Bardzo bym chciała aby w ten sposób jak na zdjęciu wyglądał nasz pokój podczas świąt lecz prawda jest inna smutną i boli .
Tak wyglądają święta w naszej rodzinie.
Dziś była Wigilia. Nie taka, o jakiej marzyłam dla moich dzieci. W kuchni siedzieliśmy wszyscy razem — ja, Kacper, Lena, Klara i mały Adaś. Na stole postawiłam miskę zupy z resztek warzyw i kilka kromek chleba. To wszystko, na co było nas stać. Patrzyłam na nich i myślałam, jak bardzo chciałabym dać im coś więcej, ale nie mogłam.
Lena spojrzała na mnie tym swoim pełnym nadziei wzrokiem i zapytała:
– Mamo, a czy w nowym roku będzie lepiej?
Nie chciałam kłamać, ale nie mogłam powiedzieć prawdy. Z uśmiechem, który ledwo utrzymałam, odpowiedziałam:
– Może, kochanie. Może nowy rok przyniesie coś dobrego.
Wtedy Kacper, mój najstarszy, który zawsze próbuje być silny, powiedział cicho:
– Mamo, ja mogę mniej jeść. Wiesz, jak trzeba, to nie muszę brać swojej porcji.
Zrobiło mi się tak ciężko na sercu, że ledwo powstrzymałam łzy. On ma dopiero dziesięć lat, a mówi takie rzeczy, jakby był dorosły.
Kiedy Adaś, najmłodszy, zapytał mnie, czemu nie mamy w tym roku choinki ani światełek, poczułam, jak gardło mi się ściska. Powiedziałam mu, że to nie one są ważne, że najważniejsze jest to, że jesteśmy razem. Ale wiem, że on to czuje inaczej.
Rozmawialiśmy też o Sylwestrze. Lena znów zapytała:
Mamo, a czy wyjdziemy popatrzeć na fajerwerki?
Popatrzyłam na nią i odpowiedziałam:
Zobaczymy, kochanie. Może wyjdziemy na chwilę.
Ale w głębi serca wiem, że pewnie będziemy siedzieć w domu, w ciemnościach, oszczędzając prąd, słuchając huku fajerwerków gdzieś w oddali. Tyle mogę im dać. Tyle mamy.
I wiecie co? Patrząc na nich, na ich małe, ufne twarze, wiem jedno — nawet w takich chwilach muszę być silna. Bo jeśli ja się poddam, kto ich ochroni?
.
Moje święta wyglądają co roku podobnie i prawdę mówiąc już się do tego przyzwyczaiłam i moje dzieci myślę że też lecz prawda jest taka że w tym roku niedość że nic nie ma choinki prezenty lekie upominki jak skarpety są lecz już wiem że nie będę miała na prąd rachunki w ostatni miesiąc roku nas zaskoczyły że tak powiem i pomimo że byliśmy oszczędni jak zawsze nie wystarczy nam pieniędzy i z końcem tego miesiąca odetną nam prąd co za tym idzie nawet grzejniczków elektrycznych nie będziemy mogli włączyć w pokojach dzieci . Więc w końcu postanowiłam powiedzieć światu że mam ciężko i se nie radzę moja praca jest niewystarczająca i niewystarczająca przez nią jestem w domu nie stać mnie no na nic . Nie chce zniszczyć całkowicie przyszłości dziecka więc resztę która zostanie zaoszczędzę i dam na ich rozwój i przyszłe rachunki .
Opis rodziny
Mam na imię Marysia , mam 36 lat. Jestem matką czwórki dzieci: Kacpra, Leny, Klary i Adasia. Po odejściu męża wszystko spadło na moje barki. Staram się być silna, bo wiem, że moje dzieci mnie potrzebują, ale czasami jest mi naprawdę ciężko. Nie chcę, żeby widziały, jak bardzo mnie to wszystko przerasta. Robię, co mogę, żeby miały choć odrobinę normalności, choć nie zawsze się to udaje.
Kacper, mój najstarszy, ma 10 lat. To taki mały dorosły. Zawsze stara się pomagać, często rezygnuje z siebie, żeby inni mieli lepiej. Jestem z niego dumna, ale boli mnie, że tak szybko musiał dorosnąć.
Lena i Klara mają po 7 lat. Lena jest pełna nadziei, zawsze pyta o lepszą przyszłość, jakby wiedziała, że te pytania dają mi siłę. Klara jest spokojniejsza, trzyma się trochę w cieniu, ale widzę, jak bardzo martwi się o nas wszystkich.
Najmłodszy Adaś, ma tylko 4 latka. On jeszcze nie do końca rozumie, jak trudne jest nasze życie.
Ojciec zginął przed narodzinami Adasia byłam wtedy w 3 miesiącu ciąży
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!