Zbiórka Osteotomia kości piszczelowej - miniaturka zdjęcia

Osteotomia kości piszczelowej Jak założyć taką zbiórkę?

Zbiórka Osteotomia kości piszczelowej - zdjęcie główne

Osteotomia kości piszczelowej

114 zł  z 51 000 zł (Cel)
Wpłaciły 4 osoby
Wpłać terazUdostępnij
 
Beata Malarz - awatar

Beata Malarz

Organizator zbiórki

Od dnia 22.03.2021 mam skierowanie na Artroskopie z Osteotomią kości piszczelowej, ze względu na zniszczenia doktor określił 6 miesięcy, które minęło we wrześniu. Nie udało mi się zebrać ani zorganizować pieniędzy. Moja Osteotomia kości piszczelowej po stronie prawej oraz wstępna wycena zabiegu na kwotę 36.520 zł z dopiskiem, że ostateczna cena może ulec zmianie z powodu modyfikacji procedury medycznej w tym zastosowanych implantów, materiałów medycznych. Znieczulenia. Wstępnie powinnam mieć w rezerwie 8.000 zł.

Dodatkowo mam listę badań niezbędnych do zrobienia przed operacja i koszty własne.

Około 3-miesięczny pobyt w Warszawie ,  podnajem lokalu, pomoc pooperacyjna, leki oraz transport. 

Myślę, że powinnam się zmieścić do 6.500 złotych . 

Łącznie potrzebuję około 51.020 złotych

Marzenia o związku idealnym { to ja w zdrowiu reszta wyjasnienia w opisie]. zmusiły mnie do zorganizowania tej zbiórki.

Niestety kosztorys tej operacji jest poza zasięgiem moich możliwości finansowych.

Dlaczego taka operacja ?
Ze względu na wiek oraz ruchomość nie nadaje się na endoprotezę. Aby miała, ona sens muszę doczekać do około 60 roku wiec jakieś 18 lat.
Dlatego osteotomia jest, jedynym dla mnie ratunkiem po krotce czym jest i dlaczego ona.
Choroba mięśni jest, następstwem połowicznego zwyrodnienia stawu kolanowego z odchyleniem kości piszczelowej w szpotawość, kolokwialnie pisząc, kość trze o kość i wywołuje ogromny bol przy każdym ruchu. Osteotomia to wyprostowanie osi nogi na jakby stelażu z implantu i co za tym idzie, zrobi się z automatu szpara w stawie i będzie szansa, by popracować, nad odbudową chrząstki stawu, która w tej szparze powinna być.

Dlatego bardzo Was proszę o wsparcie, abym mogła, zrealizować moje marzenia, bo mam dopiero 42 lata a od kilkunastu lat walczę o to, żeby zacząć być bez bólu i moc funkcjonować samej bez pomocy osób trzecich.

Historia mojej choroby :

Pewnego dnia w 1994 roku wydarzył się upadek na w-f który nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego w moim życiu. Pomyślałam zabawna przewrotka, bo dolna część nogi chciała, zostać a udo poszło dalej. Pamiętam opuchliznę i wizytę z nauczycielką na pogotowiu. Kazali kwaśną wodą okładać i do domu. Po tygodniu bólu poszłam do przychodni. Wtedy zrozumiałam, że ten upadek jest cięższy. Ortopeda zadzwonił w mojej sprawie na pogotowie i z rozmowy nic nie zrozumiałam, bo było tyle przekleństw, ale dostałam, na miesiąc gips i myślałam, że już po sprawie .

Latami bolała, mnie łydka a ja uskarżałam się, często lekarce a ona dawała, maści na mięśnie i tyle na temat. Wiele lat później do bolącej łydki doszedł dziwny objaw. Pamiętam jak dziś ten dzień. To wtedy uświadomiłam sobie, że w moim związku jest nas troje. Ja, on i choroba.

Chciałam w sklepie sprawdzić produkt na dolnej półce i kucnęłam. Już sama nie wstałam i to był ostatni raz, kiedy kucałam. Zalękniona opowieściami innych o wielkich strzykawkach i odciąganiu wody po prostu zrezygnowałam z wizyty u specjalisty. Rezygnacja trwała kilka lat. I de facto od tego momentu moja ruchomość zaczęła wariować. Środki ciężkości przeszły na drugą nogę i zaczął się okres oszukiwania się, że jestem zdrowa. Ile mogłam, tyle pracowałam. Chód dostosowywałam do bieżących boleści.

W grudniu 2010 roku Przestałam chodzić. Ból był tak duży, że udawanie zdrowej nic nie dawało — tylko same straty.

Szybka artroskopia miała zakończyć moje udręki i cierpienia. Miała, ale tego nie zrobiła. Ponieważ od 2011 roku rozpoczął się mój romans z chorobą. Ciągle leżymy w łóżku. Z mniejszym lub większym natężeniem. Ortopeda, który mnie operował, stwierdził u mnie problem somatyczny i boleści, które odczuwam, miały być na tle psychicznym. W związku z tym, że jestem osobą mocno terapeutyczną, wzięłam to na klatę i leczyłam się jeszcze bardziej. Więcej psychoterapii. Tylko mimo terapii nic się nie ruszyło. Zmieniłam, prawie wszystko a ból był coraz większy.

Przestałam robić wszystko, co sprawiało mi radość. Wycieczka na górę Błatnia była ostatnia... mieszkam w górach... teraz mogę je tylko oglądać. Zapach gór. Lasu. Jedzenie poszczanych borówek to tęsknota, o której lepiej nie pamiętać… Za bardzo boli..

Pewnego dnia postanowiłam spróbować mimo bólu wyjechać i pójść do pracy w Niemczech. Znalazłam pracę odpowiednią dla mnie. Większość czasu w trasie. Troszkę ruchu i znów trasa. Wytrzymałam niedługo. Mięśnie zaprotestowały do tego stopnia, iż nawet jazda samochodem była nie do zniesienia. Nie dało już rady udawać zdrowej. Chodziłam jak Frankenstein. 

Praca była miejscem spożytkowania mojej energii... Uwielbiam pracować i zarabiać na siebie. Niestety to też mi odebrano a ostatnie lata mojego życia, to związek z łóżkiem, który z każdym rokiem staje się coraz bardziej zażyły.

Jednak miałam szczęście trafić tam na doktora, który wprost powiedział, że jestem po błędzie medycznym i że dla nich będę jak królik doświadczalny, bo nie mają pomysłu jak mnie leczyć. Dostałam kule i musiałam iść do domu.

Mój ortopeda poszukał mi chirurga mogącego mi pomóc. Potrzebna jest osteotomia kości piszczelowej. Ponieważ w połowie stawu nie mam chrząstki. Kolokwialnie pisząc — mam łyse kości z ropą i naroślami. Dostałam skierowanie na terapię manualną. Diagnoza Entezopatia (choroba przyczepu i mięśni) i mam czekać na decyzję w sprawie osteotomii. Przeczekałam tak kolejne dwa lata. Żadnej operacji. Żadnego powrotu do zdrowia, do życia. 

Nadzieja znów powróciła, gdy pewnego dnia trafiłam na Doktora Słynarskiego.

Jednak rok zwlekałam, z wizytą a oczekiwania urosły do poziomu hard. Bałam się skonfrontować to z rzeczywistością. Bałam się, że doktor odbierze mi te piękne myśli o chodzeniu.

O spacerze. O otrzepywaniu butów ze śniegu.... O podskokach i skokach z huśtawki, czy po prostu kałuży.

W marzeniach nie leżę. W marzeniach chodzę. Żyję. Dlatego jadąc, na wizytę czułam się jak na sądzie ostatecznym. Kilkunastu ortopedów odmówiło i mówili, że ciężko będzie mi znaleźć lekarza, który podejmie się naprawy stawu kolanowego.

Doktor Słynarski, który jest, właścicielem Kliniki Chirurgii Kolana jest specjalistą na wysokim poziomie. Bez badań przewidział, co mi jest. Jako jedyny nie zginął mi nogi na siłę. Wypisał skierowanie na osteotomię i dał nadzieję na powrót do sprawności.

Niestety kosztorys tej operacji jest poza zasięgiem moich możliwości finansowych.

Dlatego bardzo Was proszę o wsparcie, abym mogła, zrealizować moje marzenia, bo mam dopiero 42 lata a od 10 lat walczę o to, żeby zacząć być bez bólu .

114 zł  z 51 000 zł (Cel)
Wpłaciły 4 osoby
Wpłać terazUdostępnij
 
Beata Malarz - awatar

Beata Malarz

Organizator zbiórki

Zadaj pytanie

Wpłaty: 4

Mateusz - awatar
Mateusz
1
Kasia Winiarska - awatar
Kasia Winiarska
100
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
10
Anonimowy Darczyńca - awatar
Anonimowy Darczyńca
3

Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas

fundraiser thumbnail
Załóż swoją zbiórkę

Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!

fundraiser thumbnail

Pomagam.pl wykorzystuje pliki cookies. Dowiedz się więcej

Zamknij