Na 8 szczeniąt z mamą w Tunezji

W styczniu zamieszkałem w Tunisie z moim kochanym psem Karmelem. 

Ani się nie obejrzałem, a jest nas teraz 12 ssaków (człowiek i kot jesteśmy mniejszościami narodowymi w psim imperium). 

Jadzia jest psiną uliczną, która zaczeła wpadać w odwiedziny do Karmela, a potem regularnie nocować. Po tygodniu czy dwóch poszliśmy (ja i Jadzia) do weterynarza. Między innymi po to, żeby spytać, czy nie ma małych, bo miała bardzo nabrzmiałe wymiona. Bardzo sympatyczny pan doktor powiedział, że nie jest w ciąży, po prostu w miarę niedawno rodziła.

Kitka z kolei po prostu siedziała na ulicy, więc ją wziąłem, jak przechodziłem.

Tymczasem Jadzie całe dnie spędzała na moim ganku, więc i ja, i znajomi, i Karmel zastanawialiśmy się, gdzie są w takim razie bachory i czemu z nimi nie siedzi. No cóż, okazało się, że były w brzuchu.

Trochę to towarzystwo wymaga nakładów na miensko i na pana doktora. Zostałem zachęcony, żeby otworzyć skarbonkę na datki.

Jadzia jest już odrobaczona, wymyta, napchana skrzydełkami kurczaka i zaszczepiona (nie mówcie Edycie Górniak). Kitka jest zaszczepiona. Zbieram teraz za wszystko rachunki i będę je publikował (#transparencja).