"Nie mamy czasu. Mamy kotki."
Nie jestem fundacją. Nie mam dotacji, magazynu ani zespołu.
Jestem Dianą. Mam 9 kotów, 2 psy i garaż zajęty kotem na kwarantannie.
A mimo to, to do mnie kierowane są zgłoszenia o maluchach z zaropiałymi oczami, zapchlonymi ciałkami, wyziębionych i głodnych. Dziennie po kilka. W tym tygodniu: 23 koty.
Ludzie piszą do mnie, dzwonią, pytają „czy się da coś zrobić?”.
Kontakt do mnie podają urzędy i gabinety – jakbym była jakąś instytucją.
A ja jestem tylko sobą.
W powiecie przeworskim o kastracjach nikt głośno nie mówi.
Tu działa się dopiero wtedy, gdy kocięta już się rodzą. Chore, dzikie, niechciane.
Ale nikt nie pyta, skąd się biorą. A przecież kastracja to jedyne realne narzędzie, by przerwać ten dramat.
Nie jest to modne hasło. Nie jest to spektakularna akcja.
Cicha, codzienna robota.
Nie mam własnych środków.
Piszę mejle, odsyłam zgłoszenia do dużych fundacji.
Ale wiem, że jeśli my, zwykli ludzie, nie złożymy się na te zabiegi, nie będzie miał kto tego zrobić.
Nie chcę współczucia.
Potrzebuję wsparcia, by pomóc tym, które jeszcze żyją. I tym, które dopiero miałyby się urodzić – w bólu, strachu i samotności.
❤️ Pomóż.
Jestem Dianą. Z Przeworska. Z kotami, psami i głową pełną zgłoszeń.
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!