EDIT: wczoraj skończyliśmy serię 84 codziennych zastrzyków. Brownie czuje się dobrze i przechodzimy do etapu 3-miesięcznej obserwacji :-) Liczymy, że nie nastąpi nawrót choroby!
Nie oznacza to jednak, że to koniec naszych wydatków. Koszty wizyt lekarskich, specjalistycznych badań, usg i leków wspomagających powrót do pełni zdrowia są ogromne co widać na zdjęciu :-(
Od maja walczymy ze śmiertelną chorobą naszego kotka Brownie. Wychudzony, trawiony gorączką, ze wzdętym brzuszkiem dosłownie gasł na naszych oczach. Rozpoczęliśmy kompleksowe leczenie pod opieką weterynarza i już po kilku dniach nasz podopieczny odzyskał apetyt, a płyn z brzuszka zaczął się powoli wchłaniać. Ta poprawa dała nam nadzieję, ale przed nami dalsze bardzo długie leczenie. Nie możemy przerwać kuracji, bo nastąpi nawrót choroby, a tylko jej kontynuacja oznacza pełne wyleczenie. Brownie ma zaledwie 9 miesięcy i przed nim długie lata. Patrząc na wolę życia naszego małego przyjaciela i dzielne znoszenie codziennych zastrzyków, nie możemy się poddać. Najważniejsze, że kuracja przynosi efekty i daje szanse na całkowity powrót do zdrowia!
Jednakże koszty lekarstw, specjalistycznych badań i wizyt u weterynarza są gigantyczne i kończą nam się środki. Będziemy niezmiernie wdzięczni za wsparcie w ratowaniu życia Brownie.
Dzień dobry, jestem Brownie i potrzebuję pomocy.
Nazywam się tak, ponieważ, gdy byłem malutki, miałem futerko koloru gorzkiej czekolady.
Zostałem adoptowany w zeszłym roku tuż przed Świętami Bożego Narodzenia, bo byłem samotny i nie chciałem trafić do schroniska. Moja nowa rodzina zabrała mnie do swojego domu, dbała o mnie i rozpieszczała, a ja spędzałem swoje beztroskie, szczęśliwe dzieciństwo na psotach i zabawach.
Miesiąc temu zacząłem się jednak źle czuć… Straciłem apetyt i chęć do życia. Trawiła mnie gorączka i w moim brzuszku zaczął gromadzić się płyn.
Potem było jeszcze gorzej. Coraz ciężej było mi złapać oddech, nie miałem siły się bawić, więc leżałem tylko i obserwowałem zatroskanych moim stanem domowników.
W między czasie kilkukrotnie jeździliśmy do weterynarza i gdy padały dziwne słowa „konieczność eutanazji” moja kocia Mama strasznie płakała. Zmieniliśmy więc klinikę i nowa Pani doktor powiedziała, że to nie prawda, że moja choroba to wyrok i że jest nadzieja, że wrócę do pełni zdrowia! Pomóc mi jednak może bardzo długa i kosztowna terapia.
Już po pierwszym tygodniu leczenia jest mi troszkę lepiej, odzyskałem apetyt i nadzieję na wyzdrowienie! Bardzo chciałbym znów czuć się dobrze, skakać po firankach, gonić za muchą i spędzać czas na przytulankach-mruczankach z moimi bliskimi.
Jeśli możesz przekazać skromny datek, będę wdzięczny Ci za wsparcie mojego leczenia.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!