Jestem Julia, a to Gucio, jeden z trzech moich ogonkowych przyjaciół. Który jest prze kochanym szczurkiem, uwielbia głaskanie przy czym uroczo całuje po dłoniach💗 Mieszkam w Niemczech. Sytuacja jest bardzo skomplikowana. Szczurek na nowotwór w jądrze, i w pyszczku o którego najbardziej chodzi... najpierw poszłam do weterynarza, ponieważ zobaczyłam guzki na jego ciele. Weterynarz uznała, że to tłuszczaki, jest zdrowy i wszystko jest okej. Następnie, gdy zobaczyłam, że pojawiło mu się coś podobnego na pyszczku, poszłam znów. Przed samą wizytą zobaczyłam również nowotwór w jądrze. Weterynarz powiedziała że nie wie co to jeśli chodzi o te zmiany skórne, powiedziała, że można usunąć guza który znajduje się w jądrze. Wstrzyknęła mu jakieś witaminy i coś jeszcze (nie zrozumiałam do końca z powodu mojego podstawowego poziomu języka) Koszt operacji usunięcia guza to byłoby 120 Euro. Więc wzięłam go do polski do dobrego weterynarza specjalizującego się w zwierzętach egzotycznych. Dostał antybiotyk, guz na pyszczku nie był jeszcze niebezpieczny, nie rosło to. Planowałam zrobić operacje w Polsce, natomiast nie było terminów na tak długą i trudną operacje. Nie mogłam dłużej zostać w Polsce, ze względu na szkołę, gdyż brak frekwencji w Niemczech, powoduje duże konsekwencje. Uznałam, że okej. Zrobię operacje w Niemczech, po prostu wydam więcej pieniędzy. Dziś ponownie byłam u weterynarza, tym razem innego i polki. Największym problemem jest to co dzieje się na jego pyszczku. Guz się powiększa, zaraz nie będzie mógł jeść... koszt samej operacji pyszczka w Niemczech to kwota około 350-500 euro około 2 tysiące złoty.. bo jest bardzo trudna i długa. Nie dam rady tyle zapłacić, ze względu na trudną sytuacje finansową. Zatem chcę jechać do polski. Potrzebne są mi dodatkowe pieniądze na przejazd, wizytę u weterynarza który specjalizuję się w zwierzętach egzotycznych, operacje oraz leki które jak wiadomo również są kosztowne. Bardzo proszę każdego kto to czyta o pomoc. Każda złotówka się liczy. Nie chcę stracić Gucia, strasznie się boję, że z dnia na dzień przestanie jeść. Liczę na to, że uda się aby Gucio żył i mógł nadal jeść suszone bananki które kocha oraz nadal spać wtulonym w rodzeństwo. Coraz bardziej umiera we mnie nadzieja...
Kocham wszystkie moje szczurki, które codziennie mi pomagają czuć się lepiej samej ze sobą. Nie chcę, aby jeden z nich trafił na tęczowy most...
Gucio zasługuje na życie 💗
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!