokół mówi ci, że twojej płci przynależą pewne zachowania i pewne role. Pewne rzeczy są ci wybaczane, a za inne dostajesz ochrzan. Chłopaki nie płaczą. Słyszysz to i coś się w tobie buntuje. Ale to nie jest bunt w stylu "a właśnie że płaczą", tylko bardziej coś jak "dlaczego zakładasz, że wiesz kim jestem?". Dopiero potem przychodzą inne rzeczy. Lęki przed światem. Zasłanianie się zawadiackim zachowaniem. Wyparcie.

Przez lata nie miałam pojęcia, że może być inaczej. A kiedy uderzyło mnie pierwszy raz poważnie, że coś grubo ze mną nie gra, od razu zostałam uspokojona, że to naturalna kolej rzeczy i że muszę po prostu dorosnąć. Do bycia mężczyzną. Nie wiedziałam wtedy, czy czuję się bardziej kobietą czy nie, ale kiedy słyszałam to słowo na "M", miałam dreszcze. Nigdy, przenigdy w całym życiu nie użyłam go w odniesieniu do siebie. Jeśli to zrobiłam, musiałam być w fazie ostrego wyparcia. Kiedy usłyszałam to słowo od mojej pierwszej psychoterapeutki, robiło mi się zimno. Czułam się naprawdę jak w klatce.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam na jakimś Discovery dokument o "zmianie płci", zostałam uderzona obrazem jakiegoś faceta z USA po pięćdziesiątce w wojskowym mundurze który w ramach zaleceń psychiatry malował się kosmetykami żony, w efekcie czego wyglądał tak, że na sam widok miałam ochotę się schować. Nie wiedziałam co o tym myśleć, nie mogłam zobaczyć w tym siebie. Wizja, że gdybym chciała "stać się dziewczynką", musiałabym przejść serię kolejnych upokorzeń – jakby tych codziennych w moim życiu było za mało – była mrożąca. Wiecie, w szkole nie było za dobrze, w domu też średnio; wychowali mnie tzw. wysokofunkcjonujący alkoholicy. No, z tym "wysoko" to do czasu.

Nie będę wam wszystkiego streszczać, nie o to tu chodzi. Chciałam wam tylko pokazać, że doświadczenia różnych ludzi są... różne. Przez lata wypierałam samą myśl, że może wcale nie jestem "bezpłciowym bytem" za jaki się uważałam – że może moja cała niechęć do tematyki cielesności i komunikacji ze swoim ciałem nie brała się stąd, że według siebie pochodziłam z kosmosu. Że może chodzi po prostu o to, że jestem kobietą, która rzeczywiście nigdy nie miała szansy się urodzić. Że zapuściłam długie włosy wcale nie dlatego, że chciałam przykryć odstające uszy i że na zajęciach teatralnych nie przebierałam się w spódnice "dla zabawy". Że kiedy poznałam dziewczynę, o której od początku wiedziałam że jest lesbijką, zakochałam się w niej tak, jakbym uważała to za naturalne, że mam szansę na wzajemność.

A jednocześnie wypierałam. Bardzo aktywnie. Chciałam nawet zacząć ćwiczyć krav maga żeby "zmężnieć". Tak długo, aż coś w końcu pękło. W 2017 czy 2018 roku obudziłam się ze snu, w którym miałam inne ciało, inny głos i prezencję. Możecie się domyślać, jakie. Kiedy się obudziłam, o mało się nie popłakałam. Chciałam tam wrócić. Wszystko uderzyło we mnie jak dziesięciokilowy odważnik w głowę Strusia Pędziwiatra.

Ktoś powiedział mi wtedy, że osoby, które nie są trans, nigdy nie spędzają tyle czasu na zastanawianie się nad tym, jakiej właściwie są płci. Że jeśli to u siebie widzisz, to wiedz że coś się dzieje.

Wpadłam w rozpacz. Zmarnowałam tyle lat na obijanie się po kątach, na wypieranie oczywistego. Po drodze dorobiłam się lęków, w tym egzystencjalnych. Kiedy poszłam na pierwsze spotkania grupy wsparcia dla osób trans w moim mieście, zdołował mnie fakt, że otaczali mnie sami młodzi ludzie, którzy mieli szansę zrobić coś dla siebie o wiele wcześniej w swoim życiu. Coś, o czym ja mogłam dotąd tylko pomarzyć.

Dostałam wtedy dopiero pierwszą swoją stałą pracę na nieśmieciowej umowie. Nie było w niej mowy o żadnym coming oucie, bo praca była z klientem, a klient może być nietolerancyjny. Zarabiałam dość, żeby wegetować, bo miałam bliską osobę na utrzymaniu – osobę którą życie też doświadczyło, tylko w inny sposób. Więc utrzymywałam siebie, ją i dom. I koty na dokładkę. I tak łącznie przez ponad pięć lat mówiłam sobie: jeszcze trochę, a wszystko się odmieni, wtedy odłożę pieniądze i zacznę tranzycję.

Oczywiście byłam sobą, więc zamiast wymagać czegoś od innych, razem ze znajomymi osobami założyłam inicjatywę, której celem jest... pomaganie takim samym osobom jak ja w zdobyciu pieniędzy na zabiegi i wizyty lekarskie, które w Polsce nie są nijak refundowane. Tak powstał Fundusz Solidarnościowy im. Milo Mazurkiewicz – inicjatywa nazwana imieniem osoby, która poniosła porażkę w starciu z państwowym systemem opieki zdrowotnej i ogólnym krajowym zidioceniem, odbierając sobie życie w ostatnim skoku w nieskończoną dal – żeby nawiązać do pretensjonalnego tytułu niniejszej zbiórki.

W międzyczasie, katując się w mojej pracy do niemożliwości, wykorzystałam w końcu okazję i zwiałam do korporacji. Była niby taka fajna, tęczowa. Ale płaciła jeszcze gorzej. Ja ciągle pracowałam za dwoje. A lata mijały. W końcu osoba, którą utrzymywałam latami, znalazła pracę. Tyle że ja musiałam sfinansować koszmarnie kosztowny remont, od którego dosłownie zależało to, czy mój dom przeżyje najbliższą zimę. Nie chcę wam mówić na ile się zapożyczyłam – czy to przez rodzinę, czy to po prostu odmawiając sobie wszystkiego i odkładając na to. Potem zresztą i tak straciłam pracę w korpo i byłam bezrobotna przez okrągły rok. Ci, którzy mnie znają, mogą potwierdzić w jakim byłam wtedy stanie. Gdybym założyła taką zrzutkę, przejadłabym wszystko na życie. Katowałabym się poczuciem winy, że kogoś oszukałam.

Bo trzeba wam wiedzieć, że cokolwiek chcecie w Polsce zrobić w temacie tranzycji, potrzeba wam pieniędzy. Dużo pieniędzy. Nawet nie na jakieś kosmiczne operacje, ale na przykład na wizyty u lekarzy, którzy nie są ostatnimi ignorantami. Endokrynolog, który pomoże dobrać odpowiednie dawki dla hormonalnej terapii zastępczej. Seksuolog, który będzie w stanie wystawić opinię dla sądu, do którego musicie podać własnych rodziców by zmienić sobie oznaczenie płci w dowodzie. Psycholog, żeby wszystko to jakoś przetrwać. Warsztaty z modulacji głosu, bo chciałabym kiedyś śpiewać tak, jak sama słyszę siebie w głowie, a nie jak karykatura mojego dziadka przy goleniu.

No i np. depilacja laserowa ciała. Zachcianka bogatych dziewczynek, jak kiedyś powiedziała mi złośliwie pewna osoba. Cóż, może i tak. Może i kanony piękna narzucane przez kulturę są absurdalne. Ale powiedzcie to cis kobietom z hisrustyzmem, czy takim osobom jak ja, które przeszły dojrzewanie płciowe na testosteronie i włosy rosną im nawet na barkach, a gęsty zarost na twarzy wystaje im spod skóry już po samym goleniu.

Nie marzę nawet o jakichś bardziej skomplikowanych operacjach czy interwencjach chirurgicznych. Na to na pewno nie uda mi się odłożyć w tym życiu. Ale nie wszystkiego też potrzebuję. Są rzeczy, które mogę przeboleć. Są jednak takie, które kłują za mocno. Chciałabym móc kiedyś wyjść na ulicę wyglądając mniej więcej tak jak na moich zdjęciach (są dość stare, drugie musiałam trochę przerobić, bo zwyczajnie wstydzę się pokazywać tak całkiem obcym ludziom). Może nawet pojawić się gdzieś w uszytej na miarę sukni i nie budzić złośliwych komentarzy. Wystąpić publicznie bez wstydu, że ktoś zrobi mi zdjęcie, którego będę się wstydzić do końca życia.

(graphic design is my passion)


Moja relacja rozwaliła się w drobny mak przez mój domowy coming out. Prawie każdą z nas to spotyka. Moi rodzice nawet do końca o mnie nie wiedzą. Robiłam aluzje, ale nie odważyłam się im powiedzieć. Nie, nie są w stanie zrobić mi krzywdy, jestem dorosła i samodzielna. Ale potrafią jojczyć gorzej ode mnie. W dobrej wierze będą mnie zniechęcać i podkopywać moją wiarę w siebie. Ale dowiedzą się, bo oczywiście im się to należy. Kiedy sama poczuję, że nic co powiedzą, nie zawróci mnie z tej drogi.

Mam różne pasje. Wielu z nich nigdy porządnie nie rozwinęłam – czy to przez brak pieniędzy, czy czasu, czy po prostu przez lęki i obawy, że nie będę w tym dość dobra. Od wielu lat piszę do szuflady, gram na basie, produkuję też sporo śmieciowego kontentu w internecie i wykłócam się z różnymi ograniczonymi światopoglądowo osobami. Nie umiem programować, więc łapię się pracy robotnika umysłowego niewykwalifikowanego. Coś tam rzeźbię na YouTube. Działałam kiedyś aktywistycznie, teraz nie za bardzo. 

Właściwie całe życie pomagam innym ludziom w rozwiązywaniu ich problemów, zamiast porządnie brać się za swoje. Bywałam za to nawet doceniana, ale raz że cnotą się nie najesz, a dwa, że jakoś bardzo łatwo tym samym osobom było odkleić się ode mnie, kiedy pomoc nie była już potrzebna.

Nie jestem pewna czy ktokolwiek czyta te słowa dotarł w ogóle do tego momentu. Ale jeśli tak, to chcę tylko krótko podsumować ten koszmarnie długi elaborat. Przepraszam za niego. Ale kiedy coś tłumi się latami, to potem wylewa się to jak rzeka. I ubiera się to w cytaty z piosenek o samobójstwach polskich poetów, chociaż szczerze mówiąc, nigdy nie miałam takich myśli. I mam nadzieję że mieć nie będę. To nie w moim stylu. Jeśli moje marzenia się nie spełnią, pozostanę nieszczęśliwa, ale żywa. Pusta w środku i zgorzkniała jeszcze bardziej, ale zdolna do wypracowania PKB.

---

Mówiąc językiem profesjonalnym, tak bardzo cenionym w tej epoce:

1. Zbieram na zabiegi medycyny estetycznej i opiekę lekarską w celu przeprowadzenia zastępczej terapii hormonalnej w kierunku tzw feminizacji. Wykorzystam wszystkie przysługi i znajomości jakie wykorzystać mogę, ale przy galopującej inflacji same te koszty to nawet więcej niż to, co tutaj podaję. Po prostu wątpię, że ktoś pomoże mi aż do tego stopnia.
2. Wszystkie pieniądze uzbierane tutaj przeznaczę tylko i wyłącznie na moje osobiste potrzeby w zakresie opisanym powyżej. Zgromadzone pieniądze nie będą zasilać Funduszu Solidarnościowego w którym działam: tam w zbiórce funduszy pośredniczy pozarządowa organizacja Fundusz Dla Odmiany, wszystko działa transparentnie, jest rozliczane, etc.
3. Jeśli uważasz, że taki ktoś jak ja nie zasługuje na pomoc, bo pokłóciliśmy się kiedyś w internecie i jestem ogólnie żałosna, ale chętnie pomożesz innym osobom transpłciowym w Polsce, proszę cię serdecznie o wpłatę dowolnej kwoty na konto Funduszu Dla Odmiany z dopiskiem "fundusz Milo". Tam działam nie tylko ja i pomagamy charytatywnie osobom w głębokiej potrzebie.
4. Nie mogę zaproponować w zamian za pomoc żadnego rękodzieła czy gadżetu, bo mam dwie lewe ręce. Ale jeśli jest coś, co mogę dla Ciebie zrobić – proszę, nie wahaj się mnie poprosić. Będę się nawet lepiej czuć z myślą, że nie wyżebrałam pomocy. No chyba że jesteś śmieszkiem, który chce mi napisać "zabij się". Wtedy sorry, nie stać cię na tę usługę.

---

Kimkolwiek jesteś, po stokroć ci dziękuję.

Słowa wsparcia

Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲


  • Wiewiórka - awatar

    Wiewiórka

    24.12.2024
    24.12.2024

    Wiedz, że w swoich uczuciach nie jesteś sama. Wesołych świąt.

    • Maja Kowalczyk - awatar

      Maja Kowalczyk - Organizator zbiórki

      24.12.2024
      24.12.2024

      Nawet nie wiesz ile teraz to dla mnie znaczy, kimkolwiek jesteś ;_;

  • szmeracz - awatar

    szmeracz

    24.12.2024
    24.12.2024

    dzięki, że jesteś

    • Maja Kowalczyk - awatar

      Maja Kowalczyk - Organizator zbiórki

      24.12.2024
      24.12.2024

      weź, bo mi ego urośnie (jeszcze bardziej) ;_;

  • Agnieszka - awatar

    Agnieszka

    24.12.2024
    24.12.2024

    Powodzenia!

  • Nagu - awatar

    Nagu

    23.12.2024
    23.12.2024

    Trzymam mocno kciuki, oby teraz było tylko lepiej!

  • Anonimowy Darczyńca - awatar

    Anonimowy Darczyńca

    23.12.2024
    23.12.2024

    Kibicuję z całego serca. Trzymam kciuki 🤎

    • Maja Kowalczyk - awatar

      Maja Kowalczyk - Organizator zbiórki

      23.12.2024
      23.12.2024

      <3

9 638 zł  z 9 999 zł (Cel)
Wpłaciły 84 osoby w ciągu 7 dni.
Wpłać terazUdostępnij
 
Maja Kowalczyk - awatar

Maja Kowalczyk

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 84

Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
30
Alma - awatar
Alma
50
Wiewiórka - awatar
Wiewiórka
200
szmeracz - awatar
szmeracz
250
Agnieszka - awatar
Agnieszka
50
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
100
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
900
go girl! bądź szczęśliwa! - awatar
go girl! bądź szczęśliwa!
50
Hanna Zdanowska - awatar
Hanna Zdanowska
161
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
900

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

Załóż swoją pierwszą zbiórkę

Zbieraj pieniądze na to, czego
najbardziej potrzebujesz już dziś!

Jak założyć zbiórkę na Pomagam.pl

Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.

Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.

Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.

Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.

W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).

W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.

Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.

Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.

Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.

Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.

Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej:

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij