Ludzie sprzedali dom. Inni ludzie go kupili. Kupili stary dom tuż przed mrozami, więc nie było za bardzo jak go sprzątać czy remontować.
Dawni właściciele w dzień ostatecznej wyprowadzki zwołali rodzinę by każdy zabrał to co chciał. Po dawnych właścicielach zostało parę niepotrzebnych mebli, góry śmieci i on. Dla niego nikt z wielu obecnych miejsca w swym domu nie znalazł. Nikt nie uznał, że warto jest zabrania i troski. I został sam, porzucony, pomieszkujacy w szopach, do których udało się wcisnąć.
Nowi właściciele długo nie wiedzieli, że on tam został, że jego ludzie go zostawili .Stary weteran radził sobie sam jak długo mógł. Później nieśmiało zaczął się pokazywać. Wystraszony, zestresowany i nieufny bo to i nowi ludzie, a wraz z nim duży pies, no i ciągle hałasy w jego obejściu.
Ale zaczęło być coraz zimniej, kot czuł się też coraz bardziej wycieńczony. Coraz bliżej domu stawiano mu więc miseczki, aż wreszcie udało się go zwabić do domu. Pomalutku zaczynał ufać tym nowym ludziom, coraz spokojniej reagował na ich próby kontaktu. Odebrano mu możliwość wychodzenia, były obawy, że źle to zniesie, że będzie próbował się wymknąć, że nie ogarnie kuwety. Tymczasem on wcale wychodzić nie chciał, znalazł sobie miejscówkę z której mógł obserwować co się działo w domu. Nowi właściciele też go obserwowali widzieli rany na pysku, ropiejące oko, problemy z poruszaniem, wychudzenie. A także ogromny apetyt i agresję podczas siusiania., charczenie w plucach.
Ale stary kot w tych wszystkich swoich nieszczęściach miał też bardzo dużo szczęścia, bo dom kupiła rodzina kocich wolontariuszy.
Ludzi którzy się nim troskliwie zajmują. Wyleczyli ropiejące oko, zapalenie pęcherza i cewki moczowej, zapalenie płuc i zadbali o odpowiednią karme dla kota jak się okazało "trzustkowego".
Siły opadły gdy się okazało że Morisek ( nowe imię na które po kilku dniach zaczął reagować) ma praktycznie wszystkie ząbki do usunięcia i przeogromny stan zapalny w pyszczku. Nowym właścicielom środków już na to nie starczyło, ich budżet ucierpiał bardzo. Trzeba było pomoc, bo kocur mimo wielkiego apetytu miał problemy z jedzeniem i czasem bezsilnie kiwał się nad miską nie mogąc sobie nawet z papką poradzić.
Rachunek jest duży, to 2000 zł. Pomóżcie proszę go spłacić
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!