Zbiórka Ratunek przed amputacją nogi - miniaturka zdjęcia

Ratunek przed amputacją nogi Jak założyć taką zbiórkę?

Zbiórka Ratunek przed amputacją nogi - zdjęcie główne

Ratunek przed amputacją nogi

0 zł  z 12 000 zł (Cel)
Wpłać terazUdostępnij
 
Paweł Gołuchowski - awatar

Paweł Gołuchowski

Organizator zbiórki

Witam serdecznie

Nazywam się Paweł Gołuchowski

Przedstawiam ku przestrodze krótką historię naszej rodziny


Razem..od początku aż po kres

Rodzice są ze sobą niemal 50 lat I wciąż bardzo się kochają. 

Od ponad roku ich życie wystawione jest na nieustanną próbę. Jest to pròba życia z nieustannym widokiem kochanej osoby w ktòrej to życie powoli, z dnia na dzień i niewyobrażalnym bòlu gaśnie. Oto czym jest miażdżyca i jej następstwa- długotrwałą nieubłaganą torturą dla ciała i ducha. Jakże okrótną konsekwencją dla nieświadomego istnienia.

Oto jak się wszystko zaczęło: (piszę to ròwnież jako przestrogę abyście nigdy nie byli w podobnej sytuacji a gdyby Wam zagrażała- abyšcie wiedzieli lepiej niż my jak właściwie postąpić)

Pewnego dnia tata pracując w ogrodzie stracił ròwnowagę, potknął się i uderzył w nogę. Rana ktòra powstała nie była ani bardzo głęboka ani rozległa. Była za to początkiem powikłań, które po roku rozwinęły się do stanu w którym pomimo działań noga zamieniła się w jedną wielką miejscami już obumarłą ranę. Stanu, na ktòry publiczna służba zdrowia (rzeźnia na Szaseròw) ma już jedno, jakże straszne lekarstwo- amputację. Statystyki podają, że co 4 osoba umiera w wyniku powikłań. 

Największą szansą, jaką widzieliśmy był zabieg angioplastyczny mający na celu udrożnienie tętnic i żył nogi. Zabieg został przeprowadzony w szpitalu Praskim. Operacja pomimo starań lekarzy nie przyniosła pożądanych efektów. Choć tata zaczął już po zabiegu chodzić i pomimo poranionej całej stopy dochodzić do siebie, wszystko ustało. Chwila nieuwagi, nieduże zacięcie chirurga przy oczyszczaniu rany podczas jednej z wizyt kontrolnych, następnie uraz i obfity krwotok z tego miejsca w wyniku przypadkowego uderzenia podczas transportu medycznego i olbrzymia, jak na chudziutkiego ojca, utrata krwi... Od tego czasu tata już nie wstał, opadł z sił. 

Jeszcze niedawno (tego roku na wiosnę) siedzieliśmy wspòlnie w małym, bujnie porošniętym ogródKu i wspólnie z mamą pomagališmy tacie uczyć się chodzić na nowo. 10m, 15m, "do furtki i z powrotem" mając oparcie w nas i w kulach. Z dnia na dzień postępy i coraz większe światło w tunelu. Od utraty krwi wszystko się zmieniło. Mijały dni a tata zamiast odzyskiwać siły chudł i gasł niezmiernie powoli. liczyliśmy, że potrzeba czasu aby odzyskał siły, ale krew w ciele nie wytwarza się już tak ochoczo. Z każdą wizytą widywałem i widuję coraz bardziej umęczoną nieustanną opieką w dzień i w nocy mamę, ktòra już nie wie jak pomòc cierpiącemu mężowi. Tata jeszcze jakiś czas temu był w stanie siedzieć. Możliwość ta skończyła się kiedy odleżyny od siedzenia stały się nie do zniesienia. Obecnie zostaje jedynie pizycja leżąca i liczenie na to, że ból pozwoli w końcu zasnąć, że wymęczony organizm pogrążywszy się we śnie odpocznie a umęczony umysł choć na chwilę zapomni o bólu. Leki przeciwbòlowe już dawno przestały przynosić ulgę. Stan nogi i całego organizmu z braku ruchu zaczął się znòw pogarszać. Niczym równia pochyła..

Próba konsultacji chirurgicznej w państwowej poradni zaowocowała skierowaniem na oddział zakaźny rzeźni na Szarerów (Warszawa) z sugestią pozostawienia na oddziale w hospitalizacji. Tata cieszył się na tą myśl- "w końcu może odpoczniesz" mòwił do mamy.. Może tam coś poradzą. Dlaczego nazywam to miejsce rzeźnią? Ano dlatego, że kiedy tata tam trafił- "lekarz" zerknął na nogę i nie patrząc w papiery/badania zawyrokował: "noga jest do ucięcia powyżej kolana bo jest przykurcz. Proszę zabrać pana do domu i dzwonić pod ten numer w celu umòwienia operacji" po czym odszedł. Rodzicom mowę odjęło. Tego samego dnia byłem u nich. Tata (niesamowicie twardy i odporny na ból) powtarzał tylko: "niech obetną, ja już nie wytrzymuję tego bólu, juź chcę żeby to się skończyło". To był niezwykle przykry widok.. Jakby ktoś zgasił w nich resztki nadziei. Siedząc wspólnie przy stole jednocześnie widziałem jak w głowach kłębią się rozmaite wizje "nieuniknionego" werdyktu. Mi zaś kłębiły się statystyki i fakty. Taka operacja była by początkiem końca. Nieustannym dożywotnim kalectwem w ròwnie wielkim cierpieniu. Oznaczała by poddanie zanim wykorzysta się wszystkie możliwości. Nie mogłem na to dłużej patrzeć.

Bezsilność wybudza z marazmu. Bezzwłocznie zapisałem tatę do niezależnej placówki -Instytutu Kardiologii w Józefowie aby z drugiego niezależnego źródła zweryfikować zasadność wyroku wydanego w rzeźni. Na twarzy lekarza malowało się szczere wpòłczucie kiedy oglądał badania i to, co zostało jeszcze zdrowe z nogi. 

Stwierdził: "szkoda że tak późno... Jest szansa uratować tą nogę.. Trzeba pròbować ją ratować wszelkimi sposobami! Nawet jeśli się uda- będzie się długo goić. To bardzo trudna i długa operacja a tata musi mieć wyprostowaną nogę- ma przykurcz.. Inaczej fizycznie nie damy rady wprowadzić instrumentòw. Operacje tego typu w naszej placówce nie są refundowane, musi pan wiedzieč, że to koszt w sumie z wszystkimi czynnošciami 10-12.000zł" zakładam, że bliżej 12.. Tego w tej chwili nie jestem w stanie ocenić powiedział lekarz. Jeżeli pan się zdecyduje- możemy tatę przyjąć 30.lipca2018 do domu wròcił by w środę. Zgodziłem się bez namysłu (choć koszt operacji jest obecnie kroplą w morzu wydatków poniesionych na opatrunki i próby rehabilitacji).. Widziałem w tym lekarzu szczerą troskę i chęć pomocy.

 Kwota potrzebna na operację nie jest nieosiągalna, ale nie dysponujemy nią na tą chwilę. Niewielkie oszczędności niemal w całości pochłonęły przez ostatni rok wydatki na opatrunki i leki. Choć nią nie dysponujemy, do środy wydobędziemy niezbędne fundusze choćby z podziemi jeśli będzie trzeba.

Wracając do domu karetką cudownie było patrzeć jak w ojcu na nowo rodzi się chęć walki, nadzieja, siła.. Wspaniały lekarz ..powtarzał ciągle. W ogrodzie sanitariusze zatrzymali się na chwilę z łóżkiem. Tata spoglądał w niebo.. Pięknie dziš słońce świeci sunku. Dawno go nie widziałem.

Nie prosimy Was o datki ani wpłaty. Zaistniała sytuacja jest konsekwencją trybu życia, predyspozycji, opieszałości i zaniechań w kluczowych momentach. Nie chcemy Was tym obarczać :-:-) pieniądze bardzo pomagają i serdecznie z całego serca dziękujemy jeśli zdecydujecie się okazać wsparcie ale nie są one jednak celem tej publikacji.

Dajemy Wam kròtką historię naszej rodziny aby ustrec Was od tego losu i takiego toru zdarzeń. 

Dajemy najcenniejszą z możliwych do przekazania lekcji:

-pokory wobec życia

-wytrwałości, hartu ducha, niezłomnośc, woli walki, determinacji

-miłości małżonkòw na dobre i na złe, w zdrowiu i w chorobie

-Więzi rodzinnych i ich siły.

Z całego serca życzymy, aby los nie wystawiał Was na podobną próbę a jeśli wystawi, aby nie złamał w Was tego, co najcenniejsze...

Żyjcie šwiadomie, mądrze zaš czerpcie z dóbr natury.

                                                  Razem...od początku aż po kres


Przydatne linki: 

Klinika w której odbędzie się operacja

http://www.centrumkardiologii.pl/ oraz cennik   http://www.centrumkardiologii.pl/szpital.php

Miażdżyca  https://portal.abczdrowie.pl/miazdzyca

Powikłania i inne ważne informacje  http://marekciecierski.pl/choroby-tetnic/przewlekle-niedokrwienie-konczyn/

0 zł  z 12 000 zł (Cel)
Wpłać terazUdostępnij
 
Paweł Gołuchowski - awatar

Paweł Gołuchowski

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 0

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

fundraiser thumbnail
Załóż swoją zbiórkę

Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!

fundraiser thumbnail

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij