Monika walczy o samodzielność - pomóżmy jej w tej nierównej walce!
Mam na imię Monika Mosór, mam 27 lat i od urodzenia toczę walkę, której nie wybrałam - ale której nie zamierzam przegrać. To nie jest tylko historia medyczna. To opowieść o determinacji, o sile, która rodzi się z bólu, i o nadziei, która nie gaśnie nawet w najciemniejszych chwilach.
Urodziłam się z przepukliną oponowo-rdzeniową. Dla lekarzy to medyczne określenie, dla mnie - codzienność pełna cierpienia, ograniczeń i wyzwań, które każdego dnia testują moją wytrzymałość.
Moje ciało nie działa tak, jak bym chciała.
Zamiast beztroskiego biegu po łące, nauczyłam się poruszać na wózku inwalidzkim. To była bolesna i frustrująca lekcja, ale nauczyła mnie odwagi i hartu ducha, o których wcześniej nie miałam pojęcia. Towarzyszy mi wodogłowie, które powoduje ucisk w głowie i odbiera spokój. Pęcherz neurogenny i jelita neurogenne sprawiają, że każda wizyta w toalecie to stres i niepewność. Zespół Arnolda-Chiariego II stopnia zaburza moją równowagę, a padaczka potrafi rzucić mnie na kolana w najmniej spodziewanym momencie.
Każdy dzień to podróż przez ból, lęk i chwile zwątpienia.
Ale to także podróż przez nadzieję, przez małe zwycięstwa, przez uśmiech, który pojawia się mimo wszystko. Nie jestem tylko pacjentką. Jestem kobietą z marzeniami, uczuciami i ogromną chęcią życia.
Nie godzę się na to, by choroba mnie definiowała.
Codziennie uczę się, jak być bardziej samodzielna. Jak walczyć o szczęście, wolność i godność. Moja codzienność to godziny spędzone na materacu i stole rehabilitacyjnym, gdzie wspólnie z rehabilitantami walczę o każdy drobny postęp - o to, by móc zrobić coś sama, bez pomocy. Spotkania z psychologiem pomagają mi odnaleźć siłę, gdy ciało odmawia posłuszeństwa, a myśli zaczynają błądzić. To nie tylko terapia - to ratunek, światło w tunelu, chwila, w której odzyskuję siebie.
Każdy dzień to także walka z bólem, z ograniczeniami, z lękiem, który potrafi paraliżować. To setki złotych tygodniowo wydawane w aptece, w gabinecie rehabilitacyjnym i psychologicznym, by móc wstać, funkcjonować, żyć.
Co miesiąc tworzy się z tego suma aż 3400 zł.
A to tylko część. Dochodzą wydatki na buty ortopedyczne, środki higieniczne, sprzęt ortopedyczny - aktywny wózek, ortezy - których koszt sięga kilkunastu tysięcy złotych i więcej.
Dlatego dziś zwracam się do Ciebie - do osoby, która może pomóc mi w tej codziennej walce o samodzielność, godność i życie z uśmiechem. Każda złotówka, każde dobre słowo, każda emocja, którą mi podarujesz - to cegiełka, która buduje mój nowy rozdział.
To nie jest tylko pomoc. To jest wspólne tworzenie przyszłości, w której choroba nie ma ostatniego słowa.
Dziękuję, że jesteś ze mną.
Dzięki Tobie mogę wierzyć, że niemożliwe naprawdę staje się możliwe.
Dzięki Tobie mogę marzyć. I żyć.
Z wdzięcznością i nadzieją,
Monika Mosór
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!