Konie z targowiska dobrze wiedzą, dokąd odjeżdża ciężarówka przesiąknięta smrodem krwią i strachem zabitych zwierząt. Czasami pozostaje w niej odrąbana noga, która zaklinowała się między deskami podczas transportu.
Nikt nie pamięta, jak naprawdę miał na imię Węgielek, który niemal całe życie przepracował w kopalni. Gdy dla górnictwa nastały gorsze czasy, ciągał furmankę z węglem ulicami Zabrza. Kiedyś upadł w centrum miasta i sparaliżował ruch uliczny.Przekleństwa kierowców mieszały się z gwizdami. Przez następnych kilka dni próbował stanąć na pokrwawionych nogach. Podrywał się nawet w środku nocy, skowycząc cicho z bólu. Otwarte rany powoli się zasklepiały. Wysłużony stary koń trafił w końcu na jeden z popularnych targów koni rzeźnych. Został uratowany poprzez wykupienie go od złych ludzi. Jest ślepy i musi przyjmować leki do końca swojego życia jednak jest w dobrym miejscu - domu starości dla koni.
Z proźbą zwracam się do was. Zbierzmy jak największą kwotę pieniędzy dla organizacji odbierającej te wysłużone, często też i młode konie które w jakiś sposób nie spodobały się włascicielowi, były za wolne w wyścigach, kręciły kostkę, mają wadę kręgosłupa, albo po prostu właściciel ma ich za dużo... Nie dajmy wysłać ich na śmierć! Kwota uzbierana w tej akcji zostanie w pełni przekazana na organizację ratującą życie koni z okrutnych targów śmierci.
Dlaczego jest to dla nas tak ważne?
- Polska należy do liderów w eksporcie żywych koni - dowodzi Wojciech Owczarz ze Stowarzyszenia Ekologiczno-Kulturalnego Klub Gaja w Bielsku-Białej. - Opanowaliśmy 70% europejskiego rynku. Za nami jest Litwa, Węgry i Rumunia. Za 600-700 kilogramów koniny Włosi płacą od 3 do 4 tys. zł.
Po licznych interwencjach organizacji ekologicznych Główny Lekarz Weterynarii wprowadził zakaz transportowania rannych zwierząt, ale i tak nie jest on przestrzegany. Gaja zebrała ponad 500 tys. podpisów pod petycją w sprawie skreślenia koni z listy zwierząt rzeźnych, które już w transportach śmierci traktowane są jak mięso, zanim faktycznie nim się staną. - Do ciężarówki pakuje się przeważnie dużo więcej niż dopuszcza norma. Konie przywiązywane są do ścian auta na krótkich sznurkach, tak że każdy upadek jest dla nich śmiertelny. Jeżeli się nie zaduszą, zostają zadeptane przez pobratymców - tłumaczy Dominik Nawa z "Ocalenia", zarazem prezes Komitetu Pomocy dla Zwierząt w Tychach. - Zdarza się, że w czasie jazdy wypadają z paki, poślizgując się na własnych odchodach.
Kilka lat temu ówczesna żona kanclerza Niemiec Hiltrud Schröeder uczestniczyła w zatrzymaniu na autostradzie transportu koni rzeźnych. Dziesięć z nich dobito na miejscu, by skrócić im męczarnie. Pozostałe pokrwawione, z roztrzaskanymi płatami zwisającego mięsa i rozbitymi głowami pojechały w dalszą drogę.
Pani Hiltrud widziała jak konie płaczą, choć wcześniej myślała, że tylko z ludzkich oczu mogą ciec łzy. Dorota Szczepanek z "Ocalenia" brała udział w kontroli ciężarówki, na którą kilka minut wcześniej zapakowano ciężko chore zwierzęta, kupione za pół darmo na końskim targu. Jej właściciel już raz został ukarany za znęcanie się nad zwierzętami. - Chociaż samochód przejechał dopiero 45 kilometrów, kilka koni leżało na podłodze - wspomina pani Dorota. - Przy wejściu na pakę przewrócił się mały źrebak. Z wycieńczenia nie mógł utrzymać się na nogach. W głębi kłębiły się ciała innych zwierząt. Starając się nie stracić równowagi, kopały po brzuchu przywiązanego za nimi wałacha.
Dlatego tak ważne jest uratowanie jak największej ilości koni. Dziękujemy z całego serca.
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!