Aż 5 lat bólu i cierpienia...
Tyle wbijająca się w skórę szyi kolczatka raniła „Rexa”.
Żył na łańcuchu, w rozpadającej się szopie. Do jedzenia miał zlewki z obiadu. Jest wychudzony - czuć kości, żebra. Ratujemy go, ale potrzebujemy Waszej pomocy w opłaceniu leczenia, utrzymania lub znalezieniu mu tymczasowego domu.
„Rex” czekał na pomoc prawie 5 lat. Mógł się nie doczekać, bo poprzednie zwierzęta z tej posesji znikały w tajemniczych okolicznościach. Tym razem w porę uzyskana informacja ma uratować mu życie.
Awantura na posesji
Dojeżdżamy pod wskazany adres i informujemy mieszkańców posesji w jakiej sprawie jesteśmy. Nie chcą nas wpuścić, wiedząc zapewne, że mają coś na sumieniu. Dopiero, gdy informujemy, że przyjedziemy policją, sytuacja łagodnieje.
Pies „ma… dobrze”
- O co w ogóle chodzi? - Kto to zgłosił? - padają standardowe już pytania jak prawie na każdej interwencji. Staramy się nie wnikać w szczegóły, bo to powoduje jeszcze więcej pytań i nerwową atmosferę. „– Pies ma się dobrze. On tylko ma… nowotwór na grzbiecie. Wyrósł mu kilka lat temu…” – pada w końcu odpowiedź.
Gdzie żyje „Rex”? W rozpadającej się szopie, na łańcuchu. Ta szopa w każdej chwili może na psa się po prostu zawalić. W środku też nie wygląda lepiej. Jest ziemia i resztki słomy. Buda? Po co?
Owczarek jest wychudzony… Żyje by wypełniać swoje zadanie. Ma szczekać; tylko to.
Do jedzenia dostaje zlewki. Śmierdzą one z daleka...
U psa widać ogromną ranę na grzbiecie…
Życie w kolczatce
Odkąd „Rex” stał się „podrośniętym szczeniakiem” kolczatkę zawsze miał na szyi. Do niej doczepiono łańcuch. Tak żył przez cały czas. Kolczatka ostrymi drutami raniła jego skórę. I tak z rany cały czas leciała krew i ropa.
Interwencja i ratunek
Zastaliśmy psa na łańcuchu; żył tak na co dzień od lat, o czym świadczyły liczne odchody, wydeptany półkrąg i zaburzenia psa - kręcenie się na łańcuchu w kółko. Stoczyliśmy słowną walkę z właścicielami, ale bez zwierzęcia nie wyjechaliśmy.
„Rex” z naszego auta trafia do Przychodni Weterynaryjnej w Warszawie i tam zostaje. Lekarze od razu znieczulają go i przystępują do oczyszczania rany.
Kolczatka bardzo mocno wbijała się w ciało psa. Rokowania? Gojenie rany zajmie co najmniej miesiąc. – Codzienne opatrunki, leki, stały nadzór lekarza – takie otrzymujemy zalecenia. Psiak zostaje w szpitalu dla zwierząt.
Apel o pomoc
Musimy prosić Was o pomoc dla „Rexa”. Leczenie psa z pobytem w szpitalu to koszt kilku tysięcy złotych, pierwsza wizyta, transport – to wydatek 800 zł.
Musimy opłacić też koszty prowadzenia sprawy przeciwko właścicielom. A to tylko jedna z setek spraw jakie w tym roku przyjęliśmy do prowadzenia. Nie jest nam wcale łatwo.
Dziennie mamy kilkanaście zgłoszeń i próśb o pomoc w interwencjach. Staramy się ratować zwierzęta w każdej sytuacji, ale jest nam bardzo ciężko przede wszystkim finansowo. Koszty ratowania zwierząt są ogromne, a właściciele przez wadliwe przepisy Ustawy o Ochronie Zwierząt praktycznie zawsze unikają zwrotu kosztów za leczenie, utrzymanie i transport zwierząt. Dlatego kolejny raz, dziś razem z Rexem, prosimy Was o pomoc.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!