Zamiast cieszyć się z narodzin, jak każda mama, musiałam modlić się o życie swojego dziecka! Wikusia przyszła na świat w 28. tygodniu ciąży, ważąc 1100g.
Jej stan był krytyczny i lekarze nie dawali mojej Kruszynce dużych szans. A wszystko dlatego, że urodziła się z zamartwicą urodzeniową, zapaleniem płuc oraz wrodzoną wadą tętnic. Jej małe ciałko po prostu nie dawało sobie rady, znikało w otoczeniu rurek i aparatur
Mimo to Wikusia miała w sobie ogromną siłę i waleczność. Po 4 miesiącach walki w szpitalu udało nam się w końcu wrócić do domu, do przygotowanego dla niej łóżeczka i zabawek. Ale aparatura musiała pojechać z nami.
Córeczka jest tlenozależna, a nasza codzienność to wizyty u lekarzy i częsta, kosztowna rehabilitacja, by mimo tak ciężkiego początku, Wiktoria miała szansę na samodzielną przyszłość.
Przed nami jeszcze długa, trudna i ciężka finansowo. Nie wiem jak bardzo, ale wiem, że nie damy sobie rady bez pomocy. Dlatego proszę o wsparcie, by ta szansa nie przepadła przez zwykły brak środków.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!