Za zgodą Rodziców Milenki udostępniam historię, która zmieniła ich całe życie...
"Dzień, w którym dowiedziałam się, że będziemy mieli dziecko, był jednym z najszczęśliwszych dni mojego życia, ponieważ 6 lat czekałam na drugie dziecko. Ciąża przebiegała bez komplikacji (poza łożyskiem przodującym, które nie miało wpływu na rozwijające się prawidłowo dziecko).
Milenka przyszła na świat kilka dni przed Walentynkami, dokładnie 8 lutego. Była śliczna i zdrowa. Idealnie wpisywała się w klimat słodkich serduszek, zdobiących sklepowe witryny. Cała rodzina czekała na nią z niecierpliwością. Po dwóch dobach wróciła do domu, gdzie czekała na nią cała rodzina. Każdy z sercem pełnym miłości do tej małej kruszynki.
Z dnia na dzień Milenka rosła. Stawała się silniejsza, mądrzejsza i bardziej ruchliwa. Jako jedyna, ukochana wnusia była rozpieszczaną księżniczką dziadków. Na koniec marca Milenka została zaszczepiona według planu szczepień szczepionką skojarzoną 5 w 1 (infohexa). Wszystko wydawało się być dobrze, ale po szczepieniu córeczka z dnia na dzień gasła w oczach. Stawała się apatyczna, dziwnie się prężyła. To już nie była ta sama dziewczynka. Niby nie miała gorączki, a jednak mój instynkt podpowiadał, że dzieje się coś dziwnego. Lekarz nie stwierdził nieprawidłowości i odesłał nas z kwitkiem. Nie dałam za wygraną. Przez kilka kolejnych dni jeździłam z córką od lekarza do lekarza. Usłyszałam, że wymyślam dziecku choroby i na odczepnego pani doktor przepisała dziecku „syropek”. Jednak już następnego dnia wystąpił stan podgorączkowy. Milenka zaczęła robić się senna, apatyczna, przestała jeść. Jej twarzyczka zrobiła się blada. Niezwłocznie pojechaliśmy do przychodni, gdzie otrzymaliśmy skierowanie do szpitala na ul. Wojciecha w Szczecinie. Tam przyszło nam odsiedzieć swoje w korytarzowej poczekalni. Kiedy nadeszła nasza kolej, usłyszałam, że Milenka jest odwodniona i oddycha przez przeponę. Następnie wykonano nam dziesiątki badań wraz z RTG, które nic nie wykazało (żadnych zmian w płucach). Po kolejnym odsiedzeniu na korytarzu pani doktor przyjęła nas na oddział pediatryczny; była godz. ok. 20:00. Milenka została podłączona pod kroplówkę z nawodnieniem, antybiotyk oraz podłączona pod tlen, ponieważ ciężko jej się oddychało. Koło 22.00 nastała cisza nocna i nikt więcej do nas nie zajrzał (możliwe, że była pielęgniarka odłączyć kroplówkę), w takim stanie kazano nam czekać do rana. Siedząc na krześle, oparta o łóżeczko, czuwałam przy Milence. Nie wiem, o której w końcu zasnęłam. Obudziłam się rano, nie wiem nawet, która była godzina, zapaliłam światło i zobaczyłam, że córka nie oddycha. Zaczęłam krzyczeć z przerażenia. Pobiegłam po lekarza. W naszej sali zrobił się tłum. Zabrali Malutką do zabiegowego, a ja przez uchylone drzwi tylko widziałam, jak jest intubowana i zabierają ją nie wiadomo dokąd.
Intensywna terapia, to ten oddział, gdzie zabrano moją córeczkę. Niestety nikt nie udzielił nam żadnej informacji. Do godziny 15:00 siedziałam na schodach pod drzwiami (pielęgniarka poprosiła mnie na pobranie krwi do przetoczenia), nikt nic nie powiedział, zaprosiła i wyprosiła. Przez chwilę widziałam tylko córkę podłączoną do aparatury. Kiedy wybiła 15:00, mogłam spotkać się z córką. Była jedynie w pampersie, cała okablowana, taka niewinna, taka bezbronna. Kiedy przyszła pani ordynator - nie miała dla nas dobrych wieści, niestety lekarze nie dawali Milence żadnych szans, ze względu na niedotlenienie, jak również wysokie skoki cukru zrobiły bardzo duże spustoszenie w jej malutkiej główce, co mogło doprowadzić do „rozpuszczenia mózgu” (słowa pani ordynator). Następnego dnia lekarz poprosił nas, abyśmy ochrzcili Milenkę, ponieważ miała nie przeżyć. I tak spędziłyśmy 17 dni na intensywnej terapii, każdego kolejnego dnia żegnając się ze sobą. Myślałam, że oszaleję, nie mogłam jeść, spać, w kilka godzin straciłam pokarm (karmiłam córkę piersią) oraz osiwiałam, życie zatrzymało się dla mnie tamtego feralnego dnia i kręciło się tylko wokół szpitala i córki.
Codziennie prosiłam Boga, aby mi jej nie zabierał, każdą wolną chwilę przed szpitalem i po szpitalu spędzałam w kościele. „Boże, nieważne, jaka będzie, ważne, aby żyła” - i dzięki Bogu ta kruszynka miała siłę do walki. Udało się, w końcu nadszedł upragniony dzień, kiedy opuszczaliśmy szpital - całą mnie przepełniała radość. Miałam nadzieję, że to koniec, że to koniec cierpienia mojej kruszynki, że teraz będzie, jak dawniej - lecz tak naprawę okazało się, że to jest dopiero początek walki o codzienne życie Milenki.
Ostateczna diagnoza powaliła mnie na kolana – „nie widzi, nie słyszy, karmiona przez sondę z setką napadów padaczkowych dziennie. Po prostu Roślinka”.
Nie wiedziałam, co robić, jak się nią zajmować, jak żyć, codzienność mnie przerażała.
Lecz dziękowałam Bogu, że jest z nami, że mi jej nie odebrał, że dał szansę na lepsze jutro.
Długo trwało, zanim pogodziliśmy się z losem i nauczyliśmy się siebie na nowo. Codzienna rehabilitacja, masaże i wszelkie zabiegi, które były w zasięgu naszych możliwości, doprowadziły nas bardzo daleko. Przez ostatnie lata nie mieliśmy swojego życia, wszystko kręciło się tylko wokół leczenia i rehabilitacji Milenki, nasze życie to ciągła walka o Nią i o nas, wszystko podporządkowane Jej, każda choroba kończyła się oddziałem szpitalnym, jak również dla nas wakacje czy ferie to turnus rehabilitacyjny lub delfinoterapia. Przez cztery lata nikogo nie prosiliśmy o pomoc, sami radziliśmy sobie, niestety z wiekiem koszty leczenia, rehabilitacji oraz sprzętu zaczęły nas przerastać - to nie kwoty w setkach; to niestety kwoty w tysiącach.
Z perspektywy czasu oraz zdobytego doświadczenia chorobą córki cały czas nie daje mi spokoju pytanie, dlaczego Milenka nie została podłączona do monitora funkcji życiowych (który w sytuacji zagrożenia życia zaalarmowałby personel), wiedząc że mimo braku zmian w Rtg córka oddychała przeponą - był to już objaw problemów z płucami. Dlaczego nikt do nas nie przyszedł, nie sprawdził, nie zbadał? Ja mogłam nie wiedzieć, ale dla lekarza to chleb powszedni, dla lekarza to codzienność. Gdyby to wszystko było tak, jak trzeba, nie doszłoby do tego wszystkiego. Wystarczył jeden monitor i dziś córka może by nie była chora lub stan nie byłby taki ciężki.
Cały czas dręczy mnie myśl, że wszystko mogło być inaczej, gdyby w szpitalu potraktowano nas po ludzku, a nie jak balast, który trzeba gdzieś upchnąć, a rano niech się martwi kto inny... " - Mama Milenki.
Nie jestem osobą spokrewnioną z Milenką, ale jej najbliżsi wiedzą i zgadzają się na prowadzenie zbiórki.
Za wszelkie datki bardzo dziękujemy, pomagacie po prostu Milence lżej żyć.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.
Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.
Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.
Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.
W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).
W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.
Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.
Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.
Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.
Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.
Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej: