Nasze życie zaczęło się w tej zimnej, rozpadającej się budzie. Tu przyszliśmy na świat, tu pierwszy raz otworzyliśmy oczy, ale zamiast bezpieczeństwa i ciepła, spotkała nas ciemność i obojętność. Nasza mamusia, przywiązana zardzewiałym łańcuchem, nie mogła nas nawet ochronić, gdy płakaliśmy z zimna i głodu. Już wkrótce czekał nas ten sam los – łańcuch i życie pełne cierpienia, tak jak trzy inne psy, które żyły z nami na tej posesji, uwiązane, samotne, pozbawione nadziei.
Codziennie patrzyliśmy na człowieka, który powinien być dla nas opiekunem, a traktował nas jak rzeczy. Przechodził obok nas, czasem kopnął budę, ale nigdy nie spojrzał na nas z troską. Nie pytał, czy mamy co jeść, nie zastanawiał się, czy nam zimno. Jego wzrok mówił wszystko – byliśmy dla niego nieważni, byliśmy jak śmieci.
Każdego dnia, kiedy ten człowiek pojawiał się, liczyliśmy na kawałek jedzenia, na chwilę uwagi. Ale on rzucał nam tylko odpadki, czasem stare skórki od chleba, innym razem resztki, które wyrzucał, nie zważając, czy są zepsute. Wokół naszej budy walały się śmieci, puste puszki po piwie, które dla niego były ważniejsze od nas. Puste spojrzenia, zimne serce – tym nas karmił. Nigdy nie poczuliśmy od niego ciepła ani miłości. Dla niego byliśmy niczym.
Gdy zapadała noc, przytulaliśmy się do mamusi, próbując znaleźć w niej choć odrobinę ciepła. Każdy podmuch wiatru przenikał przez naszą budę, każdy deszcz zostawiał nas przemoczone do kości. Nie mieliśmy żadnej ochrony przed zimnem, tylko wilgoć i błoto, w którym spaliśmy. Nigdy nie widzieliśmy zabawek, nigdy nie poczuliśmy, co to znaczy bawić się jak inne szczeniaki.
Wiedzieliśmy, że gdy trochę podrośniemy, czeka nas ten sam łańcuch, to samo życie w niewoli, które czekało pozostałe psy. Byliśmy traktowani jak śmieci.
Dziś jesteśmy w ośrodku DIOZ, naszym jedynym miejscu ratunku.
Dzięki dobrym ludziom, którzy nas wczoraj uratowali, mamy teraz swoje pokoiki – ciepłe, czyste i pełne miłości. Pierwszy raz ktoś spojrzał na nas z troską, pierwszy raz poczuliśmy, że nasze życie ma znaczenie. Ale wiemy, że to wszystko jest możliwe tylko dzięki Waszej pomocy.
To miejsce jest jak inny świat, gdzie pierwszy raz poczuliśmy, że nasze życie ma znaczenie. Tutaj możemy odpocząć, zjeść pełnowartościowy posiłek i, co najważniejsze, czujemy miłość, której nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy.
Ale teraz bardzo potrzebujemy Waszej pomocy, by przetrwać.
Rachunki za karmę dla setek uratowanych psów, które żyją w ośrodkach tak jak my, wynoszą aż 70 tysięcy złotych. To jest to, co pozwala nam codziennie walczyć o nowe życie. Potrzebujemy też 20 tysięcy złotych na zakup drzwi do naszych pokoików ratunku, gdzie możemy odzyskać zdrowie i nauczyć się ufać ludziom na nowo. Bez modernizacji tych miejsc ratownicy nie będą mogli ratować kolejnych, zapomnianych psich dzieci.
Bez Was nie damy rady przetrwać.
Wiemy, że kwota jest ogromna, ale wierzymy, że wystarczy, jeśli każdy, kto może, dorzuci choć niewielką sumę. Dla nas to szansa na nowe życie – wolne od łańcuchów, pełne miłości i bezpieczeństwa, którego nigdy nie zaznaliśmy.
Prosimy, pomóżcie nam. Dzięki Wam wierzymy, że istnieją ludzie, którym naprawdę na nas zależy. Dziękujemy za każde wsparcie i każde serce, które bije dla takich jak my. ❤️
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Izabela Kabala
Powodzenia ❤️🩹
Anonimowy Darczyńca
Kochamy Was i dziekujemy!
Paweł Taras
Dobro wraca :)
Teschner
Kocham was wszystkich za to, co robicie dla zwierząt. Mam nadzieję, że będziecie żyć wiecznie w szczęściu. Bardzo się cieszę, że istnieją tacy ludzie jak wy
Anonimowy Darczyńca
Dziękuję za wszystko! Jesteście prawdziwymi superbohaterami XXI wieku