Agnieszka Pentelka
Pinko
Pinko
Pod naszą opiekę trafiło kolejne kocie nieszczęście. Gdy pojechaliśmy pierwszy raz w miejsce bytowania kotów wolnożyjących, naszym oczom ukazał się smutny widok. A przecież widziałyśmy już dużo. Kocurek, dzięki pomocy ostródzkiej Fundacji został wykastrowany, ale nie może wrócić w takim stanie w miejsce, gdzie był dokarmiany. Nazwałyśmy go przekornie Pinokio. Pinek to cudowny kot. Okazał się ogromnym pieszczochem, jakby całe życie mieszkał z ludźmi. Nigdy nie pomyślałybyśmy, że kot wolnożyjący będzie tak współpracował. On chce żyć. Wykazuje ogromną wolę walki.
Pyszczek Pinka jest w fatalnym stanie. Z oczu leci krwisto-przezroczysta wydzielina. Z nosa sączy się krew, która po zaschnięciu zamienia się w strupy.
Pierwszy lekarz, który go zobaczył, zajrzał tylko przez zamknięte drzwiczki transporterka i stwierdził: nowotwór. Dodał jeszcze: możecie konsultować go gdzie indziej. No pewnie, taki niczyj. Kto by się o niego upomniał. Ale my postanowiłyśmy upomnieć się o Pinka. Pojechałyśmy na drugi koniec miasta, do najlepszej lecznicy w mieście, do lekarzy z prawdziwego zdarzenia, którzy nigdy nas nie zawiedli. Co powidział drugi lekarz? Nie było pochopnej diagnozy. Pan doktor poświęcił kocurkowi półtorej godziny. USG, prześwietlenie płuc i kręgosłupa (było podejrzenie urazu kręgosłupa, bo Pinek nie pozwalał się dotykać w części lędzwiowej kręgosłupa), endoskopia jamy nosowej i gardła... I słowa: jeśli to nowotwór, nie ma przerzutów, ja bym leczył.
Potrzebna jest pełna diagnostyka. Została pobrana próbka z nosa do badania histopatologicznego. To wszystko kosztuje. Na razie „na zeszyt”.
Czy można wypuścić kocurka bez podjęcia leczenia? My nie miałyśmy na to sumienia.
Dlatego pan doktor pobrał wycinki do badania histopatologicznego. Podejrzenie: nowotwór płaskonabłonkowy.
Wyniki badania wycinka w przyszłym tygodniu. Jeśli wstępna diagnoza się potwierdzi, prawdziwe koszty dopiero się zaczną. Ale ten kot zasługuje co najlepsze, po tym co przeszedł. Proszę o każdą złotówkę. Nie zawiedźmy go.
Czekamy na wynik i trzymamy kciuki. A na razie podajemy kocurkowi antybiotyk, przemywamy pyszczek, bo z oczu i rany wyciek. I głaszczemy, przytulamy, dogadzamy jedzeniem. On w zamian głośno mruczy, pogruchuje, kiedy do niego mówimy. Nie możemy się nadziwić, jaki jest mądy, cierpliwy, wyrozumiały dla wszystkich zabiegów, jakim jest poddawany. Zakochałyśmy się w nim!
Pinko
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Marta
Trzymam kciuki za Pinka 😘
Agnieszka Pentelka - Organizator zbiórki
Bardzo dziękuję. Siedzimy jak na szpilkach, czekając na wynik. Nowotwór płaskonabłonkowy, co prawda poddaje się leczeniu, ale daje przerzuty. A nosek leczeniu antybiotykiem słabo się poddaje.😞 Pozdrawiam
Ewa z Łodzi
Wierzę że wszystko będzie dobrze! Trzymam kciuki za kiciusia!
Agnieszka Pentelka - Organizator zbiórki
Dziękujemy za kciuki. Są Pinkowi mocno potrzebne. Też wierzymy, że jego historia znajdzie dobre zakończenie. Pinko jest bardzo miłym, szukającym kontaktu z człowiekiem kocurkiem. Bardzo głośno miałczy i pogruchuje, kiedy kogoś widzi. Mógłby nie przestawać być głaskanym.