Widzicie to spojrzenie? Tak właśnie nasz mały Gucio prosił i miał nadzieje na ciepły i kochający dom gdy go znaleziono. Teraz walczy o życie i prosi Was o pomoc!
Obraz Gucia uratowanego przez dobrych ludzi tak bardzo chwycił nas za serce, że od razu wiedzieliśmy, że chcemy mu pomóc. Z naszej strony, to było chwilę po tym jak straciliśmy kociego członka naszej rodziny po długiej walce z chorobą i uznaliśmy to za znak. Bez chwili wahania skontaktowaliśmy się z Fundacją i po miesiącu trafił do nas. Porzucony, znaleziony, uratowany tak mogłaby wyglądać jego historia… Jednak teraz toksyny wyniszczają jego organizm i liczy się każda chwila.
Na początku nic nie zapowiadało tragedii, malutki przytulas opanował cały dom, skradł serca wszystkich dookoła i beztrosko ganiał za piłeczkami. Sielanka jednak nie trwała długo. Po niespełna miesiącu Gucio zaczął mieć objawy nawracających duszności, wysięku z noska, spadków temperatury, zrobił się apatyczny, słabł z dnia na dzień. Jeżdżąc od kliniki do kliniki początkowo zdiagnozowano u niego nieznaczne zapalenie płuc, zakażenie mykoplazmą, pasożyty… To były jednak jedynie tropy, bo w żadnym z tych przypadków nie powinien wykazywać takich objawów. Pomimo wdrożonego leczenia stan Gucia się nie poprawiał a na każdej kolejnej wizycie widzieliśmy głownie rozkładane ręce – „Kot klinicznie jest zdrowy, nie wiemy co mu dolega.” W końcu ostatni strzał, trzecia klinika, jeszcze więcej badań i padła diagnoza. Wada wrodzona, krążenie wrotno-oboczne, Gucio umiera z powodu toksyn wytwarzanych przez jego własny organizm.
Kotek od niespełna trzech miesięcy jest u nas, od dwóch miesięcy zaczęły się wizyty u specjalistów a od miesiąca jesteśmy praktycznie codziennie w szpitalu. Jego ból i cierpienie odczuwamy już każdą komórką własnego ciała. Od kilku tygodni noce spędzamy na ciągłym czuwaniu sprawdzając jak oddycha, czy nadal oddycha a może trzeba się zrywać i jechać z nim do szpitala.
Nie liczymy już środków włożonych w jego ratunek, po prostu zbliżamy kartę do czytnika i cieszymy się, że w międzyczasie nikt nie zadzwonił i nie powiedział, że „Przykro nam, ale nie daliśmy rady już nic zrobić…” (pomimo, że już kilka razy taka myśl przeszła nam przez głowę). Od diagnozy, minęło kilka dni a my nie pozwalamy sobie na chwile wytchnienia. Umówiliśmy tomografię komputerową, aby w pełni go zobrazować, a chwilę potem mamy już wizytę u Prof. Galantego, najlepszego specjalisty w swojej dziedzinie, aby jak najszybciej przeprowadzić operację. Nie żałujemy ani czasu, ani pieniędzy, bo wiemy, ze jego życie ma wielkie znaczenie.
Jeśli Gucio potrafiłby mówić, to pewnie opowiedziałby każdemu z Nas tę historię, w sposób który potrafiłaby poruszyć każde serce lepiej niż my jesteśmy w stanie to zrobić. Dziś jego wzrok mówi sam za siebie i zadaje pytanie: Czy ja będę jeszcze zdrowy? Czy będę mógł biegać i cieszyć się życiem tak jak kiedyś? Teraz jednak to my mówimy w jego imieniu i w jego imieniu też prosimy o pomoc na jego dalsze leczenie.
Gustaw, pomimo swojej dość wątłej postury ma przeogromne serce do walki i wolę przetrwania. Każdego zaskakuje swoją pokorą w dzielnym znoszeniu trudów codziennego leczenia, samotności, godzin spędzonych w korytarzach kliniki.
Proszę, pomóżcie nam uratować jego życie i przywrócić do pełni zdrowia!
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
E. K.
Niech koteczek zdrowieje, trzymam kciuki ❤️
Julia Karwańska
zdrowia dla kotka