India – dzisiaj już ma imię. Czy miała jakies, czy ktos do niej mowil...? Kiedys dawno temu...? To co miala teraz, to nadzieja.
"[...] nadzieja istnieje zawsze, do ostatniej chwili. Dlatego właśnie jest nadzieją. Nie możemy jej zobaczyć, ale ona jest dostatecznie blisko naszych twarzy, byśmy poczuli powiew poruszonego powietrza. Jest zawsze tuż obok i niekiedy udaje się nam ją schwytać i przytrzymać na tyle długo, by wygnała z nas piekło.."
Jonathan Carroll "Na pastwę aniołów"
Kiedyś puszysta kulka, mały cudowny, pluszowy szczeniak. Dorosła, przestala być puszysta, przestala być zabawką. Gdzie byla, gdzie mieszkała..? Czy była czyjas...? Pewnie tak, tylko nie umie mi o tym powiedzieć ludzkim językiem. Tak samo jak nie umie mi opowiedzieć co się wydarzyło. Teraz India, do niedawna mieszkanka lasu... Nie ma w tym wyrażeniu ani grama uśmiechu, bo nie jest dzikim zwierzeciem, którego domem jest właśnie las. Ktos dal jej nadzieje, nadzieje na dom, na bycie kochana, nadzieje na miłość na zawsze, w zdrowiu i w chorobie. Nie dotrzymal slowa? Okłamał?
Nie wiem o mojej Indii właściwie nic, ani jak długo mieszkała w lesie, ani czy jadła i co. Jak się tam znalazła? Czy ktoś ją wyrzucił? Stary, około 10-letni pies, niepotrzebna nikomu suka, z wielkim guzem na listwie mlecznej, z cukrzyca, która wyniszcza jej organizm. Może zaczęła śmierdzieć albo łapy szły na spacerze za wolno i pan się niecierpliwił albo pan, który trzymał zawsze na kolanach umarł a rodzina pozbyła się „problemu”. Teraz nie miała już nikogo, poza psim aniołem, który pewnego dnia przyprowadził w bardzo odosobnione miejsce w głębokim lesie Człowieka. Człowiek ten był prawdziwym człowiekiem i nie pozwolił by „psi los” dalej trwał.
Poproszono mnie o pomoc. Dobry, ufny, bezimienny pies trafił do Chaty. Dla mnie była piękna. Piękna w swojej dobroci, piękna w swojej ufności, której nie powinna już mieć… Przytuliłam ją i powiedziałam, że już nie będzie głodna, że już jej nie będzie zimno, że ma swój dom i kogos, kto kocha ja za to, że jest.
Zrobiłam od razu badania. Cukrzyca. Liczne torbiele na jajnikach. Olbrzymi guz na listwie mlecznej. Niektóre węzły chłonne powiększone zapalnie. Zmiany zwyrodnieniowe wprawdzie typowe dla wieku, ale nie oznacza to, że kości nie bolą, starość najczęściej boli. Długa lista jak na jednego psa...
Ma jednak jedna wielka rzecz, która sprawila, ze wciąż zyje, istnieje, ze przetrwala… TO OLBRZYMIA WOLA ZYCIA. To ta nadzieja, która kaze wciąż wierzyć, ze jutro wstanie nowy, lepszy dzien…
Czy ta nadzieje da jej szanse? Czy Ty dasz jej szanse? Czy wiara to wiele, czy po prostu nic?
Kochani, trzeba Indię jak najszybciej zoperować, by usunąć guzy. Trzeba ustabilizowac cukier, aby po operacji wszystko goilo się dobrze, aby zaczela jeść i przybierac na wadze. Chce sprawić, by India pamiętała, ze jest ktos, kto bedzie kochal ja do konca jej dni... mimo wszystko... Chce wyleczyć duszę i ciało opuszczonego, bezbronnego psa. Duszę potrafię wyleczyć sama – dobrą opiekę, szacunek, miłość już ma, ale do wyleczenia ciała potrzebuję Waszej pomocy, do tego nie wystarczy miłość, potrzebne są pieniądze...
Twoje słowa mają moc pomagania! Wpłać darowiznę i przekaż kilka słów wsparcia 🤲
Uważasz, że ta zbiórka zawiera niedozwolone treści ? Napisz do nas
Załóż darmową zbiórkę pieniędzy dla siebie, swoich bliskich lub potrzebujących!
Wpłata nie jest możliwa po końcu zbiórki.
Zrób jeszcze jeden mały krok.
Nawet 1 zł może pomóc!
Anonimowy Darczyńca
Powodzenia!
Julia
Damy radę, India!