NO SIEMAAAAAA !
Jestem Simba- cóż mogę o sobie powiedzieć, jestem elokwentnym, przystojnym i odrobinę rozkapryszonym nowofunlandczykiem.
Mam 3 lata i wciąż ogromną ochotę na zabawę, z chęcią zjadam moim ukochanym Człowiekom buty i czapki. Zawsze staram się dbać o formę, dlatego z przyjemnością oddaję się kąpielom w okolicznych błotkach, czy też biorę udział w maratonach. Jestem niezwykle towarzyski, lubię odwiedzić sąsiadów, sprawdzić co dzieje się w okolicy. Szczerze ... lubię od czasu do czasu coś zbroić, ale umiem się też podlizać i to dosłownie, jednak kiedy mnie przepraszają, to już nie jest tak łatwo. Urok osobisty mam tylko ja ;-) o moje względy trzeba się postarać, nie jestem przekupny, jak to mówią......... foch - to foch i nawet parówka mnie nie skusi!
Kiedy pojawiłem się w gospodarstwie moich właścicieli, świat mi się zawalił, już nie byłem rozpieszczanym jedynakiem. Okazało się, że trafiłem do Strusiolandii, ja rozumiem, poważny właściciel, który będzie się mną chwalił, zabierał w świat, na wystawy, ale nie to, nie mini zoo i to w dodatku na wsi.
Wkrótce jednak zdałem sobie sprawę, dlaczego tu trafiłem, po prostu Strusiolandii potrzebny był szef -a ja, do tej roli nadaję się idealnie ;-) Właściciele mieli szczęście, że na mnie trafili. Podrosłem i wszystkim zająłem się w swoim stylu, w stylu Simby ;-)
Wstawałem wcześnie rano o 12.00 i do wieczora miałem łapy pełne roboty, pilnowałem kucyków by przewoziły dzieciaczki, Osła Shreka, żeby nie dokuczał strusiom, zjadałem jajka, jak było ich za dużo -dla zdrowia oczywiście, ale najbardziej lubiłem witać gości! Nowofundlanczyki są bardzooooo gościnne.
Leżałem sobie w cieniu, na środku tarasu i pozwalałem im się głaskać, masować, podkarmiać, omijać, ba! Kilka razy wyraziłem nawet zgodę, by namalowano mój portret, mam wielkie serce.
Tak płynęło to moje wymarzone żyćko, do pewnej kwietniowej nocy, kiedy pożar zniszczył wszystko. Strusiolandia spłonęła, straciliśmy dom, zostaliśmy my- zwierzęta i moja cudowna rodzina.
Kłopoty finansowe doprowadziły do tego, iż musieliśmy się rozstać, konie, strusie i inne zwierzęta znalazły nowy dom, zostałem tylko ja.
Smutno mi, gdy o nich myślę, ale nie pokazuję tego po sobie, ktoś w końcu musi dbać o rodzinę! Moi właściciele są w bardzo trudnej sytuacji, stracili swoje zwierzęta, źródło utrzymania, na które pracowali 20 lat. A teraz jeszcze martwią się o mnie, wiem, że bardzo mnie kochają.
Zachorowałem na entropium- moje powieki podwijają się, oczy łzawią, ropieją, przez co mam problemy z widzeniem, mogę stracić wzrok, nooo i ten dokuczliwy ból ;-( Chciałbym być zdrowy, potrzebuję 5 tysięcy złotych na operację i rekonwalescencję.
Wiecie, zrobię to dla nich i dla siebie, poddam się operacji, chociaż okropnie boję się igieł, weterynarzy, a połykanie leków, fujjjj to koszmar!
Obiecuję, będę dzielny jak na Simbę przystało, a może, kiedyś się Wam za to odwdzięczę, jeśli spotkamy się na spacerze ;-)
Całym moim wielkim i dobrym serduchem proszę Was o pomoc w zbiórce i każdemu DZIĘKUJĘ! Kto miał ochotę posłuchać trochę o moim jakże interesującym życiu ;-)
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!