Wybuch pożaru jest moim zdaniem najstraszniejszą rzeczą, która może spotkać stajnie… niestety tak się stało 22 stycznia po godzinie 21.00 w stajni w Sulminie, w której dom znalazły moje konie.
Pozwólcie, że w skrócie opowiem Wam historię jak tam trafiłam i co się stało.
Pod koniec sierpnia 2018r moje konie zamieszkały w stajni u Pana Henia w Sulminie. Każda z moich trzech dziewczynek (bo tak mówię o moich klaczach) ma za sobą trudną historię. Każdą wykupiłam od handlarza zanim zdążyła wyruszyć w ostatnią podróż w kierunku rzeźni. Wszystkie moje dziewczynki doznały w swoim życiu dużo krzywdy od człowieka co niosło różne konsekwencje. Zanim jednak przyjechałyśmy do Pana Henia stałyśmy w innej stajni – teoretycznie miejscu, które miało dawać spokojny dom koniom starym, schorowanym, skrzywdzonym przez człowieka. Niestety realia były takie, że właścicielka obiektu bardzo dużo obiecywała, a bardzo mało robiła… (nie umiem delikatniej tego ująć). Przyjeżdżało tam coraz więcej zwierząt, a warunki były coraz gorsze. Ostatecznie przestała zapewniać najbardziej podstawowe warunki dobrostanu (to już inna, bardzo trudna historia). Moje konie opuszczały tamtą stajnie w baaardzo złej kondycji (delikatnie mówiąc)… Wtedy na naszej drodze stanął Pan Henio, który przyjął moje konie do siebie na pensjonat.
Przecierałam oczy ze zdumienia jak szybko moje konie wracały do formy! Pan Henio z Panią Marylką niesamowicie zaangażowali się w opiekę nad moimi zwierzętami, dali dziewczynkom prawdziwy i bezpieczny dom! W Sulminie niczego im nie brakowało, widziałam jak moim klaczom wraca chęć do życia i energia! Sierść robi się piękna, błyszcząca, żebra coraz mniej widoczne, a w oku pojawił się ‘ten’ błysk! Byłam zachwycona! Stajnia pięknie położona w otoczeniu lasów! Wiele godzin spędziłam spacerując z końmi i podziwiając uroki końcówki lata, jesieni, później zimy… Przede wszystkim obserwując jak dziewczynki zmieniają się na lepsze!
Pastwiska w Sulminie są magicznym miejscem! pastwisko zimowe położone jest w lesie wśród drzew. Ogromna przestrzeń podzielona na dwie części i bezpiecznie ogrodzona. Dookoła cisza i spokój. Dwa duże paśniki zawsze wypełnione po brzegi sianem. Konie cały czas mają dostęp do wody i dwa razy dziennie otrzymują posiłki treściwe. Na pastwisku stała ogromna wiata. Połowa wiaty była odgrodzona od wybiegu i przeznaczona na zimowe zapasy siana, druga połowa dawała koniom schronienie.
W końcu byłam spokojna o moje konie i mogłyśmy się po prostu cieszyć tym, że siebie mamy…
Niestety sielanka nie trwała długo…
Po pięciu miesiącach pobytu w Sulminie przerwał ją telefon koleżanki, która również trzymała tam swojego konia… Zadzwoniła we wtorek koło 22.00, że na zimowym pastwisku wybuchł pożar. Czas się dla mnie zatrzymał. Jedyne pytanie: ‘Co z końmi?’, dostałam odpowiedź że są zabezpieczone. Dobrze, że były u mnie wtedy moje koleżanki i natychmiast pojechałyśmy razem do koni.
Zawsze jak wjeżdżałam do koni po zmroku ta droga była ciemna i spokojna… ale nie tym razem. Pomiędzy drzewami było widać płomienie ognia… mnóstwo dymu, a wszystko rozświetlone niebieskimi światłami 4 zastępów straży pożarnej. Wiata stała w płomieniach.
(źródło fotografii: Strona Wsi Sulmin Facebook)
(źródło fotografii: OSP Sulmin)
(źródło fotografii: OSP Żukowo)
Nie mogłam powstrzymać płaczu…Wyskoczyłam z samochodu… podbiegłam do najbliższego strażaka, jedyne co byłam w stanie wydusić przez łzy: ‘Gdzie są konie?’ wskazał mi ręką drogę… Nie zdążył za dużo powiedzieć bo już pobiegłam w tym kierunku. Zobaczyłam sylwetki koni. Były zabezpieczone ogrodzeniem najdalej od płonącej wiaty. Konie stały spokojnie. Była tam Pani Marylka i koleżanki, których konie też stały na tym pastwisku. Obejrzałam moje konie, nic się nie stało. Przytuliłam się do nich najmocniej jak się dało. Gdy upewniłam się, że wszystko jest dobrze z końmi dopiero rozejrzałam się co się dzieje. Strażacy bardzo szybko opanowani ogień. Pan Henio wyciągał ciągnikiem wstępnie ugaszone siano, strażacy rozrzucali to widłami i dogaszali. Tej części wiaty w której stały zapasy siana tak naprawdę już nie było. Wszystko spłonęło. Pozostałości po ponad dwustu balotach siana leżały zwęglone. Wróciłam do domu późną nocą… Nie mogłam zasnąć… Przed oczami cały czas miałam płomienie...
Następnego dnia z rana pojechałam na pastwisko zimowe. Była piękna pogoda… Znowu zapanowała cisza i spokój charakterystyczne dla tego miejsca, ale widok był przerażający… z wiaty została niewielka kupka doszczętnie spalonego drewna… Zwęglone pozostałości siana pokryte warstwą lodu i w tym wszystkim Pan Henio, który próbował od rana to wszystko ogarnąć…
Wiata została podpalona. Chwilę przed dwudziestą pierwszą moja koleżanka wyjeżdżała stamtąd od swojego konia. Podpalacz musiał już czekać… Dziesięć minut po dwudziestej pierwszej wiata już płonęła.
Straty są szacowane na 40 000,00 zł. Niestety ubezpieczenie tego nie obejmuje… trzeba jak najszybciej odbudować wiatę i zakupić siano dla koni. Na szczęście część zapasów była zgromadzona w innym miejscu, wystarczy to na jakiś czas. Jednak spłonęło ponad 200 balotów co jest ogromną stratą. Każdy koniarz wie, że zima jest bardzo trudnym okresem ze względu na brak dostępności do pastwisk.
Zwracam się do Was z ogromną prośbą o pomoc finansową.
Nie jest to pomoc dla właścicieli stajni… To nie dla nich ta wiata… To nie oni będą jeść to siano. To pomoc dla koni.
Nie możemy się zgodzić żeby jakiś podpalacz tak po prostu niszczył to, co właściciele stajni budowali przez wiele lat z miłości do koni. Pani Marylka i Pan Henio bardzo pomogli mi i moim koniom, teraz razem z Wami chciałabym pomóc im odbudować to piękne miejsce.
Tyle razy widziałam, jak ludzie solidarnie niosą pomoc w trudnych sytuacjach.
Wierzę, że teraz będzie tak samo.
Zbiórkę zakłam za zgodą Pani Marylki i Pana Henia. Jest to jedyna zbiórka w celu pomocy po pożarze i każda złotówka będzie przeznaczona na ten cel, co możecie zweryfikować bezpośrednio u właścicieli stajni.
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Anonimowy Darczyńca
Trzymajcie się!
Henryk Miotk
Życzymy szybkiego powrotu do stanu pierwotnego
Piotr
Powodzenia
Paweł Wiśniewski
Powodzenia.
Agnieszka Maj-Syguła
Powodzenia Sulmin to moje ukochane miejsce na ziemi , razem mozna więcej .Dobrze że nic się koniom nie stało :) Brawo dla strażakow jak zwykle