Mam na imię Kasia. Jestem mamą 6 dzieci, w tym jedno z moich dzieci jest ciężko chore. Moje życie było spokojne do 2008 roku, kiedy najstarszy syn Paweł zachorował na padaczkę. Ciągłe ataki, strach minęły po 2 latach dzięki lekom, lecz zostają one już do końca życia mojego syna. Spokój zagościł w naszym domu, mogłam cieszyć się chwilami spędzonymi z moją małą gromadką, aż do tego koszmarnego dnia w marcu 2014 r. Mój syn Paweł bardo źle się poczuł. Z dnia na dzień był coraz bardziej słaby, zrobiliśmy kontrolne badania, zwykłą morfologię. Wynik miał być na drugi dzień, lecz po 3 godzinach od pobrania krwi zadzwonił nasz lekarz rodzinny, który powiedział, że mam spakować szybko rzeczy Pawła i podjedzie samochód, który odwiezie go do szpitala. I tak też się stało. Zostałam skierowana wraz z wówczas 16-letnim Pawłem do szpitala im. A. Jurasza w Bydgoszczy. Tam poprawili mu wyniki i były takie same (HGB - 0,2). Po tygodniu badań zostałam wezwana do profesora klinki, w której leżał mój syn, aby usłyszeć co mu jest. To był najgorszy dzień w moim życiu. Zapadła diagnoza: 'Pani syn ma białaczkę limfoblastyczną średniego ryzyka.'
100 pytań 'dlaczego?', 'co źle zrobiłam?'. Do kwietnia Paweł był poddawany chemioterapii, całe leczenie trwało 2 lata, bez żadnych powikłań. W czerwcu 2016 roku zakończyliśmy leczenie. Okazało się, że wygraliśmy tę walkę. Ja i moje dzieci bardzo cieszyliśmy się, że mój syn a ich brat jest zdrowy. Plany na przyszłość - Paweł wkroczył w dorosłe życie zdrowy, zaczął się uczyć, chciał skończyć szkołę i pracować jako policjant, dlatego też wybrał szkołę LO o profilu mundurowym. Cieszyliśmy się życiem. W połowie października Pawła zaczęły boleć kości, brał leki przeciwbólowe, które pomagały na chwilę. W końcu ten ból się tak nasilił, że zdecydowałam zawieźć go do klinki, w której się leczyliśmy. Został przyjęty na oddział. Znowu strach, wszystkie badania sprawdzające co jest przyczyną tego bólu. Znowu rozmowa z profesorem i diagnoza: WZNOWA BIAŁACZKI LIMFOBLASTYCZNEJ Z PRZESZCZEPEM SZPIKU KOSTNEGO tym razem WYSOKIEGO RYZYKA. Wszystko zaczęło się od nowa. Chemia, lecz teraz z ciężkimi dołkami. Przeszczep był zaplanowany na koniec marca, ale Paweł źle znosi chemię. Ma założonego podwójnego broviac'a. Nie ukrywam, że to są to duże koszta związane z jego leczeniem. Nie jest mi łatwo zapanować nad wszystkim - dom, dzieci, szpital. Każdy dzień spędzony w szpitalu jest dla Pawła koszmarem, ale walczę, aby mój syn był zdrowy. W chwili obecnej mój syn przebywa w szpitalu, ponieważ bardzo ciężko znosi następny blok chemii. Odbyliśmy rozmowę z Profesorem, który powiedział nam że od listopada nie można znaleźć dla Niego dawcy szpiku,gdyż ma on tak zmutowane komórki macierzyste.
Jedynym ratunkiem jest dla Pawła przeszczep rodzinny,gdzie będzie pobrany szpik ode mnie lub od Jego siostry. Oboje mamy po 50% zgodności komórek macierzystych. Paweł po przeszczepie nie może wrócić do domu, ponieważ jest duże prawdopodobieństwo, że załapie bakterie ze względu na dużą ilość rodzeństwa. Wynajęliśmy mu pokój w hotelu na 3 miesiące, lecz potrzebujemy pieniędzy na jego wyżywienie i leczenie.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Ania
Kochani Czekam dalej na łańcuszek dobrego serca , jedziemy z pomaganiem :)
Sławomir Sosnowski
Paweł, trzymam kciuki jutro. Pozdrawiam
Anonimowy Darczyńca
Opieki Aniołów
Kasia Gurni - Organizator zbiórki
Bardzo dziękujemy
Anonimowy Darczyńca
Powodzenia !
Kasia Gurni - Organizator zbiórki
Dziękujemy
Anonimowy Darczyńca
Skromna kwota, ale zawsze coś bliżej celu.
Kasia Gurni - Organizator zbiórki
Dziękujemy