Jan Jacek Bruski
Drodzy Darczyńcy, Przyjaciele Soni,
za nami bardzo, bardzo trudne miesiące… Przez niemal pół roku zwlekaliśmy z aktualizacją zbiórki, czekając ze ściśniętym sercem, czy stan Soni się poprawi, a przynajmniej jakoś ustali. W tej chwili sytuacja jest w miarę stabilna – choć, niestety, nie jest to do końca dobra informacja…
Mieliśmy nadzieję, że po zeszłorocznej operacji i powtórnej radioterapii najgorsze jest już za dziewczynką. Niestety, bardzo się myliliśmy. Do dramatycznych wydarzeń doszło zaraz po Wielkanocy. W czasie Świąt stan Soni zaczął się pogarszać. Już wcześniej miała problemy z pamięcią, o których pisaliśmy w poprzednim poście, teraz doszły do tego rosnąca apatia, senność i zaburzenia mowy. Dwa dni po Świętach Sonia trafiła na SOR w Górnośląskim Centrum Zdrowia Dziecka. Okazało się, że to był ostatni moment… Dziecko w w miarę dobrym stanie przyjęte zostało do szpitala, na Oddział Nefrologii, ale w ciągu doby doszło do raptownego pogorszenia. Dziewczynka miała epizod niewydolności oddechowej, po czym zapadła w śpiączkę i przeniesiona została na Oddział Intensywnej Terapii. Okazało się, że ma ekstremalną hipernatremię (zbyt wysoki poziom sodu we krwi) - zabójczą dla mózgu i komórek nerwowych. Lekarze podjęli walkę o uratowanie Soni, ale przygotowywali na najgorsze. W podobnych przypadkach przeżywalność wynosi 20-30%... Przez trzy dni poziomu sodu nie udawało się obniżyć, a lekarze rozkładali ręce. Ale w końcu cud się stał!! Po tygodniu dziewczynka zaczęła odzyskiwać przytomność, choć jeszcze dłuższy czas nie kontaktowała – nie rozpoznawała Mamy i nie wiedziała, gdzie się znajduje. Przeniesiona została na Oddział Endokrynologii Dziecięcej, a później Rehabilitacji Neurologicznej. W sumie spędziła w ligockiej klinice półtora miesiąca.
Od tego czasu jest w domu, z krótkimi przerwami na badania w szpitalu i poradniach specjalistycznych. Niestety, mimo prowadzonej rehabilitacji nadal nie wróciła do nas dawna Sonia… Dziewczynka całkowicie straciła pamięć krótkoterminową: nie jest w stanie niczego się nauczyć, nie pamięta nawet, co działo się dziesięć minut wcześniej. Cały czas wydaje jej się, że jest początek roku 2025. Psychiatra i neuropsycholodzy, którzy badali Sonię, stwierdzili u niej duży regres zdolności poznawczych. Co gorsza, bardzo pogorszył się jej wzrok: nie może czytać ani oglądać niczego na ekranie komputera czy telewizora, widzi tylko ogólne, rozpływające się kształty. Okulista zdiagnozował atrofię nerwów wzrokowych. Nie wiadomo, co jest główną przyczyną. Lekarze sugerują, że to efekty uboczne radioterapii, które zaczęły ujawniać się dopiero po kilku miesiącach. Przy zastosowaniu bezpieczniejszych ponoć protonów zdarza się tak w kilku procentach wypadków, ale teraz właśnie się chyba zdarzyło. Prawdopodobnie nałożyły się na to dodatkowe szkody, które wywołała hipernatremia, sama będąca konsekwencją uszkodzenia przez nowotwór i kolejne terapie przysadki mózgowej. Nie tracimy nadziei, że przynajmniej część zmian się cofnie (wyniki kontrolnych tomografii nastrajają umiarkowanie pozytywnie), ale gwarancji nie ma. Na pewno trzeba się uzbroić w cierpliwość.
A o to trudno. Sonia jest w takim stanie, że Mama nie może zostawić jej nawet na chwilę samej. Od dawna w związku z tym nie może pracować, nawet dorywczo. Pomaga jej, głównie w zajmowaniu się młodszym bratem Soni, Babcia. Gdy dziewczynka trafiła na wiosnę do szpitala, mama Pani Switłany porzuciła pracę, którą udało się jej znaleźć w Portugalii, i przyjechała do córki do Gliwic. Od pół roku mieszkają w czwórkę – w skromnych warunkach (małe mieszkanie było komfortowe – ale dla samotnie mieszkającej Mamy Jacka) i za coraz skromniejsze środki. Doszła do tego teraz straszna niepewność związana z zawetowaniem ustawy o pomocy uchodźcom. Świadczenie 800 +, wokół którego toczy się dyskusja w Polsce, to sprawa najmniej istotna. Pytanie najważniejsze brzmi, czy Sonia będzie miała nadal prawo do darmowej opieki medycznej? Czy nie będzie musiała przerwać leczenia? Widzimy przerażenie w oczach Mamy Soni i nie wiemy, co jej powiedzieć. Jako Polce i Polakowi, chrześcijanom, ludziom – jest nam po prostu bardzo wstyd…
Sytuacja Soni jest pod każdym względem dramatyczna. Wierzymy nadal, że jej stan się poprawi, ale wiemy też, że wymagać to będzie czasu i wielu starań lekarzy, Pani Switłany i wszystkich ludzi dobrej woli, których dziewczynka napotyka na swojej drodze. Będzie też wymagało środków: i na leczenie Soni, i na zapewnienie godziwych warunków życia jej samej i jej bliskich. Dlatego ośmielamy się prosić jeszcze raz o wsparcie naszej zbiórki.
Do tej pory, w ciągu 3,5 roku pobytu rodziny Mostenców w Polsce, udało nam się zebrać dzięki Waszej hojności ponad 55 tys. zł. Środki te są już jednak na wyczerpaniu. Dlatego podnosimy cel zbiórki o kolejne 15 tys. zł. Mamy nadzieję, że pomogą Soni i jej bliskich - wykorzystującym te środki z dużą rozwagą i wdzięcznością - przetrwać kolejne trudne miesiące.
Pozdrawiamy Was serdeczne
Dorota i Jacek
Anonimowy Darczyńca
Trzymam kciuki, będziesz w najlepszych rękach neurochirurgów w Polsce ! Dużo zdrowia❤️💪🌷
Jan Jacek Bruski - Organizator zbiórki
W imieniu Soni serdecznie dziękujemy za wsparcie i za słowa otuchy. Prosimy dalej trzymać kciuki! Z najlepszymi pozdrowieniami Dorota i Jacek
Anonimowy Darczyńca
MOJA KOTKA UMIERA, PROSZĘ POMÓŻCIE NAM 🙏🙏🙏🙏🙏🙏🙏 https://naszefutrzaki.eu/nowotwor-zoladka,475