Wszystko legło w gruzach 29 sierpnia 2019 roku. Byliśmy (jestesmy) normalną zwyczajną rodziną. W lipcu urodził nam się drugi syn Wojtuś i byliśmy przykładną rodziną 2+2. W połowie sierpnia z naszym młodszym synkiem zaczęło się dziać coś niedobrego. Piotruś na nic nie miał siły. Cały czas chciał być noszony na rączkach, siniaki pojawiały się jeden na drugim a cera stawała się coraz bardziej bledsza. Do tego co chwile skacząca temperatura. Lekarz pierwszego kontaktu twierdził że to może efekt pojawienia się na świecie młodszego brata i zwyczajnej zazdrości. Jednak ja wiedziałam że to nie zazdrość tylko że coś złego dzieje się w organizmie mojego ukochanego synka. Gdy 29 sierpnia poszłam z synkiem na pobranie krwi nie sądziłam że tego dnia rozpocznie się walka o jego życie. Po dwóch godzinach od pobrania zadzwonił telefon z laboratorium :" proszę przyjechać, wyniki są bardzo zle". Pamiętam to jak dziś ( telefon do męża, rodziców i natychmiastowy bieg po wyniki). Gdy byłam w przychodni widziałam miny pielęgniarek ale nie chciały nic powiedzieć, dały tylko skierowanie do szpitala w Bydgoszczy. Zostawiłam moje młodsze (wówczas 5 tyg dziecko ) z dziadkami a my z mężem wyruszyliśmy po pomoc dla Piotrka. Diagnoza - ostra białaczka limfoblastyczna. Szok ! Niedowierzanie ! I pytanie : " co teraz? Przeżyje ? . To były najgorsze chwile mojego życia. Świat runął. Rozmowa z profesorem i jego pamiętne słowa :" my nie walczymy o zdrowie pani syna my walczymy o jego życie ". I zaczęła się długa walka, bo leczenie trwa minimum dwa lata. Leczenie które wyniszcza wszystko. Przez pierwszy miesiąc leczenia Piotruś nie chodził , chemia zrobiła swoje. Wyniki spadły do zera , łapaliśmy infekcje za infekcją. Przetaczanie krwi, płytek . Antybiotyk za antybiotykiem. Po raz pierwszy do domku poszliśmy po 45 dniach. Teraz jesteśmy na kolejnym etapie leczenia. Piotruś jest bardzo dzielny ale są też gorsze dni : brak apetytu, afty w buzi, osłabienie kończyn itp. Przed nami jeszcze minimum 1.5 roku leczenia.
Piotruś musi być rehabilitowany gdyż chemia powoduje że Piotruś ma problemy z chodzeniem , do tego dochodzą koszty leków , które musimy kupować jak idziemy na przepustkę do domku , materiałów opatrunkowych do Broviaka , suplementów diety. Na okres leczenia intensywnego musieliśmy wynająć mieszkanie w Bydgoszczy gdyż inaczej nie widziałabym się z młodszym synkiem a tego bym nie zniosła. To również potęguje koszty. Dlatego prosimy o pomoc i z góry za nią dziękujemy.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!