Cześć miesiąc temu znalazłam małego kotka, którego ktoś wyrzucił u nas w garażu. Kot był prawdopodobnie przywiązany, gdyż było widać pręgę na szyi. Chciałam mieć dobre serce i mu pomóc, jednak okazał się chory. Po znalezieniu Kajtka, bo tak został nazwany kot, okazało się, że ma wysoką gorączkę, koci katar, bardzo zaropiale oczy. Po wdrażaniu leczenia troszkę się poprawiło, jednak tylko na chwilę, trza było wrocic do weterynarza po następny antybiotyk, który jeszcze bardziej pogorszył jego stan. Kotek był apatyczny, mało jadł, plątały mu się tylne nóżki. Lekarz stwierdził, że jest osłabiony. U tego weterynarza leczenie nas dużo kosztowało, bo wizyt było 4, a efektu żadnego. Weterynarz nawet go nie badał prawidłowo, tylko przypisywał losowe leki. Zmieniliśmy placówkę i okazało się, że kotek jest w stanie zagrażającym życiu. Robią mu wszystkie badania: pobierają krew, kał, robią usg brzucha. Kotek leży w kocim szpitalu, pobyt i badania są bardzo drogie. Kotek ma liczne nicienie płucne oraz podejrzenie odmy płucnej. Na ten moment przez miesiąc wydaliśmy już 1500 zł na leczenie. Miała to być dobroć serca i chęć pomocy porzuconemu zwierzęciu, jednak zaczyna to przekraczać nasze możliwości. Prosimy o pomoc, by Kajtek wyzdrowiał i mógł cieszyć się naj najdłużej swoim kocim dzieciństwem.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!