Janek, chłopiec z głębokim uposledzeniem po szpitalnym zakażeniu. Długotrwałe niedotlenienie spowodowało trwale zmiany w strukturach mózgu. Najgorszym z objawów jest autoagresja Jasia. Piec lat temu moja żona wystąpiła do Sądu Okręgowego z powództwem przeciw szpitalowi i roszczeniem w postaci renty dla chłopca. Niestety, indolencja adwokata z kancelarii, która takimi sprawami ponoć się zajmuje, spowodowała oddalenie pozwu. Zostało nam kilka dni, konkretnie 8, na opłacenie profesjonalnego adwokata.Apelacja będzie trudna, bo poprzedni reprezentant nie zweryfikował opinii biegłych, nie odnosił się do zakażenia pneumocystoza, a innych, nieistotnych. Szansę mamy nadal, bo być może, dzięki Waszej pomocy, Jasia będzie reprezentował adwokat nie z przypadku.To jest nasza ostatnia szansa, by zapewnić Jankowi godziwe życie, kiedy nas juz nie będzie. Renta, o którą walczymy, zagwarantuje środki niezbędne na pobyt w prywatnym domu opieki. Nie wyobrażamy sobie, by dorosły kiedyś Jan, spędzał swoje życie przywiązywany pasami do łóżka, czy szprycowany lekami, bez kontaktu.Nigdy nie prosiliśmy o pomoc, nigdy nie organizowaliśmy zbiorek na leczenie, czy rehabilitację. Dajemy Jankowi i jego bratu wszystko, czego potrzebują. Ale ta sytuacja nas przerosła. Kwota dla niektórych nie jest może wielką, ale pandemia i moja utrata pracy spowadowały, że nie mamy na obecną chwilę oszczędności. Czas biegnie, na napisanie apelacji adwokat miał dwa tygodnie. Uzasadnienie odebraliśmy 22 lipca.Janek i jego mama przeszli w życiu tyle, że wystarczyłoby na kilka życiorysów. Janek urodził się jako wczesniak, dwa dni po śmierci swojego ojca biologicznego i szesnastoletniego wówczas brata. ( 2 sierpnia 2008 roku) Dzisiaj ja jestem dla niego ojcem, mężem jego mamy...Ale jestem bezsilny, przerażony, że nie mogę zapewnić spokojnego snu kobiecie, którą kocham. Nie zwrócę jej spokoju do czasu, kiedy nie będzie spokojna o przyszłość i bezpieczeństwo swojego dziecka. Nie jest mi łatwo prosić, wiem, ze sa sytuacje bezpośredniego ratowania życia dzieci, walki o każdy ich oddech czy kolejny dzień razem. Wiem...Nie mamy wiele, ale mamy siebie. I może dlatego, wbrew wszystkiemu, ta miłość daje nam siłę, by walczyć dalej.Z Beatą, mamą Jasia, spotkaliśmy się po 16 latach. 27 września 2020 wzięliśmy ślub. Nie była to łatwa decyzja. Nie będę ukrywał, że byłem przerażony ogromem pracy z Jankiem i wyzwań, jakie są przede mną. Ale każdy kolejny dzień razem z moja rodziną utwierdza mnie w tym, że wybór był słuszny. Liczę na Wasza wyrozumiałość, liczę na zrozumienie i pomoc. Nie! Ja o to proszę!Proszę w imieniu Beaty, Jasia i najmłodszego Tadeusza oraz swoim.Musimy wygrać sprawę przed Sądem Apelacyjnym w Łodzi, a to gwarantuje nam jedynie profesjonalizm przedstawiciela palestry. A za ten trzeba zapłacić na wstępie, zanim pan mecenas zabierze się za czytanie akt. Musimy doprowadzić do nakazu zapłaty przez ubezpieczyciela szpitala, jakim jest PZU, o gwarantowane dożywotnie środki dla Janka. Nie będzie łatwo, jest to przecież Spółka Skarbu Państwa, o zasadności apelacji decyduje dziś jeden, a nie jak dawniej- trzech sędziów. Ale wierzymy, że pakiet z ilością niepowodzeń juz się wyczerpał, że spokój matki Jasia, a mojej ukochanej kobiety, będzie kosztował tylko 8 tysięcy złotych.Do Fundacji przeslalismy wszystkie dokumenty z rozpraw, wyrok, historię choroby Janka i orzeczenia o niepełnosprawności. Są do wglądu.
Pozdrawiamy.
Witek i Janek
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!