Cześć, jestem Riko, dla większości Rysiek, Rycho. Mam 6 lat i 3 miesiące. Jestem Yorkiem, ale nie, nie, nie takim powszechnie znanym szalonym, żywym, wesołym, milusińskim, szczekającym, dokuczającym psiakiem, którego wszędzie pełno. Od urodzenia zdrowie mi nie pozwala na takie figle. Jestem bardzo chorowity. Ciągle dopadają mnie różne dziwne choroby, a to uszu, skóry, wątroby, nerek, przeróżne infekcje, alergie, problemy z łapkami, stawami, układem pokarmowym, itp. Od zawsze łykam dużo leków, biorę dużo zastrzyków, kroplówek nawet, to wszystko polubiłem i codziennie o stałych porach przypominam moim ludziom, że już czas na podanie mi i8medykamentów. Przez to, że jestem taki chorowity, bardzo często inni negatywnie mnie oceniają, mówią o mnie, że jestem zły i niegrzeczny, że po prostu już taki jestem, że powinienem być poddany eutanazji, bo bywam agresywny... Nawet przylgnęła do mnie ksywka "Riko łobuz". Na szczęście ci, którzy ze mną mieszkają, baaaaardzo mnie kochają i wiedzą, że to nieprawda, że nie jestem taki zły, że to moje choroby powodują, że czasami tak reaguję, że jestem smutny, obolały, nie lubię hałasu, zmian i dlatego bywam nieznośny. Bo nie potrafię inaczej zakomunikować, że w danym momencie źle się czuję i bardzo mnie boli. Na moje szczęście, ci moi ludzie, zawsze robią wszystko, dosłownie stają na głowie, aby mi pomóc i zazwyczaj, to im udaje się. Poprawiają moje - jak to oni mówią zdrowie - i zaczynam być na jakiś czas niemalże "typowym yorkiem".
Serio i za, to odwdzięczam się im, ile mogę... A to ich rozbawię sztuczkami, ładnie dam się uczesać, a to czasami dam się pogłaskać, czy przytulić, a nawet wziąć na ręce pomimo, że tego bardzo nie lubię i jest to dla mnie bolesne. A to zabiorę i schowam im skarpety. Uwielbiam z nimi oglądać tv, ale wtedy się naszczekam, tyle tam jest ciekawostek i tyłu innych ludzi i zwierząt, reklamy są najfajniejsze. A to pójdziemy na spacer, albo pojedziemy na wycieczkę, uwielbiam zwiedzać starówki miast, wtedy jak na mnie mam nawet turbo siły. Ogólnie uwielbiam jazdę autem. Lubię przebywać nad wodą, pływać, biegać po wodzie, wtedy łapki najmniej mnie bolą. W moim domku lubię odpoczywać na kanapie, a jak źle się czuję to zawsze chowam się pod stołem, krzesłem czy pod łóżkiem, albo gdzieś gdzie mnie nie widać. A gdy na zewnątrz jest ciepło, to lubię urzędować na balkonie. Kocham spędzać czas z moimi ludźmi. Czasami staram się z nimi rozmawiać, ale ich język jest mega trudny, więc wolę jak oni mówią do mnie, a ja słucham i po mojemu przytakuje im, bądź nie. Za to oni mój język rozumieją doskonale.
Oni od zawsze wiedzieli, że jestem spoko gość. Niestety, to moje problemy zdrowotne powodują, że są momenty, że cierpię i z bólu bywam nie w humorze. Dlatego nie lubię, jak bierze się mnie na ręce, czy przytula, głaszcze. Bywa tak, że nie mogę chodzić, więc nie daję rady pójść tam, - jak to oni mówią "aciu", czyli tam gdzie jest zielona trawa, drzewa, krzaczki - i zamiast wyjść i tam zrobić siku, robię je w domu. Oj, jak z początku bardzo złościli się na mnie moi ludzie, ale na szczęście krótko. Przecież to potem znika, przy pomocy - jak to oni mówią mopa, - więc w czym problem, co nie?
Mam też w domu kumpelę, dwu i pół letnią suczkę, o typie shitzu, która 2 lata temu przyszła do mojego domu z ranną łapką. Uratowaliśmy ją, ale musiała mieć amputowaną tę chorą łapkę, bo niestety doszło do martwicy i wdało się w nią zakażenie. O jej, jaka ta mała była zaniedbana, ile miała kleszczy, nie miała żadnych szczepień, zabezpieczeń przed chorobami, pasożytami. Jej ludzie nie byli dla niej dobrzy, dlatego została i zamieszkała z nami. Na początku bardzo mi się, to nie podobało, ale szybko zrozumiałem, że wcale nie jest tak źle z nią, a nawet jest nam we dwójkę raźniej. Podzieliłem się z nią tym, co mam najcenniejsze, czyli moimi ludźmi i domem oraz michą i kanapą.
W czerwcu 2019 roku, gdy miałem 5 lat i 4 miesiące, moje i tak niełatwe życie obrało bardzo zły kierunek. Dostałem silnego ataku, sparaliżowało mnie. Nie mogłem przez chwilkę oddychać. Bardzo się bałem. Widziałem tylko, jak moi ludzie szybko biegają, ratują mnie i szybko wiozą do takiego dziwnego miejsca, gdzie są bardzo dobrzy ludzie. Oni chyba potrafią czarować, bo robią mi dziwne, często nieprzyjemne, a nawet bolesne rzeczy, ale potem zawsze czuję się lepiej i wychodzę stamtąd bardzo szczęśliwy. Stąd bardzo lubię te dziwne miejsca i ludzi, którzy tam są. Moi ludzie mówią, że to są weterynarze, którzy pomagają zwierzętom, lecząc je.
Okazało się wtedy, że mam zapalenie mózgu i opon mózgowych o nieznanej przyczynie. Podobno moja rasa ma predyspozycje do tej bardzo rzadkiej i złej choroby. W literaturze jest bardzo mało opisów przypadków z tą choroba. Ta bardzo ciężka choroba, często prowadzi niestety do śmierci, ale my od początku dzielnie walczymy, aby tak się nie stało. Przechodzę regularnie mnóstwo badań. Sama terapia zapalenia mózgu jest długim procesem, zazwyczaj trwa do końca życia i niestety jest ona dość agresywna dla organizmu. Muszę brać często silne antybiotyki o dużych dawkach, a na stałe codziennie łykam duże dawki sterydów, a także inne leki, m.in. na wątrobę, nerki, stawy, prace mózgu, przeciwbólowe oraz podnoszące moją odporność, ona jest kluczowa, aby mój organizm walczył z tym zapaleniem.
Dobrzy ludzie mówili, że mój stan jest ciężki i bardzo poważny, ale przy dobrej opiece i kontrolowaniu aktualnego stanu wydolności wątroby, nerek, etc mogę uniknąć niepożądanych efektów ubocznych stosowanych leków i jeszcze trochę pożyć. Niestety, wiem, że wiele zapaleń mózgu nie rokuje dobrze, a terapia pozwala jedynie uzyskać krótkotrwałą remisję objawów choroby...
Do tej pory chorobę udawało się nam opanować chorobę. Zjadam regularnie leki, rano i w wieczór. Jestem na specjalnej diecie. Choć czasami lubię podjeść coś niedozwolonego... Niestety kilka dni temu znowu zacząłem coraz gorzej czuć się, znowu zaczęły się kłopoty z chodzeniem, stałem się bardzo słaby i zacząłem bardzo dużo pić i siusiać. Pewnej nocy, gdy moi ludzie spali, ja całą noc cichutko naprzemiennie wymiotowałem i robiłem siku. Rano, gdy obudzili się, ja już nie miałem sił wstać i leżałem w kałuży wymiotów i moczu i dalej wymiotowałem i sikałem...
Znowu szybko pojechaliśmy do tego dziwnego miejsca. Musiałem w nim zostać, jak to moi ludzie mówią - w szpitalu - okazało się, że doszła duża cukrzyca, nadczynność nadnerczy, zapalenie trzustki, wątroby, i nerek. Mój organizm zaczyna słabnąć. Nie ma siły przyjmować codziennie tak dużych dawek silnych leków. Obecnie jestem w szpitalu i przechodzę dalsze bardzo kosztowne badania. Przede wszystkim robią mi krzywą cukrową, będą ustalać odpowiednią dawkę insuliny dla mnie i próbować ratować wątrobę, nerki i trzustkę. Być może będę też musiał przyjmować hormony z powodu nadczynności kory nadnerczy. Ci dobrzy ludzie i moi ludzie nie poddają się i próbują znaleźć sposób na moje leczenie. Wszyscy wierzymy, że to się uda. Ale też potrzebne są środki pieniężne. Moja przekochająca mnie rodzina robi zawsze wszystko, abym tylko nie cierpiał i mógł żyć, a tym razem będę potrzebował waszej pomocy zwłaszcza finansowej, aby jeszcze raz móc zawalczyć o życie. Niestety choroba wraca i rujnuje nasz świat. Do tej pory dawaliśmy sobie świetnie radę, ale teraz przyszedł potężny wróg... Mam tylko 6 lat. Życie od początku mnie nie rozpieszcza. A tak bardzo chcę jeszcze żyć! Moja rodzina bardzo tęskni za mną i nie wyobraża sobie życia beze mnie.
Chciałabym Was prosić o pomoc w opłaceniu kosztów mojego leczenia, liczy się każda złotówka. To moje kolejne wyzwanie!
Dziękujemy bardzo za wszelką pomoc! <3
RIKO oraz jego kumpela i ich opiekunowie.
Rikuś odszedł, przegrał walkę.... Choć zaczynamy wątpić, czy faktycznie ją przegrał... Ten mały wojownik, walczył po swojemu i chyba jednak ją wygrał... Tyle, że jedyną opcją było pójście za tęczowy most. Ciężko, bardzo ciężko i bardzo boleśnie jest, to nam pojąć, dla nas jest to o dużo za wcześnie. Bardzo nam go brakuje💔💔💔.
Jednak ten mały spryciarz był przeinteligentny i wszystko rozegrał najlepiej jak umiał po swojemu, tak aby już nigdy więcej nie cierpieć...
Jego życie, choć było krótkie, często przybierało nieoczekiwane zwroty, z drugiej strony było mega bogate i intensywne, jednocześnie radosne, a tym samym i nasze życie przy nim takie było. Zawsze wszystko razem. Czasami nawet chodził z nami do pracy. Jak on nas do siebie przywiązał, tak on nas, a nie my jego... Nie żałujemy, ani sekundy jego życia, że był z nami, mieliśmy prawdziwe szczęście, że trafiliśmy na siebie! Nawet nie potrafiliśmy ułożyć krótkich podziękowań, bo jest tyle osób, które uczestniczyły w jego życiu, że musimy tych najważniejszych wymienić, Riko by nam nie darował inaczej...
Dziękujemy Wam, że pomogliście nam uwierzyć, że ludzie są bardzo dobrzy, za każdą złotówkę, za każde słowo, często długie rozmowy, za modlitwy, kciuki, że pomagaliście nam walczyć i podejmować coraz to cięższą walkę...
Mamo, Marzenko, Patryk nie mamy słów, by Wam podziękować... ❤️❤️❤️❤️❤️❤️
Dziękujemy całej rodzinie (z Ostrowca Świętokrzyskiego, Tychów Borowiny, Majdanu, Węgrier, USA).
Izuś, Moniko on tak bardzo Was kochał❤️. Iza, wasze szaleństwa były dla niego niezwykłą przygodą, nieraz kończyły się różnie, ale on to uwielbiał, z pośród dzieci, za Tobą świata nie widział. Mela to jego druga kumpela, zawsze cierpliwa, zawsze wierna, zawsze tolerująca jego wybryki, a ich wspólne posiłki, wypady, zabawy, drzemki, to było zawsze prawdziwe święto i sama radość... Kolejne kumpele to Mika, Luna, Malwina oraz ci już będący po drugie stronie, to
to Saba i Pumpa oraz Kacperek, mam nadzieję, że tam nie będzie awantur z Pumpą...
Dziękujemy przyjaciołom z Tarnobrzega (Radek - szczególna relacja, pierwszy kibic Twoich maratonów, Michał - byłeś jego najlepszym kumplem, podczas żadnej rozmowy telefonicznej, czy na żywo nigdy nie zapomniałeś zapytać o Rikusia, nie piszę o przemycaniu zakazanego jedzenia..., Paweł - te, spaceru i te tarzania po podłodze były dla niego najlepszą zabawą), z Lublina (Aga, Miruś, Sylwek i - Nikuś, razem się wychowywali - wiemy jak bardzo go kochaliście, a on Was), również Agacie Krzyśkowi, Andrzejowi, Alicji, Iwonom, Joli, Dorocie, Karolinie, Maćkowi, Eli, opiekunom dzieci Rikusia i Meli (było ich 11), ale też przyjaciołom z Holandii - powtórnie Marzence i jej mamie, babci, z Niemiec - Bolo, Gacku - Zosia ma już pieska w niebie, z Belgii - Iwonka, Bartuś i Ricuś oraz USA, sąsiadom, szczególnie Marcinowi i Tymkowi z Tobim, Marcie z Teją, też Abi, Frankowi, Jackiemu i ich opiekunom za nasze wspólne długie spacery, ileż rozmów było, ileż przeżyliśmy akcji, śmiechu, radości...
Pani dbającej o czystość w naszym bloku (ależ to była przyjaźń, muszę to opisać, Pani zawsze tak dokładnie sprząta naszą klatkę, że bardziej już nie da się, nawet jak nas tygodniami nie było, a ona i tak z największą starannością o nią dba, zawsze argumentowała - bo jej ukochany Rikuś lubi bardzo czystość, i winda też zawsze błyszczała, więc Kochani nie mówcie, że gdzie są zwierzęta jest brudno, o nie! To ewentualnie, jeśli już, to my ludzie nie sprzątamy dokładnie tyle ile potrzeba, to jest podobnie jak z dziećmi, wiecie o co chodzi).
Serdecznie dziękujemy, także zupełnie obcym ludziom, którzy nie byli obojętni na los Rika. Jesteśmy też wdzięczni całemu zespołowi lekarzy i asystentów, szczególnie weterynarzom (Katarzynie i Maciejowi - Ci dwoje heroicznie walczyli ostatni rok, do ostatniej sekundy i oni wiedzieli, kiedy można już pozwolić mu odejść, był respekt, ale lubili się, Pani Kasia to taka psia mama i Rikuś swój ostatni czas tulił się do niej, Pan Maciej stawał na głowie, żeby Rikusia nic nie bolało, a to było mega trudne, ale dla niego nie niemożliwe), Pani Dominice (ta więź byle wyjątkowa, młoda, śliczna, bardzo mądra i delikatna Pani Doktor, Rikuś ją uwielbiał, a ona bardzo delikatnie przeprowadzała wszelkie zabiegi, badania, dbała o jego dietę, ileż godzin spędziła z nami, gdy byliśmy przy Rikusiu jak wiele razy od kilku lat, godzinami, dniami leżał pod kroplówkami), Panu Jackowi (też najlepsi kumple, Rikuś zawsze ważny, poważny na rękach Pana Doktora zwiedzał poprzednią klinikę, doglądał z nim innych pacjentów), Panu Tomaszowi (ten człowiek dał setki zastrzyków małemu, zaraz po Cioci Zosi, ale tak bezboleśnie oboje to robili, że Rikuś je polubił i jak ich nie dostawał to był nawet zły), Pani Marii (ona zawsze wszystko analizowała, starannie przyglądała się jemu i szukała najlepszych rozwiązań) i wielu innym, których teraz nie pamiętamy z imienia, ludziom aniołom), za ich heroiczny wysiłek, serce, fachową pomoc i opiekę na każdym etapie choroby Rikusia, a szczególnie podczas tego ostatniego... Wiemy, że był w najlepszych rękach i zadbaliście o niego najlepiej jak, to tylko można było zrobić, a wasz profesjonalizm kompetencje i wielkie serce pomaga nam przejść przez te trudny czas...
Jak dobrze wszyscy wiemy, Riko bez oporu jeździć do tych "dziwnych miejsc" (tak mówiliśmy jemu, gdy miał jechać do szpitali, czy do przychodni na kontrolę, badania), gdzie pracują bardzo dobrzy ludzie (weterynarze), którzy robią "dziwne rzeczy", chyba nawet czarują, bo potem zawsze czuł się lepiej...
Chyba to nie przypadek, że mając tak duży zespół opiekunów, odszedł w ich święto - Światowy Dzień Lekarzy Weterynarii.
Dziękujemy też zaprzyjaźnionym aptekom, farmaceutom, którzy z najdokładniejszą precyzją odmierzali Rikusiowi dawki leków. Wiemy, że mieliście dużo pracy, a mimo to zawsze znaleźliście czas i chęci, by nam, jemu pomóc...
Dziękujemy Pani Magdalenie fryzjerce, która uczyniła, że Rikuś go końca uwielbiał pełną pielęgnację, fryzury,strojenie się, itp...
Niestety... zwrot akcji... nas - bardzo zaskoczył...
I na koniec taka nasza prośba nie kończcie tego dobra, które otrzymaliśmy, rozejrzyjcie się dookoła, jest tyle chorych, porzuconych zwierzątek, które marzą, by mieć swoich ludzi... Pomagajcie, te istotki są tego warte, sami przekonacie się....
Opiekunowie oraz przyjaciółka Pysia
"Od czasu do czasu ludzie mówią mi: “Spokojnie, to tylko pies.” Jeśli ty także myślisz, że to “tylko pies”, to może używasz też określeń takich jak: “tylko przyjaciel”, “tylko wschód słońca”, “tylko obietnica”. “Tylko pies” wniósł do mego życia istotę przyjaźni, zaufania i czystej, nieposkromionej radości. “Tylko pies” okazywał mi współczucie i cierpliwość, które sprawiają, że stałam się lepszym człowiekiem. Z powodu „tylko psa” wstawałam rano, chodząc na długie spacery i patrzyłam ze spokojem w przyszłość. Bo dla mnie i ludzi takich jak ja, to nie “tylko pies”, ale ucieleśnienie wszystkich nadziei i marzeń o przyszłości, dobrych wspomnień i czystej radości z każdej chwili... “Tylko pies” wydobył to, co we mnie dobre i odwracał moje myśli ode mnie i codziennych trosk. Mam nadzieję, że pewnego dnia zrozumieją, że to nie “tylko pies”, ale istota, która nauczyła mnie człowieczeństwa i sprawiła, że jestem czymś więcej niż „tylko człowiekiem” – Sandra Dee
I na koniec....
"Ten kraj szczęśliwy ... gdzie - po psie płaczą szczerze i dłużej ..." -Adam Mickiewicz
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Pomagam.pl to największy i najpopularniejszy w Polsce serwis do tworzenia internetowych zbiórek pieniędzy. To narzędzie, które umożliwia każdemu i całkowicie za darmo założenie zbiórki w kilka chwil.
Dzięki Pomagam.pl w łatwy i bezpieczny sposób zbierzesz fundusze na to, co dla Ciebie ważne m.in. pokrycie kosztów leczenia, wsparcie bliskich w trudnych chwilach i na inicjatywy bliskie Twojemu sercu.
Krok 1:Chcesz założyć zbiórkę, ale nie wiesz od czego zacząć? Nie martw się! Obejrzyj krótki film poniżej, który tłumaczy, jak działa Pomagam.pl.
Krok 2:Zbiórkę na Pomagam.pl przygotowujesz i publikujesz samodzielnie. Nie przejmuj się - założenie zbiórki trwa dosłownie kilka chwil i jest prostsze, niż myślisz. Sprawdź poniższy poradnik.
W momencie tworzenia zbiorki możesz wybrać, czy chcesz ją prowadzić samodzielnie czy ze wsparciem Pomagam.pl. Pierwsza opcja jest całkowicie darmowa. Jeśli natomiast zdecydujesz się na promowanie zbiórki z naszym wsparciem, będziemy przypominać o Twojej zbiórce i zachęcać do wpłat osoby, które ostatnio odwiedziły stronę Twojej zbiórki (tzw. retargeting).
W tym celu będziemy wyświetlać Twoją zbiórkę zarówno na stronie głównej Pomagam.pl jak i w reklamach internetowych. Zwiększa to szanse na to, że więcej odwiedzających Twoją zbiórkę osób zdecyduje się ostatecznie na wpłatę lub udostępnienie zbiórki. W zamian za to dodatkowe, nieobowiązkowe wsparcie w promocji od każdej wpłaty potrącimy automatycznie 12%.
Krok 3:Twoja zbiórka jest gotowa, czas zacząć działać! Nikt nie wypromuje Twojej zbiórki tak jak Ty, dlatego pamiętaj, żeby udostępniać ją we wszystkich mediach społecznościowych: Facebook, Instagram, Twitter, LinkedIn czy YouTube i TikTok. Zacznij od rodziny i przyjaciół - poproś ich o udostępnienie i zachęć do wpłat. Wyślij znajomym linka do zbiórki z krótkim opisem na Messengerze, SMSem lub mailowo. Następnie skontaktuj się z lokalnymi mediami z prośbą o publikację Twojej zbiórki oraz zaangażuj w promocję okoliczne organizacje społeczne, władze samorządowe, instytucje oraz osoby znane w Twojej okolicy.
Pamiętaj, im więcej osób dowie się o Twojej zbiórce, tym większa szansa na osiągniecie celu! Więcej porad znajdziesz w ebooku, jak założyć i prowadzić skuteczną zbiórkę. Znajdziesz go w swoim panelu zarządzania zbiórką po jej stworzeniu. Sprawdź również naszego bloga, w którym dzielimy się praktycznymi poradami i wskazówkami.
Krok 4:Wszystkie osoby odwiedzające Twoją zbiórkę mogą szybko i bezpiecznie wpłacać na nią pieniądze, np. przy użyciu przelewów internetowych, kart kredytowych, tradycyjnych przelewów bankowych, a nawet na poczcie! Wpłaty księgują się natychmiast. Wszyscy widzą, jaką kwotę udało się już zebrać i mogą zapraszać do zbiórki kolejne osoby.
Krok 5:Pieniądze ze zbiórki możesz wypłacać na konto bankowe w każdej chwili i tak często, jak chcesz. Wypłata pieniędzy trwa na ogół 3 dni robocze. Wypłata nie spowoduje zmiany stanu licznika wpłat na stronie Twojej zbiórki. Możesz dalej zbierać pieniądze, a zbiórka będzie trwać aż do momentu, gdy zdecydujesz się ją zamknąć.
Prawda, że proste? To właśnie dlatego dziesiątki tysięcy osób prowadzi już swoje zbiórki na Pomagam.pl. Nie czekaj. Dołącz do nich teraz! Aby założyć zbiórkę, kliknij tutaj lub w przycisk poniżej:
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!