Edycja: 06 lipca
Białaczka nie odpuszcza.
Rozpacz, bezsilność, strach.
Zaproponowano nam bardzo silną chemioterapię ratunkową. Przez 5 dni, codziennie, wraz z podaniem GO do OUN. Jeden dzień przerwy i kolejna silna dawka GO.
Szukamy też dawcy szpiku, bo tylko przeszczep jest w stanie go uratować. Ale do tego przeszczepu trzeba dotrwać…
Mimo, że lekarze unormowali zapalenie płuc i opanowali szalejące bakterie we krwi, to jego stan jest nadal ciężki.
Teraz dodatkowo od wyniszczającej chemioterapii pogorszyły się parametry wątrobowe. Podawany lek w ramach chemioterapii często powoduje zapalenie trzustki, powiększenie wątroby.
Leoś ma także słabe serce i wciąż wysokie ciśnienie.
Bardzo wymiotuje, zmaga się też z silnymi biegunkami. Odmawia jedzenia, codziennie, je coraz mniej i słabnie. On się po prostu boi…
Jest w silnej neutropenii, każdego dnia przechodzi transfuzję płytek krwi, aby choć trochę zwiększyć krzepliwość, bo ewentualny krwotok może być nie do opanowania.
Bardzo się boimy, tego co się może wydarzyć.
Ta wojna jest bezlitosna, ale z Wami mamy szansę na wygraną..
21 maja 2025 roku niewinna infekcja zamieniła się w koszmar…
Ten dzień miał wyglądać zupełnie inaczej. Najpierw zabawa, potem chwila majsterkowania w ogrodzie z tatą, wieczorem zwyczajna rutyna- czytanie i błogi sen w ramionach mamy..
Niestety 21go maja nasz pełen ciepła dom, zamienił się w puste ściany - puste i przeszyte strachem. Bo czy jest coś gorszego niż paraliżujący strach o życie własnego dziecka?
Z Leosiem trafiliśmy nagle na oddział onkologii dziecięcej. Wszystko działo się tak szybko –badania, podejrzenia, aż w końcu druzgocąca diagnoza – ostra białaczka szpikowa. Szok, to przecież niemożliwe! Jeszcze chwilę temu był zdrowy…
Od tamtego dnia naszym domem jest szpital. Obecnie przebywamy na Oddziale Intensywnej Terapii w CSK CKD w Łodzi.
W nocy budzą nas dźwięki maszyn, reagujemy na każdy nawet najmniejszy ruch.
Leoś opleciony jest kablami, podłączony do szeregu kroplówek, co kilka dni do badań jest znieczulany anestezjologicznie, nieustannie kłuty igłami. Czasami kilka razy dziennie ma pobieraną krew. Czy tak powinno wyglądać dzieciństwo?
Jednak, gdy patrzymy na naszego Leosia, w jego oczach widzimy nadzieję. Wiemy, że on to przetrwa, jest niesamowitym wojownikiem! Każdego dnia pokazuje nam, że nie możemy się poddać. On tak bardzo CHCE ŻYĆ!
Leoś przeszedł już pierwszy, niezwykle agresywny cykl chemioterapii. Dzielnie znosił wszystko to, czego nie powinno doświadczać żadne dziecko. Miał nadzieję w oczach, gdy trzymaliśmy go za rękę.
Ale choroba nie odpuszcza. Zamiast poprawy – dramatyczne pogorszenie. Sepsa. Grzybicze zapalenie płuc. Bakterie we krwi i jelitach. Zaburzenia rytmu serca, niemiarowość. Ciągłe transfuzje krwi oraz płytek krwi. Sterydy, po których bardzo źle się czuje.
A teraz – najgorsze wieści.
26 czerwca dowiedzieliśmy się, że leczenie nie działa, a nasz synek ma rzadką mutację genów białaczkowych.
Komórki nowotworowe wciąż atakują. Wciąż stanowią ponad 30% w jego szpiku.Zamiast leczenia standardowego – tylko ratunkowe.
Zamiast nadziei – rozpacz.
I wtedy stało się coś niesamowitego, to jedno spojrzenie, ciepły wzrok dwulatka, w którym widać.. ŻYCIE i nadzieję.
Dlatego chcemy dalej działać, bo wiemy, że on się nie podda, że Leoś ma w sobie tyle siły, że będzie dobrze, ale do tego potrzebujemy pomocy finansowej.
Codzienne przejazdy do szpitala, noclegi, leki, artykuły higieniczne, a także w przyszłości ciężka rehabilitacja, fizjoterapia będzie niesamowicie kosztowna, a to wszystko przekracza nasze możliwości finansowe, dlatego każda złotówka dla nas jest na wagę złota.
Prosimy o pomoc dla niego – Leosia, który każdego dnia łapię nas za rękę, każdego dnia się próbuje się jeszcze uśmiechać. Dla nas już jest zwycięzcą, ale potrzebuje jeszcze trochę siły do walki. Nie pozwólcie by jego historia skończyła się za wcześnie.
W imieniu małego siłacza Leosia,
Jego rodzice- Aneta i Michał
This war is merciless, but with you we have a chance to win.
On 21 May 2025, a small, innocent infection turned into a nightmare...
That day was supposed to be completely different. First, fun and games, then a bit of gardening with dad, and in the evening, the usual routine – reading and blissful sleep in mum's arms...
Unfortunately, on 21 May, our warm and welcoming home turned into empty walls – empty and filled with fear. Is there anything worse than paralysing fear for the life of your own child?
Leo and I suddenly found ourselves in the Department of Pediatric Oncology and Hematology for Children. Everything happened so quickly – tests, suspicions, and finally the devastating diagnosis – acute myeloid leukaemia. Shock, it's impossible! Just a moment ago he was fit as a fiddle...
Since that day, the hospital has turned into our home. We are currently in the Intensive Care Unit in one of the best hospitals in Łódź.
Every night the sounds of medical equipment wake us up, we react to even the slightest movement.
Leoś is tangled in cables, on a drip, desensitized for tests, constantly stuck by needles. Is this what childhood should look like?
However, when we look at our Leoś, we see hope in his eyes. We know that he will survive, he is an incredible fighter! Every day he shows us that we cannot give up. He WANTS TO LIVE so much!
Leoś has already undergone the first, extremely aggressive cycle of chemotherapy. He bravely endured everything that no child should ever have to experience. There was hope in his eyes as we were holding his hand.
But the disease is not letting up. Instead of improvement, there has been a dramatic deterioration. Sepsis. Fungal pneumonia. Bacteria in the blood and intestines. Heart rhythm disturbances, arrhythmia. Constant transfusions, steroids. And now – the worst news.
On 26 June, we learned that the treatment was not working and that our son had a rare mutation of leukaemia genes.
It doesn't stop. There are over 30% cancer cells in his bone marrow.
Instead of a standard treatment, only emergency treatment.
Instead of hope – despair.
And then something amazing happened, that one look, the warm gaze of a two-year-old, in which you can see... life.
That is why we want to continue, because we know that he will not give up, that Leoś has so much strength in him that everything has to be fine, but for that we need some financial help.
Daily commutes to the hospital, accommodation, medication, and in the future, a bone marrow transplant and intensive rehabilitation, which are incredibly expensive. All this exceeds our financial capacities, which is why every pound is like gold dust…
Please help Leo, who takes our hands every day and tries to smile. For us, he already is a winner, but he still needs a little strength to fight. Don't let his story end too soon.
On behalf of little Leo,
His parents, Aneta and Michał
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Sąsiedzi
Leoś walcz ! Rodzice trzymajcie się ❤️ myślimy o Was i trzymamy mocno kciuki. Będzie dobrze !
Anonimowy Darczyńca
Jestem całym sercem z Wami
Anonimowy Darczyńca
Jezus uzdrawia z każdej choroby i z każdej słabości. Trzeba tylko zawołać do niego i oddać dziecko w jego ręce. W cokolwiek wierzysz lub nie wierzysz - spróbuj.
Aneta i Grzegorz G.
Szybkiego powrotu do zdrowia Leoś, a dla rodziców dużo siły w walce.
Sylwia
Zdrowia! I jak najwiecej siły i nadziei ❤️