Pomoc na walkę z panleukopenią

Nazywam się Natalia i od półtora roku pomagam  bezdomnym zwierzętom z Lubina,Legnicy i Wrocławia. Jestem wolontariuszem, robię wszystko dla dobra zwierząt.Udzielam się w grupie pomocy zwierzętom Koci Los we Wrocławiu, szukam domów dla kotów bezdomnych, których nikt nie chce i dla kotów TOZ Lubin, Centaurus z Osieka, gdy proszą o pomoc. Wożę też koty fundacji na leczenie, zawożę koty do nowych domów. Kursuje z nimi nawet po 300 km dziennie jak trzeba. 

A oto historia, którą chcę Państwu opowiedzieć.

 Spotkałam na swojej drodze chore kocięta, które żyły na jednej z Legnickich ulic. Nikt nie chciał im pomóc, a takie 9 tygodniowe maleństwa na ulicy nie maja szans.Nie mogłam przejść obok nich obojętnie... Udało mi się wraz z pomocą wolontariuszki TOZ Legnica przekonać ich oddział , by pomógł w łapaniu kotów i początkowym leczeniu.Zobowiązałam się znaleść im  dobre domy we Wrocławiu, bo niestety w mniejszych miejscowościach trudno znaleść dom dla pięciu kociaków w  półtora tygodnia, a takie miałam ultimatum. Koty po pozornym powrocie do zdrowia zabrałam do Wrocławia do domów stałych i tymczasowych .Niestety historia nie ma dobrego zakończenia. Po tygodniu zaczął się koszmar... Cała piątka zaczęła chorować od nowa, tym razem objawy się nasiliły, bo poza nawrotem zapalenia spojówek doszły biegunki, wymioty, gorączka 40.2... Jeden z kotów który był już adoptowany zmarł w ciągu 24 godzin, bez żadnych wcześniejszych objawów. Z dnia ma dzień zaczął wymiotować i niestety nie udało się go uratować. :( Umarł... Jego siostrę zabrałam z adopcji, bo niestety nie było stać nowych właścicieli na diagnostykę i leczenie, więc wzięłam ją do siebie.  Weterynarz  postawił diagnozę - panleukopenia ! :( Choroba, która zbiera ogromne żniwo wśród kotów niezaszczepionych,a te kociaki nie zdążyły dojść do siebie po wcześniejszej infekcji, żeby dostać szczepionkę . Jestem załamana... Kociaki UMIERAJĄ ! Jedyna szansa, to leczenie- surowica, która może pomóc zwalczyć chorobę, antybiotyki i leczenie objawowe. Niestety nie ma gwarancji, że koty przeżyją bo mimo leczenia 70 % umiera... Jednak muszę spróbować dla Nich. Koszt jednej ampułki to 250-300 złotych, a dla czterech kotów już na dzień dobry potrzebne są 3... Nie wiem ile później. To ich jedyną szansą s one tak bardzo chcą żyć!!! Jeden już jest za tęczowym mostem. ;( Nie chce, żeby pozostałe cztery też tam trafiły.Na diagnostykę i leczenie poszło już ponad 1200 zł, a to dopiero początek walki. :(  Fundacje są przepełnione, a tych kotów i tak nie można łączyć z innymi kociakami, bo ryzyko zarażenia ich jest praktycznie 100%. Koty są w domach tymczasowych, więc jeżdżę z nimi na wizyty, robię co mogę, ale nie stać mnie na dalsze leczenie.Jestem w kropce! Udało mi się poprosić o wystawienie faktury na grupę pomocy,bo dzięki temu  mam zniżki na leki, a oni nie ma środków, bo sami są zadłużeni i fakturę muszę opłacić sama. Potrzebuję Państwa pomocy, bo kończą się moje możliwości... Każda  złotówka jest na wagę złota. Bez Was nie uratuję kociaków... Wołam o pomoc dla nich,  nie dla siebie.