Zygmunt Wiesław Choma
Kochani, robimy wszystko, co tylko możemy, żeby nasze dzieci mogły wrócić do własnego domu. Niestety sytuacja zaczyna nas przerastać.
Pomimo ogromnej życzliwości i wsparcia, które od Was otrzymaliśmy, wciąż jesteśmy daleko od końca. Zanim budowa ruszyła, pracowaliśmy oboje i odkładaliśmy każdy możliwy grosz. Teraz Łukasz spędza wszystkie dni na budowie, żeby nie generować kolejnych kosztów, a ja pracuję, ile się da. Ale gdy zapłacę za mieszkanie, rachunki i podstawowe życie, niemal nic nie zostaje.
Zbliża się zima, a to dla nas najtrudniejszy czas. Marzymy tylko o tym, żeby nasze dzieci mogły zamieszkać w cieple, bez strachu o jutro. Każdy dzień w obecnych warunkach to dla nas walka, której sami nie jesteśmy w stanie wygrać.
Dlatego z całego serca prosimy Was o dalszą pomoc. Każda złotówka naprawdę zmienia naszą sytuację. Jeśli możecie, udostępnijcie zbiórkę znajomym. Dla Was to może być drobny gest, dla nas – kolejny krok do tego, żeby nasze dzieci mogły wrócić do swojego domu.
Dziękujemy za każdą, nawet najmniejszą pomoc.





Beata
Zastanawia mnie, dlaczego synowie nie mogą pomóc Widzę przecież, że świetnie im się wiedzie więc tym bardziej to trochę dziwne
Pomagam
Powodzonka;)
Zygmunt Wiesław Choma - Organizator zbiórki
Bardzo dziękuję w imieniu rodziny oraz swoim.
Aga
Symbolicznie dla dodania wsparcia.Pełen szacunek.Tak trzymajcie,dacie radę.Życzę dużo siły i powodzenia.
Zygmunt Wiesław Choma - Organizator zbiórki
Bardzo dziękuję za wsparcie i dobre słowo dla rodziny.Dziękuję również w swoim imieniu.
Dobrodziej
Rozumiem, że środki zbieracie na odbudowę domu tylko od miesięcy w każdym poście podkreślacie jak bardzo wasze dzieci są pokrzywdzone i jak strasznie cierpią. To wy tym językiem robicie z nich ofiary. A potem oburzacie się gdy ktoś zauważa, że właśnie takie podejście trzyma was w miejscu MPiszecie, że jak nie wynajmiecie domu, to „co dalej, na ulicę?”. Przecież te pieniądze macie po to żeby nie być na ulicy, tylko normalnie żyć a nie czekać pięć lat, aż uzbiera się 200 tysięcy. Dzieci rosną teraz, ich życie toczy się teraz, a nie wtedy kiedy w końcu wpadnie wam idealna kwota.m Mówicie, że „dorosłym ciężko to udźwignąć”. Zgoda. Tylko skoro jest tak ciężko, to tym bardziej dziwi, że zamiast zacząć od razu odbudowywać normalność, wybieracie trwanie w zawieszeniu. I jeszcze jedno: piszecie, że ktoś mógłby „nam zabraknąć”. Komu niby? Wszyscy jesteście dorośli dzieci nie są już maleńkie, a ojciec mógł pracować wcześniej, zanim dom się spalił. Nie udawajmy że to kompletnie niemożliwe
Zygmunt Wiesław Choma - Organizator zbiórki
My nie czekamy na cuda,tylko cały czas trwają prace.I proszę czytać ze zrozumieniem.A przepraszam bardzo,skoro jesteś tak bardzo zorientowany,to powinieneś wiedzieć że jak się paliło to Łukasz był w pracy.Zresztą jeśli masz jeszcze dobre rady to zadzwoń,przyjedź.A nie ukrywaj się za,,Dobrodziej,,
Dobrodziej
Bardzo się wam dziwię. Większość ludzi, zwłaszcza mających małe dzieci, zrobiłaby dokładnie to samo. Przy środkach, które uzbieraliście z różnych zbiórek i składek, moglibyście wynająć porządny dom w dowolnym miejscu w Polsce i zapewnić sobie oraz dzieciom spokojne życie na co najmniej kilka lat. A jeśli ktoś z was podjąłby pracę, to już w ogóle mogłoby wyglądać znacznie lepiej. To nie życie „niszczy” dzieciom głowy, tylko wasze podejście, według którego musi być koniecznie własny dom i koniec. Mnóstwo ludzi przez całe życie wynajmuje mieszkania, normalnie funkcjonuje i jest szczęśliwa. A wy zamiast zacząć żyć, tkwicie w miejscu i marnujecie czas swój i dzieci. Czekacie, aż ktoś „łaskawie” wpłaci wam 100 czy 200 tysięcy. Trudno to zrozumieć. Często widzę dzieciaczki w szkole aż się serce kraja ale mimo wszystko jestem za nimi i udostępniam
Zygmunt Wiesław Choma - Organizator zbiórki
Środki zebrane są na odbudowę domu,a nie na wygodne życie, gdzieś w Polsce.Ludzie nam zaufali pomagając i te pieniądze będą przeznaczone na dom.Cóż każdy ma inne priorytety.Tylko trzeba by było wsiąść pod uwagę taką istotną sprawę.Wynająć dom jak piszesz,ok.A co dalej jak nas zabraknie?Wtedy na ulicę?Dom to podstawa.Wszystko zależy od toku myślenia.Nie oczekujemy że ktoś nam wybuduje dom.A co do dzieci,że się serce kraje.Czy są zaniedbane?Czy coś z nimi nie tak?Nie wiesz co może czuć takie dziecko jak traci wszystko.Dorosłemu ciężko udzwignąć.I jak nie wiesz jak jest to nie pisz że to my im ,,niszczymy,,głowę.Dziękujemy za pouczające i dobre słowo oraz pomoc.Oby nikt z Twojej rodziny nie przeżył czegoś takiego.Pozdrawiam.