Katarzyna Kida
Stodoła, koty i ja. Każdy dzień taki sam.
W Baninie (woj. pomorskie) stoi gospodarstwo, zwykły, wiejski domek, kury, traktor ...
Dawno nie widziałam kotów w takim stanie, maluch z kocim katarem, kotka w ciąży bez oka, z wielką sączącą się dziurą, słaniająca się na łapkach staruszka z zielonymi gilami, wypłowiałe sierści, zapadnięte boki.
Koty "gospodarza". Żadne służby nie mogą nic zrobić, mają za dużo zgłoszeń, ponadto "gospodarz" uważa koty za dzikusy, które przypałętały się do stodoły, tak jest w rzeczywistości, tylko czy dziki znaczy gorszy, czy dlatego, że nie dostał szansy od człowieka, ma być głodny i chory?
Z początku sytuacja wyglądała na prostą, ale w miarę jej rozpoznania okazało się, że w stodole jest osiem kotów - dwa kocury i siedem niewysterylizowanych kotek, większość w wysokich ciążach, ponadto 13 maluchów w wieku od 0-2 miesiące.
W lipcu wraz z fundacją Kotangens oraz Kotikowo jako priorytet postawiłam sobie wyłapanie kotek w ciąży. Najstarsza z nich, ważąca niecałe dwa kilogramy, w stanie skrajnego wycienczenia trafiła do Hospicjum Dla Bezdomnych Zwierząt u Pani Symeony Pek w Gdyni i jakimś cudem udało się ją uratować. Jedna z kotek w ciąży nie nadawała się na sterylizację, jej organizm nie wytrzymałby zabiegu, więc została poddana intensywnemu leczeniu, które niestety nie przyniosło skutku i kotka zmarła. Kotka bez oka została wysterylizowana i przeszła operację usunięcia resztek w oczodole. Dwie kolejne kotki zostały poddane zabiegom sterylizacji, a trzecia z nich zanim została złapana urodziła cztery kociaki, z czego tylko trzy przeżyły. Kocurek poddany zabiegowi kastracji przebywał w lecznicy trzy tygodnie z uwagi na przewlekły stan zapalny górnych dróg oddechowych.
Z trzynastu kociaków trzy zginęły zagryzione przez psa, nie zdążyłam im pomóc :(
Udało mi się wyłapać siedem z nich, z trzema do tej pory nie wiem, co się stało.
Czwórka z nich, po intensywnym leczeniu kociego kataru znalazła już domy, trzy nadal go szukają, przebywają w Hospicjum Dla Bezdomynch Zwierząt u Pani Symeony Pek w Gdyni, w bardzo awaryjnym domu tymczasowym i są nadal leczone.
W tej chwili opiekuję się siedmioma dorosłymi kotami, które zostały w stodole. Codziennie "idą" cztery puszki mokrej karmy, oraz około 30 dag karmy suchej.
Za stodołą znajduje się pies, który ma odstraszać dziki. Według OTOZ jest w warunkach uniemożliwiających interwencję, bo "ma budę i łańcuch odpowiedniej długości" a braku spacerów nie da się zweryfikować. On dostaje codziennie dwie puszki mokrego jedzenia.
Wszystkich, którzy chcieliby śledzić na bieżąco losy kociej "rodziny" zapraszam na wydarzenie na FB "Tak długo czekamy, czy starczy nam sił?"
W tej chwili najbardziej potrzebna jest sucha i morka karma dla kotów dorosłych i karma dla dorosłego psa.
Sama opiekuję się tymi zwierzakami, wiele pomogły mi osoby, które biorą udział w wydarzeniu, jednak codzienne karmienie obciąża mój budżet tak bardzo, że nie będę w stanie pomagać bez Waszego wsparcia. Minimalny koszt codziennej porcji karmy to 16 złotych, czyli 480 zł miesięcznie.
Jestem osobą prywatną, właścicielką siedmiu wspaniałych kotów i mamą siedmiomiesięcznego synka, liczę na Was w imieniu tych, które nie mogą same poprosić.
Stodoła, koty i ja. Każdy dzień taki sam.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!