Na leczenie m.in wizyty, leki

Hej

Mam ma imie Magda i mam 26lat. Wstydzę się że muszę zakładać zbiórkę ale nie mam wyjścia. Całe życie zmagam się z różnymi chorobami i całe życie mam pod górę. Choruje od 10lat na tradzik odwrocony, całe te 10lat wyjęte z życia, non stop sor, stół operacyjny, tona maści, opatrunki. Nie ma leku na te chorobę. Operacja usunięcia takiej zmiany to ok 8tys do 10 nawet teraz. Maści są kosztowne, próbowałam chodzić do pracy w miedzy czasie ale nikt mi nie chce wierzyć że taki guz z ropa może wyskoczyć z dnia na dzień. A jednak, wyjeżdżałam za granice tam również miałam nawrót choroby, czynniki które ja wywołują to hormony i stres ponoć. Inni z kolei mówią że to choroba genetyczna ale zauważyłam związek choroby ze stresem. Życie samej za granica nie jest łatwo. Tam jest dużo stresu i przez to miałam nawrót choroby gdzie musiałam wrócić. Kiedy wróciłam do domu to zapadłam na ciężka nerwice lękowa, gdzie cały rok byly u mnie karetki bo miałam lek przed śmiercią. Cały czas głos w glowie mi wmawiał że umre. Caly rok mi tak przelecial az do tej pory. Teraz kiedy mialam jechac do pracy bo juz nie moge zniesc tego siedzenia w domu to rozwinal sie problem z jelitami. Okropny bol i silne wzdecia, gazy, przelewanie. Mam różne nietolerancję, praktycznie po wszystkim mnie już boli brzuch. Całe dzieciństwo antybiotyki bo chorowałam pozniej w szpitalu też mnie faszerowali mocnymi antybiotykami. Mam zniszczona florę na amen. Prawdopodobnie to jakaś bateria w szpitalu mi dają tylko kroplówkę i mówią żeby diagnozować się samemu. Wszystko kosztuje a ja nie mam skąd czerpać. Próbuje coś sprzedać i nawet chce wszystkie rzeczy ze swojej szafy sprzedac ale nikt nie kupuje.. Nie mam pieniedzy zeby sie diagnozowac w dodatku mam nawrot depresji. Nie chce mi sie zyc.Wszystko na raz, nie mam znajomych, nie chce prosić już rodziców bo mi wystarczająco pomagali a sami nie mają i też chorują. To jest tylko skrot tego co mogłabym napisać. Będę wdzięczna za każdą złotówkę.