Mishka jest dwuletnim wesołym i przede wszystkim ruchliwym pieskiem typu Husky. Nie ma rodowodu, uratowana z pseudo-hodowli, jednak kocha, jak nie jeden rasowiec!
Mieszkamy razem w dużym mieście, w bloku. Staram się dostarczać jej, jak najwięcej ruchu, poprzez zabawę, sport, czy wycieczki. Niestety widzę, że często to nie starcza, szczególnie w nowomiejskim otoczeniu.
Mishka, jak to husky jest "psem pociągowym". Nie, nie oznacza to, że lubi jeździć pociągami (chociaż nigdy nie wiadomo- jeszcze takowym nie jechała!), a to, że po prostu lubi ciągnąć.
Najlepszym więc dla nas wyjściem byłby dogtrekking. Cóż to takiego? ytuję definicję: "Dogtrekking to nic innego jak wędrówka z psem lub psami przypiętymi do opiekuna za pomocą linki amortyzowanej oraz pasa biodrowego. Jak ktoś lubi rywalizację można go uprawiać sportowo lub czysto rekreacyjnie, traktując jako turystykę z psem."
Niestety, mój psiak potrzebujedługich i skomplikowanych tras. Godzinny spacer po lesie, to dla niej bułeczka z masłem.
Marzy nam się więc dogtrekking wysokogórski. Takowe urządzane są na szczyty w okolicach granicy Polsko-Słowackiej. Chciałybyśmy wejść na szczyt Sławkowski (2185 m n.p.m.), bądź Wołowiec (2064 m n.p.m.). To chyba (naj)bardziej znane dogtrekkingowe cele.
Taka podróż jest jednak kosztowna...
Niestety, na tę chwilę, mimo bycia aktywną zawodowo, nie możemy z Mishką pozwolićsobie na taką wyprawę. Cóż, kredyt za małego, czerwonego 12-letniego Hyundaya, którym podróżujemy się powoli spłaca, wynajem mieszkania trochę kosztuje, a same też musimy mieć do do garnka i miski włożyć.
Koszty paliwa, noclegu, "ubranka" i sprzętu trekkingowego... To nie są tanie rzeczy.
Razem z Mishką liczymy na pomoc i wsparcie. Każda złotówka się liczy!
Dziękujemy, ja ściskam a Mishka przesyła psie całusy!
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!