Ofiara kompletnej obojętności

🆘 Czy na pewno „kocham” znaczy to, co powinno?

To kolejna historia, która rozrywa serce. Historia suczki z ogromnymi guzami zwisającymi z brzucha – tak wielkimi, że ocierają o ziemię przy każdym kroku. 

Otrzymaliśmy poruszające zgłoszenie od mieszkanki Częstochowy. Zatrzymała się na ulicy, widząc kobietę wyprowadzającą psa – niewielką, nierasową suczkę, której z brzucha zwisał olbrzymi, ocierający o ziemię guz.

Zgłaszająca zapytała opiekunkę o stan psa – dowiedziała się, że pies nie jest w ogóle leczony, bo „ona nie ma pieniędzy”. Zgłaszająca przekazała jej kontakt do weterynarza, by spróbować pomóc suczce. Ale już wtedy wiedziała, że właścicielka z psem się nie zgłosi. Nie dlatego, że nie ma środków. Dlatego, że zwyczajnie nie chce. I miała rację…

Właścicielka nie podjęła żadnych działań. Od miesięcy nie próbowała szukać pomocy. Nie zgłosiła się do żadnej instytucji. Nie założyła zbiórki. Nie zapytała lekarza, czy da się coś zrobić. Nie widziała potrzeby poszukiwania pomocy dla swojej „kochanej” podopiecznej gdziekolwiek. Z góry założyła, że na leczenie psa jej nie stać, więc nie będzie sobie tym zawracała głowy. 

To nie bieda była przyczyną. To była obojętność.

Dopiero dzięki osobie zgłaszającej suczka trafiła do nas. I tak – właścicielka zgodziła się na przekazanie psa. Ale nie dlatego, że sama chciała coś zmienić. Dlatego, że ktoś inny nie przeszedł obojętnie.

Dziś suczka jest już bezpieczna. Czeka ją bardzo trudne leczenie – guz z listwy mlecznej trzeba usunąć jak najszybciej. Zmiany są rozległe, dwie listwy trzeba będzie usunąć całkowicie. Do tego dochodzą badania, diagnostyka i podstawowa profilaktyka, której NIGDY nie miała.

To wszystko kosztuje. A my, jak zawsze, możemy działać tylko dzięki Wam.

Dziękujemy osobie, która zgłosiła tę sytuację. To dzięki Tobie pies żyje. I prosimy Was – wspólnie ratujmy tę sunię. Bo ona nie miała nikogo, kto byłby w stanie ją obronić.

Z góry dziękujemy za wszelką pomoc!