Joga… Kiedyś była kochana, zapewne miała swój kocyk, swoje zabawki, miseczki, swoje miejsce na Ziemi… Przyszedł jednak dzień, w którym odebrali jej wszystko, wyrzucili razem z kocykiem, z miseczkami na zimny i wrogi świat, ten który znała dotąd tylko zza szyby, za którą czuła się bezpiecznie. Została całkiem sama…
Jej opiekunowie, ci ukochani, w których była tak wpatrzona wyprowadzili się, ale w nowym domu nie znaleźli już dla niej miejsca… Wyrzucili jak niepotrzebny mebel, zużyty przedmiot, wyrzucili ją razem z jej sercem pełnym miłości do nich, wypełniając to kocie serce tak ogromnym bólem. Jej tułaczka trwała bardzo długo zanim na nią trafiłyśmy, aż 1,5 roku...
Kiedy ją po raz pierwszy spotkałyśmy i dowiedziałyśmy się co ją spotkało, była chuda, w oczach miała rezygnację, futerko wyglądało już koszmarnie. Nie zabrałyśmy jej od razu, bo nie miałyśmy kompletnie pieniędzy na pomoc kolejnemu kotu w potrzebie, nie miałyśmy też żadnego miejsca gdzie mogłybyśmy ją umieścić. Nakarmiłyśmy bidulkę i obiecałyśmy sobie, że nie zostawimy jej samej, nie zapomnimy o niej. I tak Joga nauczyła się codziennie przychodzić w to samo miejsce pod blok, gdzie jedna z nas dawała jej codziennie jedzenie.
To wrocławskie osiedle nie jest jednak przyjazne kotom… któregoś razu w karmie wystawionej dla Jogi znalazłyśmy szpilki…
Nadszedł też dzień, kiedy Joga przyszła w miejsce karmienia, ale nie miała już siły jeść, było słychać jej świszczący oddech, a z noska i oczu leciała wydzielina.
Tą noc Joga spędziła już w mieszkaniu u jednej z nas. Koleżanka odseparowała swoje 5 kotów, aby Joga miała spokój i modliłyśmy się, żeby tylko nie okazało się, że jest za późno…
Pomimo braku środków finansowych i braku miejsca zgarnęłyśmy tą biedę z ulicy, bo to była już kwestia życia lub śmierci.
W lecznicy weterynaryjnej okazało się, że kotka ma silne zapalenie płuc, jest skrajnie wycieńczona i ma połamane zęby, które sprawiały okropny ból…
Joga została w klinice weterynaryjnej (w szpitalu) i rozpoczęła się walka o jej życie i postawienie jej na nogi.
Udało się! Udało się uratować Jogę i powoli, małymi kroczkami do przodu udało się przywrócić ją do zdrowia.
Znalazł się też cudowny dom tymczasowy, który przygarnął Jogę i obiecałyśmy jej wspólnie przywrócić wiarę w człowieka… i udowodnić, że nie każdy człowiek jest potworem…
Aby ta historia mogła się pomyślnie zakończyć potrzebujemy Państwa wsparcia w zebraniu środków na spłatę długu za ratowanie i leczenie Jogi oraz jej utrzymanie w domu tymczasowym.
Błagamy o Państwa wsparcie! Pokażmy tej koteczce, że świat może być dla niej lepszy…
Jesteśmy trzema wolontariuszkami działającymi w grupie Koci Los, nie działamy w formie fundacji. Robimy co możemy i pomagamy zwierzętom w potrzebie. Często wbrew rozsądkowi podejmujemy się kolejnych „akcji”, tak jak to było z Jogą… Ale nie potrafimy inaczej… nie potrafimy przejść obojętnie, gdy zwierzę cierpi…
Dlatego z całych serc prosimy o wsparcie i z całych serc dziękujemy za każdy grosz.
Joga:
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!