Hej. Jestem Tosia. W marcu tego roku skończyłam 12 lat. Od 1 miesiąca życia jestem ze swoimi czlowiekami, którzy mnie bardzo kochają i dbają o mnie jak tylko potrafią.
Byłam chorowita już od małego. Najdłuższa przerwa od wizyty u doktorka to chyba 3 miesiące, ale mamcia mówi, że to może być spowodowane tym, że od urodzenia byłam w schronisku, od 3 dnia i bez matki, więc nie miałam jak nabrać odporności.
Były lepsze i gorsze momenty w moim żyćku, ale zawsze walczyliśmy.
Niestety, jak miałam 4 lata zły sasiad nasypał na naszą część podwórka trutki na szczury, którą spróbowałam. Mamcia wraz z Panem doktorkiem zrobiła wszystko, żeby mnie uratować i się udało, niestety, trutka zrobiła bardzo duże spustoszenie w moim organizmie i narządach, w szczególności na wątrobie, która już nigdy mi się w pełni nie zregenerowała. Ale brałam witaminki, było dobrze.
Jednak Pan doktor nie chciał podjąć się sterylizacji mnie, bo bal się, że przez moją wątrobę się nie wybudze z narkozy.
Jednak nadszedł taki moment, w którym od tej operacji zależało całe moje życie- miałam bardzo zaawansowane ropomacicze z mnóstwem guzów na macicy. Operacja się udała!
Jednak ponad pół roku po operacji zaczęły się dziać dziwne rzeczy..
Zaczęłam się przewracać, mieć problemy z chodzeniem, wstawaniem, siadaniem. Nie oddychałam też normalnie. To było jak charczenie z popiskiwaniem, bardzo ciężko mi się oddychało.
Mamcia jeździła że mną do Pana doktorka, u którego się leczyłam od szczeniaczka conajmnjej raz w miesiącu. Niestety, pan doktor przestal brać na poważnie mamcię, mówił, że jestem przekarmiona, że mamcia jest przewrażliwiona, itd.
Ale mamcia się nie poddawała. Szukała lekarzy w innym mieście, objeździliśmy ich duuuuuzo, różne badania, różne leki, ale żadne nie pomagały. U jednego nawet usłyszałyśmy, że odstajace boczki na brzuchu to są.. mięśnie.....
Ja przestałam w ogóle wstawać. Po schodach trzeba było mnie nosić, znosić, wnosić, pomagać wstać. Na spacerach się przewracałam. Nie chciałam w ogóle wychodzić z domu, mamcia mnie trochę zmuszała, żebym się załatwiała. Miałam gorączki z temperatura 39,5 stopni i wyższe. Aż w końcu przyszedł taki bardzo ciężki wieczór, że pojechałyśmy do kliniki, gdzie zrobili badania bardziej szczegółowe i stwierdzili podejrzenie nowotworu watroby. Tam skierowali nas do Pani doktor, która po 3 wizycie stwierdziła, że tak trudnego pacjenta jeszcze nie miała. Objawy wszystkiego i niczego.. Ale ta Pani jest lekarzem, który naprawdę chce leczyć i pomóc i zrobiła kolejne badania i kolejne Aż w końcu postawiła diagnozę (jedna z wielu).. Toczeń. Jest to choroba autoimmunologiczna, nie uleczalna, niestety. Ale można ją stopować, jednak jest to kosztowne. Dodatkowo, trzeba kontrolować badaniami krwi i usg specjalistycznym, które jest również kosztowne.
W ostatnim USG wyszło, że mam zmiany na wątrobie, śledzionie i nadnerczu. Jednak bez biopsji się nie dowiemy jakie są to zmiany..
Dostaje też sterydy, ale sterydów nie można dawać w maksymalnej dawce, trzeba zmniejszać co jakiś czas, a w moim przypadku się to nie bardzo sprawdza i w zamian trzeba dodać dodatkowe inne leki..
Jest tego naprawdę bardzo dużo. Ja walczę z choroba, a mamcia stara się zapewnić mi możliwości leczenia.
Jednak nadszedł taki moment w życiu, w którym mamcia przez ostatni rok wyczyściła wszystkie skarpetki, w których były zaskórniaki na czarna godzinę..
Ale nie chcemy się poddawać.. nie chcemy odpuszczać w momencie, gdy znamy główna przyczynę i mamy możliwości leczenia. Chcemy walczyć, ja chce walczyć dla mamci, bo dala mi naprawdę cudowne życie.
W dobrych czasach zwiedziłam kawałek Polski, byłam w górach i nad morzem. Zwiedziłam stolicę i Wrocław.
Ale teraz zaczyna brakować na podstawowe leczenie, nie wspominając o kolejnych badaniach..
A ja jestem waleczna dziewczyna i chorobie się tak łatwo nie daje. Mamcia i Pani doktor widzą jak zawzięcie walczę i chce żyć. Żebym tylko miała taka możliwość..
Mamcia pracuje, ale rachunki, zycie plus moja karma specjalistyczna i leczenie.. nie starcza mamci..
Czy mogłabym prosić Was, wszystkich, żebyście wsparli mnie i mamcię? Żebyście dali mi szansę na jeszcze kilka cudownych chwil z nią?
Dodałam też kilka zdjęć paragonów z ostatnich wizyt. A to jest tylko malutki % tego co za nami jak i przed nami..
Z góry wszystkim bardzo dziękujemy, za chęć, pomoc, nadzieję i możliwość dalszej walki z choroba i życia dla tej puchatej, małej istotki ❤️
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Zuzanna
Wszystkiego dobrego, psinko ❤️
Małgosia
Dużo zdrówka Tosiu, będzie dobrze.
Anonimowy Darczyńca
Dużo zdrówka dla Tosi od Luny i Rysia
Anonimowy Darczyńca
Przypadkiem natknęłam się na tę zbiórkę ale od razu pękło mi serduszko. Wiem jak to jest walczyć o najlepszego przyjaciela. Trzymajcie się dziewczyny! Będzie wszystko dobrze ❤️
Jakub
Tośka dużo zdrówka!