Hej! Mam na imię Leo.
W październiku moje nowe rodzice zabrali mnie ze schroniska.Od piwerwszego dnia zarodziła się miłość pomiędzy nami. Spędzamy dużo czasu razem, zachowuję sie dobrze, jestem mega aktywnym, chociaż czas na spanko też mam.
Pochodzę z Ukrainy (Kharkiv). Jak byłem jeszcze małym kotkiem, moja mama odeszła od zapalenia płuc. Pokonałem długą drogę ze swoim bratem oraz siostrą, dotarliśmy do schroniska w Polsce, gdzie się zaopiekował nami miły wolontariusz.
Nigdy bym nie pomyślał, że coś takiego może zdażyć się ze mną. Dlatego że jestem już dorosłym kotem, moje rodzice zaplanowali wizytę u weterynarza przed kastracją. Zebrali moją krew, żeby sprawdzić czy można wykonywać taką procedurę i jak bedzię zachowywał mój organizm. Weterynarz byl miły, nawet się nie bałem. Czułem się jako prawdziwy bohater. W dobrym humorze pojechaliśmy z rodziacami do domu.
Z wyników analizy krwi się okazało, że nie wolno mi robić kastrację, więc żeby sprawdzić jaki jest powód do tego miałem kolejną wizytę u weterynarza. Były prowadzone badanie USG, ponowna analiza krwi, analiz kału, zmierzyli mi temperaturę.
Wyniki badań nie ucieszyli mnie. Miałem gorączke 40.1 stopni, powiększone węzły chłonne oraz procent albuminy/globuliny 0,37. Z analizy krwi widać, że raczej mam straszną chorobę - suchy FIP.
Dodatkowo jestem w trakcie stosowania antybiotyków oraz leków przeciwgorączkowych.
Wiem, że jestem silnym młodym kotem i mogę pokonać taką chorobę.
Niestety, leki są bardzo drogie i potrzebuję pomocy dobrych ludzi, aby uzbierać te koszty na leczenie. Zaczynam walkę za swoim zdrowiem od jutra. Będę wdzięczny za każdy grosz i pomóc każdej osoby.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!