Mariola jest młodą kobietą – moją cudowną przyjaciółką, wspaniałą żoną i matką dwójki wesołych dzieciaczków – Karola (10 lat) i Antosi (15 lat).
Rok 2016 okazał się dla Marioli bardzo pechowy. Od początku roku pojawiły się drobne dolegliwości. Początkowo były to bóle i zawroty głowy, drętwienie ręki, twarzy. Mimo tych dolegliwości nie skarżyła się, nadal świetnie zajmowała się dziećmi, domem. Gdy dolegliwości zaczęły się nasilać, Mariola poszła do lekarza rodzinnego, który wypisał skierowanie do poradni neurologicznej. Mariola czekała na termin wizyty, a jej stan zdrowia pogarszał się. Kiedy przyszedł termin wizyty, neurolog wypisał skierowanie na badanie TK i odesłał ją do domu.
Niestety, stan Marioli coraz bardziej pogarszał się i nie mogła już dłużej czekać na wyznaczony termin badania. Poczuła się na tyle źle, że zadzwoniła do pogotowia ratunkowego. W odpowiedzi usłyszała, że nie mają w tej chwili wolnych karetek i skoro jest osobą dorosłą i wydolną oddechowo, to nie przyjadą.
Kiedy w końcu została przyjęta do szpitala (czerwiec 2016) na oddział neurologiczny, lekarze podejrzewali stwardnienie rozsiane. W celu potwierdzenia diagnozy Mariola została skierowana do kliniki we Wrocławiu. W tym celu została wypisana ze szpitala, aby samodzielnie pojechać do kliniki. W wyznaczonym terminie w klinice, kazano jej czekać w kolejce na przyjęcie na oddział (trwało to od godziny 7.30 do ok. godz. 17.00). Po przyjęciu i podstawowych badaniach lekarze po około upływie tygodnia czasu lekarze zdecydowali się na biopsję, aby dokładniej zbadać, jaki to rodzaj nowotworu. Mariola przebywała w szpitalu, bez żadnych wyjaśnień lekarzy, w oczekiwaniu na biopsję. Dopiero interwencja jej męża Mariusza i brata Bartosza, spowodowało, że otrzymali dokładniejsze informacje o stanie zdrowia, obawach i podejrzeniach lekarzy.
Po biopsji, Mariola została wypisana z kliniki i w domu miała czekać na jej wyniki (ok. 2 tygodni) już wtedy nie mogła samodzielnie funkcjonować, wymagała opieki rodziny. Po 2 tygodniach rodzina Marioli zadzwoniła do kliniki, zostali poinformowani, że jeszcze nie ma wyniku i być może będzie dopiero za kilka dni. Wynik był po kolejnym tygodniu oczekiwań. Trzeba było odebrać go osobiście. Jednocześnie rodzina została poinformowana, że lekarz prowadzący i jego zastępca przebywają na urlopie i muszą na nich poczekać (kolejne 2 tygodnie). W trakcie odbioru wyników, spotkaliśmy ordynatora oddziału na holu szpitalnym. Ordynator nawet nie chciał z nami rozmawiać i z wielką pogardą odczytał te wyniki. Poinformował nas ze to nie jest nic Groznego i że mamy obserwować pacjentkę i czekać na lekarza prowadzącego. Po upływie 2 tygodni, w czasie których Mariola nadal pozostawała bez opieki lekarza, pojechaliśmy znów z Mariolą do kliniki, okazało się że lekarze nadal jest na urlopie. Ze względu na pogarszający się stan zdrowia Marioli, w klinice (sor) poradzono, aby Mariola przyjechała na ich oddział ratunkowy. Na miejscu zostali poinformowani, że nowotwór nie jest jednak operacyjny, ze względu na umiejscowienie guza i Mariola powinna zostać poddana radioterapii. Została skierowana na oddział onkologiczny. Niestety tam – kolejny okres oczekiwania brak miejsc .
Rodzina była tak zdeterminowana i szukała wszelkiego ratunku w każdym szpitalu w Polsce lecz każdy szpital w którym były okazywana dokumentacja leczenia odsyłała nas z kwitkiem i lekarze z pewnej kliniki stwierdzali już powolny stan agonalny.
Kiedy 23.11.2016 r. Mariola została zawieziona na oddział onkologiczny, lekarze przeprowadzili badania i nie przyjęli Marioli na oddział, Rodzina usłyszała, że choroba bardzo szybko się rozwija i nie widzą żądnych szans na uratowanie jej życia. Rodzina konsultowała wyniki u innych lekarzy, wszyscy mówili to samo. Mariusz, mąż Marioli zrezygnował z pracy, żeby walczyć o życie żony. Tylko dzięki jego determinacji i silnej woli życia, przy pomocy osiągnięć medycyny i odpowiedniej diety, wyniki krwi Marioli poprawiły się i udało się wywalczyć przyjęcie na oddział onkologiczny w Gdyni. Po serii naświetleń (gdzie lekarze obawiali się że może nie przeżyć pojedynczego), stan zdrowia poprawił się. Mariola ma za sobą też pierwszą dawkę chemioterapii, kolejna planowana na 20.04.2017 – uzależniona jest od wyników krwi, które na chwilę obecną nie są dobre.
(Podziękowania z całego z serca dla szpitala onkologicznego w Gdyni za podciągnięcie Marioli na zdrowiu, gdyż przy przyjęciu jej stan był agonalny
Z poważaniem Barbara Wozniak ).
Żeby Marioli stan zdrowia nie pogorszył się, potrzebna jest operacja, której chcą się podjąć lekarze z niemieckiej kliniki „Offenbach GmbH [sp.z.o.o.]„. Aby umożliwić Marioli leczenia należy zebrać kwotę 20.000 EURO
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Anonimowy Darczyńca
Życzę zdrowia :)
Barbara Woźniak - Organizator zbiórki
Dziękuję w imieniu moim i Marioli