Jestem zwykłą, szarą osobą, która nie potrafi przejść obojętnie obok cierpienia zwierzą dlatego w lipcu tego roku przygarnęłam "bezdomną" kotkę błąkającą się po osiedlu w stanie krytycznego wychudzenia. Szybko okazało się że kotka jest w ciąży i wkrótce pojawiły się cztery maleństwa które również postanowiłam odchować i znaleźć im domy. Niestety w tamtym momencie nie znałam całej historii kotki, która jak się okazało miała właścicielkę, która doprowadziła jej organizm do takiego stany wycieńczenia, że kotka instynktownie szukała pomocy przed rozwiązaniem po ludziach. Jak się okazało już po rozwiązaniu była to druga ciąża po 8 tyg. od poprzedniej, a kotka była w stanie skrajnego wychudzenia i nie jadła niczego poza surowym mięsem ponieważ nie znała smaku karmy.
Otrzymała suplementację, a maleństwa były pod opieką lekarza weterynarii, któremu jednak zabrakło wnikliwości i w rezultacie po przejściu na stałe jedzenie zaczął się dramat. Dwójka kociąt zaczęła kuleć a leczenie objawowe nie pomagało. Stan jednego pogorszył się na tyle że kot przestał chodzić dlatego podjęłam decyzję o zmianie lekarza. RTG wykazało uraz kręgosłupa u Pixelka (to ten czarno-biały), a kontynuacja leczenia objawowego nie przyniosła skutku a wręcz stan się pogarszał. Kot był leżący bo złamał sobie też łapkę kopiąc w kuwecie. Został skierowany do kliniki dr Dmuchały w Gdyni, gdzie neurolog-ortopeda zalecił kosztowną diagnostykę i wstępne leczenie.
W międzyczasie w nocy z 31/1 listopada w Halloween rozegrał się dramat. Drugie z kociąt połamało sobie obie łapki zahaczając się o siatkę kojca. Kot wrzeszcząc miotał się z bólu. Natychmiast został zawieziony do Trójmiejskiej Klinik Weterynaryjnej, gdzie w trybie pilnym postawiono diagnozę Wtórnej Żywieniowej Nadczynności Przytarczyc. Po stabilizacji w trybie hospitalizacji kot wrócił do domu z zaleceniami i ostrożnym rokowaniem ponieważ jego szkielet praktycznie nie istnieje. W związku z diagnozą Rico postanowiłam dodiagnozować Pixelka i niestety w jego przypadku werdykt był taki sam. Pozostałe dwa koty, które są w dobrej kondycji aby mogły zostać adoptowane również wymagają chociażby podstawowej diagnostyki obrazowej - 400 zł oraz badań hormonalnych PTH, których kwota przeraża -1200zł x2. (3.200 zł łącznie) Kosztorys w załączeniu.
Początkowo stan obu kociaków poprawiał się w równym stopniu ale u Rico 13 listopada doszło do kolejnego kryzysu i kolejnej hospitalizacji w Trójmiejskiej Klinice Weterynaryjnej, ponieważ pękła mu miednica, którą ma praktycznie w zaniku. Kot dostał do domu opioidy, po których doszło do zatrucia i totalnego kryzysu, ponieważ podstawą leczenia jest odpowiednie odżywianie a kot najpierw przestał jeść, następnie dostał biegunki i wymiotów. W związku z tym zostały odstawione leki przeciwbólowe a dowiezienie go w takim stanie ponownie do Kliniki oddalonej 20 km stało się niemożliwe z powodu bólu.
Po rozmowie z lokalnym weterynarzem podjęto wstępną decyzję o eutanazji z powodu kiepskich rokowań i cierpienia ale ostatecznie na wizycie lekarz-cudotwórca postanowił dać mu ostatnią szansę. Rico został objęty opieką całego zespołu ludzi aniołów w mojej lokalnej Przychodni Weterynaryjnej.
Łzy rozpaczy zmieniły się w łzy szczęścia gdy po dwóch dniach kroplówek, pomimo braku leczenia przeciwbólowego ten wycieńczony i połamany zuch wdrapał się na mnie, żeby wycałować mi twarz. Nadzieja wróciła.
Pixel i Rico potrzebują dalszej hospitalizacji, badań kontrolnych zgodnie z zaleceniami RTG co 2 tyg, a koszt jednego to 500zł. Wysokiej jakości karmy weterynaryjnych, suplementów wapniowych i leków oraz kosztownej rehabilitacji - magnetoterapii min 10 sesji po 80 zł za seans. Koszt 1600 zł dla dwojga.
Łączny koszt dalszego leczenia jakie zalecono z diagnostyką reszty miotu to ok. 10 000 poza już wydanymi 5 000. Niestety nie stać mnie na to, ponieważ sama ciężko choruje od 2016r. na neuroboreliozę, która zniszczyła mi życie i uniemożliwia powrót do pracy na etacie. Mam za sobą 8 lat kosztownej walki o życie, bo w Polsce leczenie Boreliozy nie jest refundowane. Udało mi się stanąć na nogi, choć jestem neurologicznie niepełnosprawna, w wyniku uszkodzenia OUN. Uniemożliwiają mi to prowadzenie auta oraz swobodne poruszanie się.
Każda pomoc z Waszej strony, choćby najmniejsza, będzie dla nas drogocennym krokiem ku ich zdrowiu, bo wierzę, że uda się tak jak mnie się udało i kocięta będą miały szansę na normalne życie.
Z całego serca dziękujemy.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Ewa Kryczka
Sama mam dwa kociaki. Jeden z nich też chorował dwa razy i wiem ile kosztuje leczenie. Życzę wszystkiego dobrego
Mama Kasi
Dołączam się do ratowania maluchów, dziękuję za Pani serce.
Anonimowy Darczyńca
Wszystkiego dobrego dla Ciebie i dla kociaków <3
DorotaD
Trzymam kciuki za Was
DorotaD
Trzymam kciuki za zdrowie kociaków.